Ryzyko związane z Koreą Północną ponownie zawitało na rynku kapitałowym. Inwestorzy zachowali jednak spokój. W górę skierował się kurs złota. Szybko jednak rynek odbudował się i w godzinach południowych był bliski wyjścia na poziomy neutralne. W tej fazie sesji zwracał jednak uwagę niski wolumen obrotów wynikający w dużej mierze z przedłużonego weekendu w USA. Wall Street była wczoraj zamknięta ze względu na Święto Pracy.  Dzisiejsza sesja za oceanem będzie wtórnym dyskontem zarówno piątkowych słabych danych z rynku pracy, jak również wzrostu ryzyka geopolitycznego. Indeks S&P500 w ubiegłym tygodniu zyskał na wartości i jest bliski testowania tegorocznego maksimum na poziomie 2.490 pkt. Dzisiaj z danych makro poznamy odczyt dynamiki zamówień na dobra trwałego użytku za lipiec. Spodziewany jest wzrost o 0,5 proc.

Z ważnych informacji dnia wczorajszego warto wspomnieć, iż agencja Moody’s podniosła prognozę wzrostu PKB Polski w 2017 r. do 4,3 proc. z 3,2 proc. i obniżyła dla deficytu sektora finansów publicznych do 2,5 proc. PKB z 2,9 proc. Jako argument podano lepsze perspektywy gospodarcze i korzystną dla wiarygodności kredytowej sytuację fiskalną.

Po trzech dniach wzrostów na niemieckim DAX, zwyczajowo przyszedł czas na schłodzenie, rynek osunął się o 0,33 proc. chociaż na początku tracił znacznie więcej. Było to za sprawą luki weekendowej, jednak tak jak pisałem wczoraj, rynek akcji szybko się otrząsnął i niemal domknął lukę. W Azji na giełdach mieszane nastroje. Wskaźnik Nikkei 225 stracił 0,63 proc. W Chinach indeks SCI ze zwyżką o 0,18 proc. W Hongkongu Hang Seng w górę o 0,04 proc. W Korei Południowej wskaźnik KOSPI ze spadkiem o 0,14 proc.

 

Ciężkie chwile muszą przeżywać inwestorzy pozostający po długiej stronie europejskiego rynku. Najnowsze dane Eurostatu nie ratują EUR/USD raportem według którego sprzedaż detaliczna w lipcu spadła o 0,3 proc. w porównaniu z miesiącem poprzednim. W lipcu wartość wskaźnika sprzedaży detalicznej w strefie euro spadła o 0,3 proc. m/m. Dla całej Unii Europejskiej wartość ta wyniosła 0,2 proc. Dla porównania, w czerwcu sprzedaż detaliczna w strefie euro wzrosła o bardzo zadowalające 0,6 proc.  Spadek spowodowany był spadkiem wartości sprzedaży paliw płynnych (0,9 proc.)oraz produktów zaliczanych do koszyka żywność, napoje i tytoń (0,5 proc.). Dzisiejsze dane przerywają dobrą passę sześciu miesięcy wzrostu wartości sprzedaży detalicznej w Europie. Trend w ujęciu rocznym został jednak utrzymany.

Czy USA mogą punktowo zaatakować Koreę Północną, w jaki sposób odpowiedziałby Pjongjang, jakie byłby gospodarcze konsekwencje wojny na Półwyspie Koreańskim? USA mogą przeprowadzić punktowy, chirurgiczny atak, ale … Północnokoreańskie rakiety i obiekty jądrowe są rozproszone i ukryte na górzystym terenie kraju. Gdyby amerykański pocisk nie trafił w któryś z obiektów, wówczas na północnokoreański atak zagrożonych byłoby 10 mln mieszkańców Seulu, 38 milionów mieszkańców Tokio czy tysiące amerykańskich żołnierzy i personelu w Azji Północno-wschodniej. „Nawet ograniczony atak” ze strony USA mógłby zostać źle zrozumiany przez Koreę Półnoną – jako początek znacznie większego uderzenia. W tej sytuacji Pjongjang może się zdecydować na użycie opcji nuklearnej – uważa Jeffrey Lewis, dyrektor programu nieproliferacji broni z Middlebury Institute of International Studies. Nowe przywództwo nie musiałoby oznaczać zmiany myślenia wśród północnokoreańskich elit. Kim Dzong Un przez pewien czas uczył się w szwajcarskiej szkole. Wielu obserwatorów sądziło, że dzięki temu możliwe będzie otwarcie kraju na świat. Okazało się jednak, że przypuszczenia te były błędne. Korea Południowa odpowiada za ok. 1,9 proc. globalnej gospodarki. Kraj ten jest także ojczyzną takich firm, jak Samsung czy Hyundai. Przerwanie działalności koreańskich firm na skutek wojny doprowadziłoby do długotrwałych i bolesnych konsekwencji dla regionu i świata – i to nawet wtedy, gdy wojna nie miałaby charakteru nuklearnego. Wielu analityków uważa, że najwyższy czas na rozpoczęcie rozmów, aby uniknąć dalszego pogarszania się sytuacji.

