Czwartek był dniem „odprężenia” w stosunkach amerykańsko-chińskich. Z Pekinu nadeszły nic nieznaczące komunikaty o woli kontynuowania rozmów z Amerykanami we wrześniu.  Tymczasem twarde fakty są takie, że w środę rząd USA już oficjalnie wprowadził nowe cła (w wysokości 5 proc.) na 300 mld dolarów chińskiego importu, które zaczną obowiązywać od 1 września i na część towarów od 15 grudnia. Te cła w sierpniu zapowiedział prezydent Trump.

 

Wystarczyła szczypta pozytywnych plotek z frontu wojny handlowej, aby nowojorskie giełdy poszły mocno w górę. Wall Street reagowało w myśl zasady „kupuj plotki, sprzedawaj fakty”. Iskierka nadziei z frontu handlowego wykrzesała całkiem pokaźne wzrosty. S&P500 poszedł w górę o 1,27 proc., docierając na wysokość 2 924,58 pkt. Czyli niemal dokładnie do poziomu, na którym zatrzymywały się wszystkie sierpniowe próby odbicia. Zapewne nieprzypadkowo poziom ten jest wyznaczany przez 61,8 proc. zniesienia spadkowej fali z początku sierpnia. Pomimo niekiedy panicznych nagłówków w mediach S&P500 znajduje się ledwie 3,4 proc. poniżej rekordu wszech czasów ustanowionego raptem… miesiąc temu. Rynek długu (inwersja krzywej terminowej) wysyła recesyjne sygnały, podobnie jak niektóre dane makro (np. spadające inwestycje przedsiębiorstw). Zyski spółek od początku roku zasadniczo stoją w miejscu, a wojna handlowa z Chinami raczej ich nie poprawi. Mimo to amerykańskie akcje wyceniane są bardzo wysoko, przy c/z dla indeksu S&P500 blisko 22.

 

Zbliżający się do stanu Floryda huragan Dorian zmusił Donalda Trumpa do zmiany planu podróży do Polski. Czemu Trump tak bardzo martwi się o Florydę? Właśnie tam znajduje się jego zimowa rezydencja Mar-a-Lago, o której niektórzy mówią, że to drugi Biały Dom. Donald Trump wykupił rezydencję w 1985 r. za 7 mln dolarów. Za udział w tym ekskluzywnym klubie każe sobie płacić i to nie mało. Składka członkowska wynosi 200 tys. dolarów (już jako prezydent Trump podniósł ją dwukrotnie), a do tego 14 tys. dolarów rocznie za możliwość korzystania z takich atrakcji jak: golf, krykiet, spa czy prywatne koncerty.  Trump przyjmuje tu zagranicznych dygnitarzy, jak choćby japońskiego premiera Shinzo Abe oraz prezydenta Chin Xi Jinpinga.  W kontekście wyborów Floryda odgrywa kluczową rolę. Jest to tzw. swing state, czyli “niezdecydowany stan”, w którym ani Demokraci ani Republikanie nie mają zdecydowanej przewagi. W stanie Floryda jest do zdobycia aż 29 głosów elektorskich, które mogą przesądzić o wygranej. Aby zostać prezydentem USA, potrzeba 270 głosów elektorskich z 538. To oznacza, że na Florydzie można zdobyć ponad 10 proc. głosów koniecznych do wygranej.

 

Piątkowy poranek przynosi uspokojenie sytuacji na polskim rynku walutowym. Kurs euro powrócił poniżej 4,39 zł, ale wciąż utrzymuje się tylko nieznacznie poniżej 14-miesięcznego maksimum. W piątek kurs euro kształtował się na poziomie 4,384 zł bez większych zmian względem czwartkowego popołudnia. Dzień wcześniej kurs EUR/PLN najpierw wystrzelił w górę, niemal dochodząc do 4,40 zł, by później spaść do 4,38 zł i następnie znów wzrosnąć do 4,3964 zł. Euro po 4,40 zł to już poważny sygnał ostrzegawczy. Ze słabszym złotym (czyli kursem euro powyżej 4,40 zł) przez ostatnią dekadę mieliśmy do czynienia tylko w roku 2016, 2011 i 2009. Po przekroczeniu tego poziomu ostatnią techniczną barierą dla kursu euro jest poziom 4,50 zł. Wzrostową falę wciąż obserwujemy w przypadku dolara, który na parze z euro wyrównał przeszło 2-letnie maksimum. Przy słabym złotym na polskim rynku przekłada się to na cenę 3,9722 zł a jednego dolara. Po raz ostatni amerykańska waluta była ta droga w kwietniu 2017 roku. Jeśli dolar będzie drożał w dotychczasowym tempie, to poziom 4,00 zł zobaczymy już na początku września.

