„Litwo Ojczyzno moja!, ty jesteś jak zdrowie;
/Panno święta, co Jasnej bronisz Częstochowy i w Ostrej świecisz Bramie!”
Każdy ma swoją Ojczyznę, a w niej morze, jezioro czy rzekę gdzie wciąż powraca. Wspomina najdroższą Matkę i wszystko, co tam pozostawił. Nie każdemu jest dany powrót i marzenia pozostają na zawsze marzeniami. Tak było z Leonardem Gogiel, którego los pozostawił na obczyźnie, by w samotności odejść z tego świata. Był niezłym poetą, a Jego pisanie świadczyło o tym, że musiał być również dobrym człowiekiem. Wszyscy popełniamy błędy, tylko dlatego, że jesteśmy ludźmi. Niekiedy potrafi my mylnie kogoś ocenić, ale na szczęście do Boga należy sąd ostateczny. Aż dziw bierze ilu ludzi niewinnych zostaje skazanych na wysokie wyroki, a po latach okazuje się, że byli niewinni. Dziwniejsze jest jednak, iż niesamowita ilość prawdziwych przestępców chodzi wolno po ziemi, a co dziwniejsze mają się doskonale.
Leonard od lat przychodził na wiosny i jesienie poetyckie, był niemal na każdej imprezie organizowanej przez Zrzeszenie Literatów. Czytał swoje wspaniałe wiersze. Wspominał spacery nad Niemnem, spoglądał łaskawym okiem na Bałtyk i Westerplatte.
/…/ jam tu
Mohikanin ostatni
z bałto-słowian
moje prerie
za Niemnem
zostały…
Innym razem Gogiel pisze:
/…/ do Cię wciąż idę – dniem i nocą –
Ziemio zbroczona krwią i łzami,
zakątku rajski mój –Trójmiasto
do Twoich bram i twych cmentarzy,
do Westerplatte dumnej bryły,
do krzyży trzech, co błyszczą stalą…
Wśród Litwinów jestem Polakiem, a wśród Polaków Litwinem – tak pisał o sobie. Był człowiekiem sporej wiedzy. Studiował na czterech uniwersytetach, znał doskonale historię. Cztery miejscowości odegrały w moim życiu najważniejszą rolę: Birże, moje rodzinne miasto, Wilno, miasto mojej młodości i lat dojrzałych; Sopot ( i całe Trójmiasto), moja przybrana ojczyzna, którą zdążyłem pokochać, zanim przeniosłem się do czwartego miasta Chicago. Polskiego pacierza nauczyła mnie Matka. Wychowałem się na poezji Konopnickiej , Mickiewicza, których czytałem po polsku będąc w Wilnie. Atmosfera starego uniwersytetu mnie wzruszała- te aule pamiętały młodego wieszcza, Filaretów…
„Są prawdy, które mędrzec wszystkim ludziom mówi,
są takie, które szepce swemu narodowi,
są takie, które zwierza przyjaciołom domu,
są takie, których odkryć nie może nikomu.”
Wszystkie prawdy Leonard Gogiel zabrał ze sobą, majątku nie miał, był biedny jak Norwid, ale miał podobne bogactwo duszy. Jego kości pozostaną na zawsze w Ameryce, ale jego duch powróci;
„ /…/ Do tych pagórków leśnych, do tych łąk zielonych,
Szeroko nad błękitnym Niemnem rozciągnionych,
Do tych pól malowanych zbożem rozmaitem,
wyzłacanych pszenicą, posrebrzanych żytem; /…/”
Powróci do Sopotu, drugiej małej Ojczyzny:
Sopot, Sopot! To miłe miasteczko,
do Cię szedłem – z daleka – od lat.
Malczewskiego, Słoneczna, Okrężna-
Wymarzony nadmorski ten świat.
Port Północny swe pręży ramiona.
Odpływają frachtowce za Hel.
Sopot, Sopot kraina wyśniona.
Moja przystań życiowa, mój cel.
Leonard Gogiel nie miał łatwego życia, pięć lat w obozach Mordowii , później tułaczka po świecie. Był nam emigrantom bliski, był jednym z nas. Podobnie żył, myślał i pisał, nosząc wciąż tę zadrę wbitą prosto w serce.
Nie stać nas
na Twój pomnik z granitu…
My tu takich
nie mamy brył-
Aby Cię takim wyryto,
Jakiś naprawdę był.
Niech pomniki Ci stawia Paryż,
Kraków,
Warszawa,
Lwów…
Tu- na Twojej Ziemi
nam starczy
duszy Twojej
Kroków i słów
( Fragment wiersza „Pomnik Mickiewicza na Litwie – L. Gogiel)
Nie wiem czy Leonard Gogiel miał wielu przyjaciół i wrogów, ale jestem przekonany, że był dobrym człowiekiem i poetą. Nie zabiegał o sławę, jego skromność była godna naśladowania. Niekiedy pod dziurawym płaszczem kryje się niesłychana mądrość, a my szukamy jej w pałacach.
Posiadanie miliona znajomych nie stanowi cudu. Cudem jest mieć kogoś, kto stanie obok ciebie, gdy milion innych będzie przeciwko tobie.
Kolebko
moja
Litwo
GODZINA WYBIJE-
Wstaniesz z dziejów trumny./
Jam syn twój dumny.
W hołdzie ci przynoszę
Me polskie śpiewy
Odszedł od nas człowiek, który zapisał się w historii, człowiek ,którego nie zdążyliśmy zrozumieć i docenić. Był spokojny i cichy, potrafił żyć bez rozgłosu i tak odszedł.
/…/ stałem cicho pod murem
na mnie patrzyła z bramy
smutna kobieca twarz…
Władysław Panasiuk