Dziś ostatni dzień notowań w II kwartale roku. Powinno to zmobilizować inwestorów (szczególnie instytucjonalnych) do większej aktywności. Prawdopodobnie będziemy mogli obserwować efekt Windows dressingu, czyli zakupywania i sprzedawania instrumentów celem pokazania jak najlepszych wyników i pozycji w sprawozdaniu kwartalnym. Indeks S&P500 zanotował słabszą czwartkową sesję. Dalej jednak znajdujemy się w gigantycznym trendzie wzrostowym, który trwa już blisko 9 lat. Póki co trend wydaje się niezagrożony, jednak czynniki fundamentalne powodują coraz silniejsze obawy o kontynuację wzrostów. Do głównych obawy inwestorów należy zacieśnianie polityki pieniężnej w USA. FED systematycznie podnosi stopy procentowe i zapowiedział redukcję bilansu. Może to zwiastować osłabienie gospodarki. Z drugiej strony przedłuża się głosowanie w Senacie nad podatkami oraz zniesieniem Obamacare, które to w wypadku przegłosowania powinny wpłynąć stymulująco na gospodarkę.
Na sporej części par głównych dolar amerykański w trakcie ostatnich sesji nie mógł liczyć na nadmierną przychylność inwestorów – szczególnie wobec funta, euro oraz dolara kanadyjskiego. Z końcem tygodnia oraz zbliżającym się długim weekendem w Stanach Zjednoczonych, zmienność na parach z USD zdaje się spowalniać. W trakcie sesji azjatyckiej rynki poznały dane dotyczące japońskiej inflacji oraz produkcji przemysłowej, które notowały wyraźne spowolnienie. Bazowy wskaźnik CPI wypadał na poziomie 0,0 proc., natomiast produkcja przemysłowa spowalniała drastycznie z 4,0 proc. do -3,3 proc. Europejski poranek przyniósł ze sobą publikację informacji o niemieckiej sprzedaży detalicznej – ta odbijała z ujemnego pułapu -0,2 proc. do 0,5 proc. pokonując konsensus prognoz plasujący się w okolicach 0,3 proc. Wyniki nie miały jednak większego przełożenia na sytuację techniczną europejskiej waluty.
Rynki są tak uzależnione od polityki pieniężnej banków centralnych, że nie wierzą w wyjaśnienia Mario Draghiego, który podobno w ogóle nie chciał sugerować odchodzenia od luźnej polityki pieniężnej EBC, o czym pisaliśmy więcej we wczorajszym komentarzu. Czy tak rzeczywiście było, czy teraz robi się dobrą minę, do złej gry, to tylko sam Mario Draghi wie. Efekt jest taki, że wczoraj mieliśmy drugą silną korektę na rynkach akcji w tym tygodniu. W USA mocno szły w dół spółki technologiczne, o których od dawna się mówi, że są bardzo wykupione. Porównuje się nawet obecną sytuację z bańką internetową z początku milenium, kiedy tak zwane spółki dot.com cieszyły się ogromną popularnością, a ceny ich akcji szły w górę po kilkaset procent w krótkim czasie. Oczywiście po pęknięciu bańki indeks NASDAQ 100 z okolic 5000 pkt. spadł w poniżej 1000 pkt., a historia lubi się powtarzać.
Dziś opublikowano najnowsze wyliczenia amerykańskiego PCE Price Index. Personal Consumption Expenditure jest miarą średniego wzrostu cen dóbr konsumpcyjnych w gospodarce. Najwięcej uwagi przywiązuje się do wyliczeń pomijających zmianę cen żywności i energii. Koszyk inflacji PCE jest nieustannie aktualizowany, więc uważany jest za najbardziej dokładną i wiarygodną miarę inflacji w gospodarce. Majowe dane okazały się być zgodne z ogólnym konsensusem rynkowym i w ujęciu rocznym indeks PCE wyniósł 1,4 proc. (wobec 1,5 proc. miesiąc wcześniej). Jedynym zaskoczeniem może być rewizja kwietniowych wyliczeń wskaźnika do poziomu 0,1 proc. m/m. W takim przypadku dynamika inflacji PCE w ujęciu miesięcznym pozostaje płaska. Największy wpływ na majową wartość wskaźnika miały wydatki na usługi – przede wszystkim elektryczność i gaz. Biorąc pod uwagę ujęcie roczne, maj jest trzecim miesiącem z rzędu kiedy wartość indeksu PCE spada.
W wielu rozwiniętych państwach rośnie udział gotówki w PKB. Dlaczego? Badacze nie znajdują odpowiedzi. Nie musimy lubić sposobu, w jaki technologia zmienia świat. Biorąc pod uwagę fakt, że zmiany zachodzą prawie w każdym obszarze życia, to zrozumiałe jest, że może pojawić się pewien opór. Rosnący odsetek osób, które używają gotówki zamiast kart płatniczych, może podchodzić pod tę kategorię. Ekonomiści rzadko przyznają, że nie rozumieją czegoś, co jest związane z ich obszarem badawczym. A jednak zrobił tak Daniel Gros, dyrektor brukselskiego think tanku Center for European Policy Studies w ekspertyzie dla Parlamentu Europejskiego. Gros bowiem nazwał rosnący udział gotówki w PKB „tajemnicą”. Bo czy w końcu gotówka nie powinna stopniowo znikać w obliczu nowych możliwości płatniczych, takich jak karty kredytowe, karty płatnicze czy aplikacje bankowe? Wygląda na to, że nie, z wyjątkiem Szwecji i Danii, gdzie podjęto odgórne działania mające na celu przekształcenie tych krajów w społeczeństwa bezgotówkowe.
Coraz mniej mamy w Stanach Zjednoczonych małoletnich matek. W ub. roku liczba nastolatek rodzących dzieci zmalała o 9 proc. w porównaniu do roku poprzedniego. Według Narodowego Centrum Statystyki Zdrowia, wskaźnik narodzin wśród nastolatek spadł od 1991 roku o aż 67 proc. W 2016 r. na świat w USA przyszło 3,941,109 dzieci, o 1 proc. mniej niż w roku 2015. Wskaźnik płodności wynoszący 62 urodzin na 1000 kobiet jest w tej chwili najniższy w historii. Rośnie natomiast liczba Amerykanek decydujących się na późne macierzyństwo. Liczba porodów u kobiet w wieku 35-39 lat wzrosła w 2015 r. o 2 proc. osiągając najwyższy poziom od 1962 r. Ciężarnych pań w wieku 40-44 lata jest o 4 proc. więcej, a rodzą nawet kobiety po 45 roku życia. O 3 proc. zmalała natomiast liczba urodzeń ze związków pozamałżeńskich. Ponad 6 proc. Amerykanek w ciąży objętych jest opieką medyczną dopiero w trzecim trymestrze ciąży lub takowej opieki w ogóle nie ma.
Opracował: Sławek Sobczak