Sankcje na Rosję pomagają giełdzie
S&P500 stracił we wtorek 1,0 proc. i znalazł się o 10 proc. poniżej historycznego maksimum zanotowanego w styczniu, co oznacza techniczną korektę indeksu, pierwszą od 2 lat. Dow Jones spadł o 1,4 proc., a Nasdaq kończył sesję zniżką o 1,2 proc. Zgodnie z oczekiwaniami amerykańskie rynki akcji negatywnie zareagowały na działania Rosji pogłębiające kryzys ukraiński i wymuszające reakcję w postaci sankcji. Po początkowym wahaniu na początku sesji, kiedy inicjatywę na krótko zdobył popyt, indeksy ruszyły w dół. Dopiero na około dwie godziny przed jej końcem znalazły dno. Dow Jones tracił wówczas ponad 700 pkt. i podobnie jak S&P500 i Nasdaq spadał o ok. 2 proc. Indeksy ruszyły w górę dopiero po ogłoszeniu przez prezydenta Joe Bidena rozpoczęcia nakładania sankcji na Rosję i przedstawieniu kilku konkretów w tej sprawie, które zmniejszyły niepewność co do siły reakcji. W samej końcówce sesji pojawiła się jednak znów podaż, która nie pozwoliła na odrobienie dużej części strat. Pozytywny impuls w postaci wzrostu wskaźników aktywności PMI w lutym nie wywołał większej reakcji, być może z powodu wiadomości o najgorszych od pięciu miesięcy nastrojach konsumentów w tym samym miesiącu. Przez całą sesję rosły rentowności obligacji i spadał indeks dolara. Drożało natomiast złoto i ropa.
Ceny surowców reagują na działania Rosji
Obawy o stabilność podaży ropy w związku z wydarzeniami na Ukrainie spowodowały wzrost cen surowca. Nie był on jednak tak duży jak można się było obawiać. Troy Vincent, analityk DNT powiedział MarketWatch, że ograniczona reakcja rynku wynika z tego, że nie traktuje on jak dotąd poważnie groźby objęcia sankcjami dostaw rosyjskiego gazu i ropy. Zwrócił uwagę, że przy obecnych wysokich cenach energii byłoby to obopólnie szkodliwe dla Europy i Rosji.
Spółki handlujące rosyjską „flagową” ropą oferują ją z największym od wielu lat dyskontem wobec benchmarkowego surowca. Powodem są obawy związane z niepewnością dalszego biegu zdarzeń na Ukrainie, informuje Bloomberg. Trafigura Group oraz handlowa komórka rosyjskiego koncernu Łukoil oferują ropę Urals w cenie o 6,30 dolara poniżej kursu baryłki ropy Dated Brent. Tak dużego dyskonta nie stosowano od co najmniej 11 lat, ustalił Bloomberg. Agencja zauważyła, że inny rosyjski koncern, Surgutneftgas, sprzedał wcześniej ten sam gatunek rosyjskiej ropy z dyskontem wynoszącym 6,0 USD poniżej kursu Dated Brent. To pokazuje jak mocno spadła względna wartość rosyjskiej ropy dostarczanej do Europy w ciągu ostatnich kilku tygodni.
Wydarzenia na Ukrainie wywołały reakcję risk-off, dzięki czemu zdrożało złoto. Jeff Wright, szef inwestycji w Wolfpack Capital powiedział MarketWatch, że złoto od początku lutego drożeje przede wszystkim z powodu kryzysu geopolitycznego wywołanego przez Rosję. W tym czasie jego kurs wzrósł od ok. 1800 do 1900 dolarów. W poniedziałek, po uznaniu przez Rosję separatystycznych „republik” na wschodzie Ukrainy, kurs złota przekroczył 1900 dolarów. Dzień później spadał poniżej tego poziomu po doniesieniach sugerujących możliwość powrotu do rozmów. Nadzieję rozwiał prezydent Władimir Putin występując o zgodę na użycie armii poza granicami Rosji. W efekcie cena złota zaczęła znów rosnąć. Ostatecznie na zamknięciu sesji na Comex kurs uncji złota z kwietniowych kontraktów rósł o 7,60 USD, czyli 0,4 proc., do 1907,40 USD. Oznacza to, że jest najwyższy dla złota z wiodącego kontraktu od czerwca 2021 r.
Cena niklu przekroczyła 25 tys. dolarów za tonę po raz pierwszy od 2011 roku, informuje Bloomberg. Nikiel drożeje od dawna z powodu obaw spowodowanych przez malejące zapasy metalu. Obecnie jego cenę podbija strach, że ostatnie wydarzenia na Ukrainie będą skutkować ograniczeniem dostaw z Rosji, która jest jednym z największych producentów niklu.
Kluczowym czynnikiem, który mógłby uderzyć w Rosję to próba osłabienia cen surowców na świecie. Eksport Rosji w ponad połowie to surowce energetyczne, ale liczą się również metale szlachetne, przemysłowe, pszenica czy również nawozy. Jeżeli Stany Zjednoczone oraz reszta świata chciałaby ograniczyć zapędy Rosji, musi spróbować odwrócić obecny trend na rynku ropy naftowej. Odniosłoby to nie tylko pozytywny skutek w geopolityce, ale również dla samej globalnej gospodarki, która dostałaby kolejny prowzrostowy czynnik.