 

Norweski potentat transportu morskiego, 75-letni John Fredriksen, jest gotów odsprzedać inwestorom duże pakiety udziałów swoich spółek i oddać nad nimi kontrolę, bo chce mniej pracować, pisze Reuters. Fredriksen, którego majątek szacowany jest na ponad 12 mld dolarów, to właściciel specjalizujących się w transporcie morskim ropy i towarów firm Frontline i Golden Ocean, a także właściciela szybów naftowych Seadrill i farm morskich Mowi. W wywiadach prasowych powiedział, że jest wiele sposobów, na przekazania przez niego zarządzania nad biznesem inwestorom. Podkreślił, że nie chce, aby zastąpiły go jego córki.

 

Chiński miliarder Jack Ma stwierdził podczas publicznej debaty z założycielem Tesli Elonem Muskiem, że dzięki rozwojowi sztucznej inteligencji ludzie będą mogli pracować zaledwie 12 godzin w tygodniu – podaje Bloomberg. Wcześniej twórca potęgi Alibaby dał się jednak poznać z wypowiedzi popierających bardzo długie godziny pracy. Ma przywołał przykład elektryczności, dzięki której ludzie mają więcej czasu na przyjemności, np. wieczorne wyjście na karaoke lub tańce. “Myślę, że dzięki sztucznej inteligencji ludzie będą mieli więcej czasu na cieszenie się z bycia człowiekiem” – stwierdził miliarder. Podkreślił, że aby osiągnąć ten cel, obok postępu technologicznego niezbędna jest również reforma edukacji. Twórca potęgi Alibaby dał się wcześniej poznać z wypowiedzi popierających długie godziny pracy. W kwietniu pozytywnie odniósł się do trybu pracy 996, oznaczającego pracę od 9 rano do 9 wieczorem przez 6 dni w tygodniu. W ten sposób pracuje wielu Chińczyków zatrudnionych w dynamicznie rozwijającym się sektorze technologicznym. Miliarder nie obawia się, że na skutek postępu technologicznego dla ludzi zabraknie pracy.  Według rankingu Bloomberga Jack Ma jest 20. najbogatszym człowiekiem na świecie. Jego majątek jest szacowany na ponad 41 mld dol.

 

Producent elektrycznych aut Tesla podniósł ceny niektórych aut w Chinach w związku z mocnym osłabieniem juana, który jest już najsłabszy od ponad dekady, informuje Reuters. Jednocześnie kurs Tesli w handlu przedsesyjnym rośnie o ponad 4 proc. na wieść o zwolnieniu przez Chiny 16 modeli aut z podatku, informuje Reuters. Chińskie Ministerstwo Przemysłu i Technologii Informacyjnych poinformowało na swojej stronie internetowej o wyłączeniu 16 modeli aut elektrycznych produkowanych przez Teslę z podatku od zakupu.  Na wieść o tym akcje amerykańskiego producenta samochodów drożały o blisko 5 proc. w Stanach Zjednoczonych przed otwarciem notowań. Od początku roku akcje Tesli staniały o 33 proc., podczas gdy indeks S&P 500 zyskał 17 proc.

 

Huawei ma wkrótce zaprezentować nowego smartfona – Mate 30. Tymczasem Google twierdzi, że nie może sprzedać chińskiemu gigantowi licencji na pełną wersję Androida i aplikacje, tj. Gmail, Chrome, Youtube czy Google Maps – podaje agencja Reutera.  Biały Dom umieścił Huawei i ponad 100 jego spółek zależnych na “czarnej liście” podmiotów, którym nie można sprzedawać produktów i usług z przynajmniej 25-proc. amerykańskim wkładem własnym. W przedłużonym przed kilkunastoma dniami okresie przejściowym Chińczycy wciąż mogą być zaopatrywani w towary i usługi niezbędne do podtrzymania obecnie oferowanych usług. Nie dotyczy to jednak nowych produktów, a takim właśnie będzie zaprezentowany 18 września w Monachium smartfon Mate 30.  Sytuację mogą jeszcze uratować urzędnicy amerykańskiego Departamentu Handlu. Ponad 130 firm zaaplikowało o przyznanie im licencji na handel z Huawei. Taka zgoda byłaby możliwa, gdyby Biały Dom uznał, że współpraca nie zagraża bezpieczeństwu narodowemu Stanów Zjednoczonych. Na razie żadna specjalna licencja nie została przyznana. W Chinach Huawei jest symbolem gospodarczego, a nawet cywilizacyjnego sukcesu Państwa Środka, ale w wielu krajach Zachodu stał się jednak wrogiem publicznym numer 1 ze względu na podejrzenia o ścisłą współpracę z komunistycznymi władzami. W tych krajach symbolizuje nie tyle imponujący rozwój Chin, ale zagrożenie płynące zza Muru.

Opracował: Sławek Sobczak