Decyzja Wielkiej Brytanii, aby opuścić Unię Europejską, była “głupia” i tylko wola Brytyjczyków może to zatrzymać – uważa wpływowy Niemiec, Martin Selmayr, szef gabinetu przewodniczącego Komisji Europejskiej Jean-Claude Junckera. Wielka Brytania i Unia Europejska są w trakcie trudnych negocjacji ws. Brexitu, których atmosfera jest coraz gorsza. Brytyjski rząd nie chce zaakceptować zobowiązań finansowych wobec UE ponad to, co corocznie wpłaca do kasy UE. W odpowiedzi na taką postawę Bruksela odmawia otwarcia rozmów na temat przyszłych relacji handlowych. Martin Selmayr powiedział, że w sensie prawnym byłoby możliwe odwrócenie decyzji o Brexicie, ale mówienie, że „UE mogłaby do tego zmusić Londyn, byłoby już aroganckie”. Michel Barnier, główny negocjator ws. Brexitu ze strony UE, powiedział w sobotę w czasie forum Ambrosetti w Cernobbio we Włoszech, że Unia Europejska chce nauczyć Brytyjczyków, co oznacza opuszczenie wspólnego rynku. „Istnieją niezwykle poważne konsekwencje opuszczenia wspólnego rynku, które nie zostały Brytyjczykom wyjaśnione” – mówił Barnier. Komisja Europejska odmówiła komentarza w tej sprawie.

Status złota jako inwestycji ulega podważeniu przez niekonwencjonalną politykę pieniężną oraz kryptowaluty. Inwestorzy lokujący środki w złocie czekali cierpliwie na moment, który nadszedł – ceny wzrosły w reakcji na napięcia geopolityczne. Jednak wrażliwość złota, a także jego ogólna cena, wydają się być słabsze niż można by oczekiwać, analizując modele oparte na jego historii – ale powody tej sytuacji są zrozumiałe. Status kruszcu jako bezpiecznej przystani jest podważany przez niekonwencjonalną politykę pieniężną i wzrost rynku kryptowalut. 10-letnie obligacje skarbowe, inna tradycyjnie bezpieczna inwestycja, doświadczyła w tym samym czasie spadku rentowności do 2,1 proc. Mimo że złoto wciąż odgrywa dużą rolę w zdywersyfikowanych portfoliach rynkowych, w tej chwili kruszec spełnia mniejszą rolę, jeśli chodzi o łagodzenie ryzyka i różnicowanie klas aktywów. Na szczęście dla inwestorów, jest na to mniejsza potrzeba – płynność rynku pozwala na większe zyski, niestabilność jest ograniczona, a korelacje zmieniają się. Nie oznacza to jednak, że za jakiś czas tradycyjna rola złota nie powróci.

Nieautoryzowany i nielegalny – tak określono rynek Initial Coin Offerings (ICO) we wspólnym stanowisku kilku chińskich regulatorów rynku finansowego. Zakaz zbierania funduszy w oparciu o tokeny sformułowano szeroko, banki i instytucje finansowe nie mogą uczestniczyć w tego rodzaju praktykach, a biznesy, które pozyskały finansowanie, będą musiały je zwrócić. Natychmiastowy zakaz przeprowadzania ICO to czytelny sygnał, że chińscy regulatorzy uważają nowe zjawisko za zagrożenie dla inwestorów i stabilności rynku finansowego. We wspólnym stanowisku wydanym m.in. przez bank centralny i urzędy nadzorujące rynki kapitałowe oraz banki zapowiedziano nie tylko powstrzymanie przyszłych zbiórek, ale także uderzenie w oszustwa, które bazowały na tym schemacie. ICO, czyli Initial Coin Offering, to mechanizm przypominający połączenie społecznościowej zbiórki (crowdfunding), pierwotnej emisji akcji i wprowadzenie do obiegu nowej kryptowaluty. Rynek ICO rozwija się niezwykle dynamicznie, a w zeszłym tygodniu kryptotokeny wyemitowane przez dwa podmioty były wyceniane już na kwoty przekraczające 1 mld dolarów. Decyzje chińskich władz nie pozostały bez wpływu na rynek głównych kryptowalut, gdzie w ostatnich dniach dominują spadki.

Opracował: Sławek Sobczak