Rosja zapłaci za wojnę, jeśli ją wywoła
Obecnie na wschodzie Europy mają miejsce niezwykle istotne wydarzenia z punktu widzenia światowej geopolityki. Rosyjscy żołnierze gromadzą się przy granicy z Ukrainą, a eksperci zachodzą w głowę czy i ewentualnie kiedy może dojść do inwazji rosyjskiej. Jaki może być koszt dla gospodarki Rosji w przypadku inwazji na Ukrainę? Jak informuje niezależna rosyjska gazeta Kommersant w styczniu odpływ kapitału netto z rosyjskiej gospodarki wyniósł 12,8 mld dolarów. Rok wcześniej było to 9 mld dolarów. Natomiast Bloomberg w ubiegłym miesiącu opublikował dane, zgodnie z którymi nałożenie sankcji na Rosję, które zakazują skup długu państwowego przez fundusze zachodnie, kosztować ma Federacje Rosyjską aż 10 mld dolarów rocznie.
Jeżeli dojdzie do eskalacji konfliktu i Putin zaatakuje Ukrainę, z pewnością blok zachodni nałoży kolejne sankcje na Rosję. Jak wylicza Rzeczpospolita, brak dostępu do systemu płatności SWIFT oznaczałby koszt dla Federacji Rosyjskiej rzędu 535 mld dolarów rocznie. Natomiast zakaz udziału zagranicznego w obligacjach samorządów lokalnych to koszt na poziomie 60 mld dolarów. Według ekspertów ewentualna inwazja na Ukrainę będzie oznaczać odpływ kapitału z rynku giełdowego na poziomie porównywalnym jak w okresie 2014-2015 po aneksji Krymu. Z kolei wartość rubla może zdewaluować się nawet o co najmniej 20 procent. Co ciekawe, mimo że ceny ropy naftowej wciąż rosną, a ceny gazu utrzymują się na wysokim poziomie, w ostatnim czasie inwestorzy wycofują środki inwestowane w akcje rosyjskich surowcowych gigantów. Największy wydobywca gazu ziemnego Gazprom potaniał dzisiaj o 4,82 proc., natomiast notowania koncernu naftowego Rosnieft spadły aż o 7,9 proc. Spadki na giełdzie odnotowują także koncerny z branży metalurgicznej. Spółka Sevierstal straciła aż 31,6 proc. swojej wartości, spółka NLMK – 5,6 proc., z kolei koncern MIS – 1,12 proc.
Giganci zarabiają, ale też dają pracę…
2,2 mln pracowników – tyle zatrudniała amerykańska sieć sklepów spożywczych Walmart, która była największym pracodawcą na świecie w 2020 r., jak wynika z danych opublikowanych na macrotrends.net. Drugie miejsce przypadło Amazonowi, który w ciągu czterech lat podwoił liczbę pracowników. Na liście dziesięciu największych prywatnych pracodawców na świecie znalazły się cztery firmy ze Stanów Zjednoczonych, dwie z Niemiec, tyle samo z Chin oraz po jednym z Wielkiej Brytanii i Irlandii. Najliczniej zatrudniała amerykańska sieć sklepów spożywczych Walmart. W 2020 r. stan zatrudnienia w firmie wynosił 2,2 mln osób. Tytuł największego z największych nie wypada Walmartowi z rąk od blisko czterech lat. Najliczniej, bo 2,3 mln pracowników sieć zatrudniała w 2018 r., do czego też wróciła w 2021 r., jak wynika z danych pochodzących z portalu mactrotrends.pl. Walmart nie jest jedyny w zestawieniu TOP10, jeżeli chodzi o reprezentantów amerykańskiego handlu. Zestawienie zamyka bowiem spółka Kroger, która również zajmuje się handlem detalicznym, a która zatrudniała w 2020 r. 435 tys. pracowników.
Drugim największym pracodawcą w skali globu w 2020 r. był Amazon. Korporacja zarządzana przez najbogatszego człowieka na świecie, Jeffa Bezosa, zatrudniała na koniec roku 1,298 mln pracowników. Natomiast patrząc na ostatnie cztery lata, stan zatrudnienia w firmie podwoił się. Jeszcze w 2017 r. Amazon liczył łącznie 566 tys. pracowników.
Volkswagen wraz z niemiecką pocztą były kolejno trzecim oraz czwartym największym pracodawcą na świecie 2020 r. Koncern motoryzacyjny zatrudniał łącznie 662,6 tys. pracowników, co jest jego najwyższym wynikiem w historii. Natomiast Deutsche Post liczyło razem blisko 572 tys. pracowników, czyli więcej od amerykańskiej firmy kurierskiej UPS działającej w wielu krajach na świecie. Patrząc jednak na stan zatrudnienia na przestrzeni lat od 2018 do 2020, to niemieckie przedsiębiorstwo urosło o ok. 24 tys., przy czym w analogicznym czasie UPS zasiliło ponad 60 tys. pracowników.
