
Na Wall Street najpierw radość potem marazm
Nasdaq i S&P500 w czwartek co prawda ustanowiły nowe rekordy wszech czasów, ale druga część sesji stała pod znakiem realizacji zysków. W centrum uwagi inwestorów ponownie znalazł się amerykański rynek pracy. To była kolejna wzrostowa i rekordowa sesja w tym roku. S&P500 po skromnej zwyżce o 0,28 proc. zakończył dzień na poziomie 4 536,95 pkt. Nasdaq zyskał jedynie 0,14 proc., by na zamknięciu osiągnąć wartość 13 331,18 pkt. Dow Jones urósł o 0,37 proc., finiszując z wynikiem 35 443,82 pkt. W drugiej połowie sesji z giełdowych byków wyraźnie uszło powietrze, a Nasdaq ledwo co utrzymał się ponad kreską. Amerykański rynek akcji ma za sobą 10 miesięcy praktycznie nieprzerwanych wzrostów napędzanych ultra-ekspansywną polityką pieniężną Rezerwy Federalnej i dynamiczną odbudową zysków giełdowych spółek. W ostatnich tygodniach nowe rekordy stały się codziennością.
Teraz uwaga inwestorów przeniosła się na amerykański rynek pracy. Opublikowane w czwartek dane były bardzo zachęcające. Raport Challengera pokazał, że w sierpniu amerykańskie firmy zwolniły najmniej pracowników od czerwca 1997 roku. Najniższa w czasach covidowych była też tygodniowa liczba nowych podań o zasiłki dla bezrobotnych. Odczyt na poziomie 340 tys. (wobec oczekiwanych 345 tys. oraz 354 tys. odnotowanych tydzień wcześniej) jest już charakterystyczny dla okresów „normalnej” koniunktury. Dla przypomnienia dodajmy, że wiosną 2020 liczbę nowych bezrobotnych liczono w milionach. Takie dane stanowią obiecujący prognostyk przed piątkowym raportem Biura Statystyki Pracy (BLS). Ekonomiści szacują, że sierpniowe „payrollsy” pokażą utworzenie(a w zasadzie „odzyskanie”) 750 tys. etatów wobec 943 tys. w lipcu. Stopa bezrobocia ma się obniżyć z 5,4 proc. do 5,2 proc. Przy tym lepszy od oczekiwań raport BLS wcale nie musi doprowadzić do wzrostów na Wall Street. Nikt by się chyba nie zdziwił, gdyby było wręcz przeciwnie. Bowiem im szybciej amerykański rynek pracy wróci do przedcovidowej formy, tym mniej Rezerwa Federalna będzie miała pretekstów, aby prowadzić skrajnie ekspansywną politykę monetarną pompującą wyceny aktywów finansowych. Zagrożony cięciem jest przede wszystkim program skupu obligacji, w ramach którego Fed co miesiąc skupuje papiery wartościowe za 120 mld USD płacąc nowo wykreowanymi rezerwami bankowymi. Proceder ten potocznie nazywany jest „drukowaniem pieniędzy”.

Dolar tanieje po fatalnym raporcie z amerykańskiego rynku pracy
Najważniejszą informacją piątkowej sesji była niewątpliwie publikacja raportu z amerykańskiego rynku pracy autorstwa BLS. Po wyniku na poziomie 943 tys. nowych etatów w sektorze pozarolniczym (NFP) z lipca 2021 r., w raporcie sierpniowym ekonomiści spodziewali się pogorszenia sytuacji i wyniku na poziomie 750 tys. W sierpniu br. amerykańska gospodarka wytworzyła natomiast zaledwie 235 tysięcy nowych miejsc pracy, co było dla rynków niezwykle negatywnym zaskoczeniem. Jak wynika z najnowszego raportu amerykańskiego biura pracy (BLS) zmiana zatrudnienia w sektorze pozarolniczym (NFP) w sierpniu 2021 roku wyniosła zaledwie 235 tys. etatów, co okazało się najgorszym rezultatem od lutego 2021 r. Negatywny wydźwięk tej publikacji tłumiła jednak nieco dodatnia rewizja lipcowego odczytu z 943 tys. do 1053 tys. oraz dane dot. inflacji płacowej. Okazało się bowiem, że przeciętne godzinowe wynagrodzenia rosły w tempie 0,6 proc. w skali miesiąca i aż 4,3 proc. w skali roku. Oba odczyty okazały się więc zauważalnie lepsze zarówno od wyników lipcowych, jak i prognoz.
– NFP: 235 tysięcy, prognoza 750 tysięcy, poprzednio 1053 tysiące (zrewidowane dodatnio z 943 tys.)
– Stopa bezrobocia: 5,2 proc., prognoza 5,2 proc., poprzednio 5,4 proc.
– Średnie zarobki godzinowe m/m: 0,6 proc., prognoza 0,3 proc., poprzednio 0,4 proc.
– Średnie zarobki godzinowe r/r: 4,3 proc., prognoza 4,0 proc., poprzednio 4,1 proc.
Analizując zmienność na rynku walutowym dostrzec można, że fatalny odczyt zmiany zatrudnienia w amerykańskim sektorze pozarolniczym przyczynił się do zauważalnej deprecjacji dolara amerykańskiego względem pozostały walut grupy G8.

Kurczą się gospodarki azjatyckich gigantów
Według raportu opublikowanego przez IHS Markit, wskaźnik PMI w Chinach obecnie wyniósł 49,7 w sierpniu, rozczarowując oczekiwania i spadając w porównaniu do 54,9 odnotowanych w lipcu. Tym samym również aktywność biznesowa po raz pierwszy od kwietnia 2020 roku spadła w całym sektorze usług, ze względu na środki wdrożone w celu złagodzenia skutków epidemii COVID-19. Według raportu podanego w nocnych godzinach przez IHS Markit, aktywność biznesowa po raz pierwszy od kwietnia 2020 roku spadła w całym sektorze usług w Chinach, ze względu na środki wdrożone w celu złagodzenia skutków epidemii COVID-19. Wskaźnik Caixin China PMI wyniósł 49,7 w sierpniu, rozczarowując oczekiwania i spadając w porównaniu do 54,9 odnotowanych w lipcu.
Sytuacja podobnie wygląda w Japonii, gdzie wyrównany sezonowo wskaźnik aktywności biznesowej w sektorze usług poprawił się co prawda o 4,5 punktu procentowego i wyniósł 42,9 punktu procentowego w porównaniu do lipca, jednak wynik ten nadal pozostaje poniżej neutralnego poziomu 50. Z raportu wynika, że japoński sektor usług odnotował spadek aktywności biznesowej i nowych zamówień w sierpniu, wraz z ponownym pojawieniem się koronawirusa, który spowodował ponowne zakłócenia w działalności dostawców usług. Według analityków zaufanie co do perspektyw dla aktywności sektora prywatnego pozostało silne w sierpniu, choć wynik ten nadal nie napawa optymizmem. IHS Markit szacuje, że japońska gospodarka wzrośnie o 2,5 proc. w 2021 r., a w połowie 2022 r. szacuje się, że gospodarka powróci do poziomu sprzed pandemii.
