
Na Wall Street odbicie
W centrum uwagi inwestorów pozostaje kwestia podniesienia limitu zadłużenia Stanów Zjednoczonych. Odreagowanie po poniedziałkowych spadkach było całkiem solidne. Dow Jones poszedł w górę o 0,92 proc., finiszując z wynikiem 34 314,67 punktów. S&P500 urósł o 1,05 proc. po tym, jak dzień wcześniej spadł o 1,3 proc. Nasdaq wzrósł o 1,25 proc., odbijając się z najniższych poziomów od lipca i odreagowując przeszło dwuprocentową zniżkę z poprzedniej sesji. Jednakże w dalszym ciągu możemy mówić o jesiennej korekcie, jaka na w połowie września zawitała na rozgrzany do czerwoności amerykański rynek akcji. Inwestorzy muszą się skonfrontować z astronomicznie wysokimi wycenami w otoczeniu zwalniającej gospodarki, prawdopodobnemu ograniczeniu „dodruku” pieniądza przez Fed, wypłaszczeniem dynamiki korporacyjnych zysków i przede wszystkim rosnących rentowności obligacji skarbowych.
We wtorek dochodowość 10-letniech Treasuries poszła w górę o 5 pb., dochodząc do 1,53 proc. To wciąż poziom wręcz śmiesznie niski i wciąż niższy od 1,77 proc. odnotowanych pod koniec marca. Mimo to nasilające się oczekiwania na dalszy wzrost długoterminowych stóp procentowych wywiera presję na mocno wyśrubowane wyceny tzw. spółek wzrostowych. Szczególnie wrażliwe na wzrost stopy dyskontowej są notowane przy bardzo wysokich mnożnikach wielkie spółki technologiczne.
Równocześnie rynki finansowe są coraz bardziej zaniepokojone sytuacją na Kapitolu, gdzie od ponad dwóch miesięcy nie udało się przeforsować nowego limitu zadłużenia Stanów Zjednoczonych. Moratorium zawieszające to ograniczenie dla zadłużenia państwa wygasło w lipcu. Departament Skarbu ostrzega, że jeśli limit nie zostanie podniesiony, to po 18 października rząd USA nie będzie w stanie wywiązywać się ze wszystkich swoich zobowiązań. Jeśli nie wykupiona zostanie jakaś seria obligacji skarbowych, będzie to oznaczało oficjalną niewypłacalność supermocarstwa. Jak na razie taka sytuacja wydaje się scenariuszem skrajnie nieprawdopodobnym. Wszystko to jest tym bardziej kuriozalne, że pełnię władzy w USA ma Partia Demokratyczna: jej kandydat zasiada w Białym Domu, dysponuje większością w Izbie Reprezentantów oraz ma 50 głosów w 100-osobowym Senacie (gdzie w sytuacji remisu głosowanie rozstrzyga wiceprezydent). Analitycy agencji ratingowej Moody’s są przekonani , że przy oporze Republikanów w końcu uda się doprowadzić do porozumienia w szeregach Demokratów i przegłosować podniesienie limitu zadłużenia, zanim Departamentowi Skarbu skończą się pieniądze.
Tymczasem na froncie makroekonomicznym lepiej od oczekiwań wypadł odczyt wskaźnika ISM dla sektora usług. Wrześniowy wynik na poziomie 61,9 pkt. wciąż sygnalizuje bardzo szybkie tempo ekspansji ekonomiczne, któremu jednak towarzyszy niemal rekordowa presja inflacyjna, a biznes zmaga się z licznymi wąskimi gardłami w łańcuchu dostaw. A to może oznaczać, że obecna inflacja wcale nie okaże się „przejściowa” , co może zmusić do działania Rezerwę Federalną i doprowadzić do wcześniejszej podwyżki stóp procentowych w USA.

Mamy rekord, ale nie jest to powód do radości…
Ponad 73 mld dol. deficytu w handlu towarami i usługami zanotowały w sierpniu Stany Zjednoczone. To najgłębiej ujemne saldo w historii – wynika z danych Departamentu Handlu. W porównaniu do lipca import towarów i usług wzrósł o 1,4 proc. do 287 mld dol., czyli najwyższego poziomu w historii. Eksport zwiększył się o 0,5 proc. do 213,7 mld dol. Sprzedaż towarów za granicę była rekordowa. Statystycy zwracają również uwagę m.in. na najniższe od dekady dodatnie saldo w handlu usługami. W danych nadal nie widać słabnącego popytu na zagraniczne towary czy istotnego wpływu zakłóceń w globalnych łańcuchach dostaw. Amerykanie wciąż chętnie kupowali farmaceutyki, zabawki czy ubrania – zauważa “The Wall Street Journal”. Pieniądze wydawali nie tylko konsumenci, ale i biznes, który zmaga się z wysokimi dóbr przemysłowych czy materiałów. Na dodatkowych cłach narzucanych na towary wysyłane z Chin zyskują Wietnam czy Tajwan – w obu przypadkach USA zanotowały w sierpniu rekordowy deficyt handlowy. Ale i w wymianie z Państwem Środka ujemne saldo Stanów Zjednoczonych pogłębiło się – do 31,7 mld dol. Takiego deficytu nie notowano od ponad dwóch lat.
Tymczasem Amerykanie i Chińczycy szykują się do rozmów ws. sporu handlowego. W środę w Zurychu spotkają się doradca prezydenta Bidena ds. bezpieczeństwa narodowego Jake Sullivan i czołowy chiński dyplomata Yang Jiechi. Przed kilkoma dniami przedstawicielka ds. handlu Katherine Tai zapowiedziała, że Waszyngton użyje wszelkich możliwych środków, by zmienić relacje handlowe z Chinami i ukrócić “nieuczciwe praktyki” tego kraju. Oznajmiła też, że USA muszą bronić “do końca” swoich interesów ekonomicznych i kierować się dobrem pracowników.
