Od kiedy na ławce rezerwowych New Jersey Devils pojawił się ponownie Lou Lamoriello, który jest de facto prezydentem i głównym menedżerem zespołu gości wiadomo było, że powrót do systemu gry Devils z lat ich świetności jest nieunikniony.

System ten opiera się głównie – w dużym skrócie – na tym, że pięciu zawodników New Jersey ustawionych jest na środku tafli pomiędzy niebieskimi liniami. Oznacza to zagęszczenie lodowiska, “skrócenie” go i w konsekwencji utrudnianie przeciwnikowi wjazdu do swojej strefy obrony oraz czekanie na kontry. Jest to hokej bardzo frustrujący dla oponenta i mało atrakcyjny dla kibiców. Bardzo ważne w takim przypadku jest wówczas wykorzystywanie każdej nadarzającej się okazji do zdobycia gola, a w szczególności zdobywanie bramek w okresie przewagi liczebnej.

Przez pierwsze 30 minut Chicago Blackhawks miało spore trudności ze sforsowaniem muru gości. Co gorsza, mimo że pojedynek był wyrównany to Devils parokrotnie zamknęło Hawks w ich strefie lodowiska, co w końcu przyniosło efekt bramkowy dla gości. Gol ten nie powinien jednakże paść, lecz źle ustawiony Corey Crawford sam parkanem wpakował sobie krążek do bramki, odbijając w ten niefortunny sposób strzał Petera Harrolda. Na szczęście chicagowski bramkarz pomylił się wczoraj tylko raz, a – co najważniejsze – z biegiem czasu prezentował się coraz solidniej. Jego popisem umiejętności było wybronienie sytuacji w trzeciej tercji, kiedy to przed jego bramką znalazło się 2 zawodników gości i ani jednego gracza Hawks. Jak ważny był to moment dla tego pojedynku niech świadczy fakt, że tuż wcześniej chicagowianie wyrównali po niesygnalizowanym strzale z nadgarstka Mariana Hossy, a zaraz po obronie Crawforda gospodarze podwyższyli na 2:1 po dobitce strzału Słowaka przez Jonathana Toewsa. W ciągu paru minut losy spotkania odmieniły się diametralnie, w czym zasługa m.in. właśnie golkipera Hawks.

Chicagowianie ustalili wynik meczu na 3:1 strzelając do pustej bramki w ostatniej minucie gry (Kris Versteeg). Rezultat spotkania mógłby być korzystniejszy dla Hawks, ale ważniejsze w tym momencie jest zaliczenie wygranej i dwóch punktów niż więcej goli na koncie.

W zespole gospodarzy zadebiutowali wczoraj dwaj hokeiści. Obrońca Kyle Cumiskey oraz urodzony w Południowej Karolinie, ale wychowany w West Dundee (Illinois) skrzydłowy Ryan Hartman. Obaj zaprezentowali się bardzo dobrze i Hawks mogą mieć z tych zawodników sporo pociechy. Z ostatecznymi ocenami tych graczy trzeba się wstrzymać i zaczekać na jeszcze parę ich występów w NHL.

* CHICAGO BLACKHAWKS – NEW JERSEY DEVILS 3:1 (0:1, 0:0, 3:0)
0:1 Harrold (2. gol w sezonie) asysty: Gomez i Merrill 15.30 min.
1:1 Hossa (17., podczas gry w przewadze) asysty: Saad i Seabrook  41.27 min.
2:1 Toews (16.) asysty: Hossa i Seabrook 44.10 min.
3:1 Versteeg (10. do pustej bramki) asysty: Kane i Keith 59.16 min.

Strzały na bramkę: 35-26 na korzyść Hawks.

Leszek Zuwalski

meritum.us