Dane za 2020 r. dostępne są dla niemalże wszystkich największych korporacji na świecie. Część z nich udostępniła również informacje pokazujące stan zatrudnienia w początek 2021 r. W przypadku firmy Compass Group, spółki z Wielkiej Brytanii zajmującej się dostawami żywności do restauracji, zauważalna jest redukacja etatów na przestrzeni ostatnich lat. W latach 2018 i 2019 firma zatrudniała 600 tys. pracowników. W zestawieniu za 2020 r. zajął piąte miejsce wśród najliczniej zatrudniających z wynikiem 548 143 pracowników. Natomiast na początku 2021 r. liczba pracowników zmalała do 478 tys. Spadki, choć nie tak liczne, dotknęły również korporacje z kraju środka. W przypadku Agri Bank China od 2018 r. pracę w firmie straciło blisko 15 tys. pracowników. Natomiast firma PetroChina, będąca największym chińskim reprezentantem branży petrochemii, w 2019 r. zatrudniała 494 tys. pracowników, by zredukować etaty do 476 tys. w 2020 r.
Jeszcze o Super Bowl
Firmy kryptowalutowe wydały miliony dolarów, aby zareklamować się 13 lutego podczas transmisji z Super Bowl 2022. Według doniesień Wall Street Journal, widzowie najpopularniejszego wydarzenia telewizyjnego zobaczą reklamy Coinbase Global, FTX i Crypto.com. Magazyn Adweek poinformował, że wymienione marki zapłaciły po blisko 7 mln dolarów za 30 sekund reklamy w stacji NBC. To również pokazuje finansową siłę firm kryptowalutowych. Linli Xu, specjalista ds. marketingu wykładający w szkole zarządzania University of Minnesota, powiedział, że jest to dowód na to, że firmy są w tak dobrej sytuacji, że mogą pozwolić sobie na taki wydatek. Co ciekawe, giełda kryptowalutowa FTX.US w ramach kampanii reklamowej związanej z Super Bowl będzie rozdawać darmowe bitcoiny. Nie ujawniono kwoty bitcoinów, które zostaną rozdane, ponieważ będzie to zależało od godziny, w której reklama zostanie wyemitowana na wschodnim wybrzeżu USA. Przykładowo, jeśli reklama zostanie wyemitowana o godzinie 20:50, giełda z siedzibą na Bahamach rozda 8,50 BTC (374 000 dolarów według obecnych cen). Jeśli jednak reklama zostanie wyemitowana później – na przykład o 23:00 – nagroda wzrośnie do 11 BTC (około 484 000 dolarów). Aby wziąć udział w losowaniu nagród, należy obserwować profil twitterowy giełdy i udostępnić wpis z reklamą po jej emisji do godz. 23:59 czasu EST. Konkurs jest dostępny dla mieszkańców USA, z wyłączeniem nowojorczyków.
42 proc. badanych ogląda finał rozgrywek futbolu amerykańskiego Super Bowl specjalnie pod kątem emitowanych przy nim reklam – wynika z ankiety na temat konsumpcji amerykańskich mediów i zachowania zaangażowania marki po ekspozycji reklamy telewizyjnej przez platformę Advocado. Zrealizowane przez Advocado badanie pokazało, że prawie połowa osób (49 proc.) korzysta z dwóch lub więcej ekranów podczas oglądania Super Bowl, a 69 proc. korzysta z drugiego ekranu – zazwyczaj urządzenia mobilnego lub laptopa – po obejrzeniu reklamy, aby znaleźć więcej informacji o produkcie lub usłudze, która przyciągnęła ich uwagę. Dane te wskazują, że marki i agencje mogą w odpowiednim momencie zwiększyć zaangażowanie konsumentów poprzez reklamę na wielu ekranach. – Aby naprawdę nawiązać kontakt z konsumentami i zmaksymalizować zwrot z inwestycji w dzisiejszym ekosystemie, marki i agencje reklamowe potrzebują informacji w czasie rzeczywistym, które pokazują zachowania konsumentów na wszystkich ekranach i platformach – powiedział Jeff Linihan, współzałożyciel, prezes i dyrektor operacyjny Advocado. Fani tegorocznego Super Bowl będą oglądać finał głównie na platformach streamingowych (47 proc.), w sieciach kablowych (41 proc.) lub w telewizji OTA (36 proc.).
Podczas gdy większość ludzi interesuje się samą grą, ankieta wykazała, że 42 proc. włącza finał się specjalnie po to, aby cieszyć się reklamami. Dodatkowo 50 proc. widzów kupuje produkt lub usługę na podstawie jednej z tych reklam. Badanie Advocado wskazuje też, że to telewizja wciąż króluje jeśli chodzi o oglądanie sportu: większość konsumentów (59 procent) obejrzy mecz na swoim telewizorze. Niektórzy będą korzystać z urządzenia mobilnego (16 proc.), laptopa (13 proc.) lub tabletu (12 proc.). Spośród 41 proc. osób, które oglądają wcześniejsze emisje reklam Super Bowl, większość robi to w YouTube (32 procent), mediach społecznościowych (27 procent) lub w mediach głównego nurtu (19 procent).