Rośnie liczba Ukraińców w Polsce

W związku z zagrożeniem rosyjską inwazją skala imigracji ukraińskiej do Polski rośnie. Coraz więcej osób stara się o pobyt w naszym kraju, głównie z uwagi na kwestie zarobkowe. Obywatele Ukrainy coraz częściej decydują się na długoterminowy pobyt. Ilu Ukraińców jest w całej Polsce? Ilu z nich studiuje? Według Głównego Urzędu Statystycznego pod koniec lutego 2020 roku, czyli ostatniego miesiąca przed wybuchem pandemii, w Polsce było 1,39 mln obywateli Ukrainy. Jednak szacunki te mogły być nieco zawyżone, gdyż dane obejmowały rejestry, a nie faktyczną liczbę osób przebywających na terenie RP. Zakład Ubezpieczeń Społecznych mówi o 634,9 tys. ubezpieczonych cudzoziemcach z Ukrainy (dane na koniec października). W 2021 roku w polskich urzędach pracy wpisano łącznie do ewidencji 1,63 mln oświadczeń o zamiarze powierzenia pracy Ukraińcowi. Zgodnie z danymi zaprezentowanymi przez Urząd ds. Cudzoziemców, najpopularniejszymi regionami wybieranymi przez imigrantów są duże aglomeracje miejskie. Najczęściej wybieranymi kierunkami są województwa: mazowieckie, małopolskie, wielkopolskie oraz dolnośląskie. Jeśli chodzi o strukturę wieku,  60 peroc. stanowią osoby w przedziale wiekowym 18 – 40 lat. Mniej jest dzieci do 18. roku życia – 12 proc. oraz osób powyżej 40 lat – 28 proc.

Intensyfikacja imigracji ukraińskiej jest obserwowana od 2014 roku. Imigracji sprzyja sytuacja gospodarcza na Ukrainie, a w ostatnich miesiącach bezpośrednie zagrożenie konfliktem. Duży wpływ na skalę migracji miało również wprowadzenie ruchu bezwizowego oraz ułatwiony dostęp do polskiego rynku pracy. W Polsce ok. 84 proc. obywateli Ukrainy posiada zezwolenie na pobyt czasowy (maksymalnie 3 lata). Te najczęściej są wydawane w związku z podjęciem pracy (77 proc.). Urzędnicy cytowani przez Gazetę Krakowską podają, że społeczność ukraińska stanowi ponad 80 proc. wszystkich cudzoziemców mieszkających w Krakowie. W minionym roku akademickim obywatele Ukrainy stanowili 47 proc. zagranicznych studentów, (ok. 3 proc,. ogółu studentów w Polsce). Według danych opublikowanych w maju ubiegłego roku w Polsce studiowało 38,5 tys. studentów z Ukrainy, nieco mniej niż przed pandemią. Jednak według szacunków w październiku naukę rozpoczęło dużo więcej studentów ze Wschodu, zarówno z Ukrainy, jak i Białorusi. Według ekspertów wybuch wojny oznacza jeszcze większą falę imigracji. Tomasz Hanczarek, prezes zarządu agencji Personnel Service, mówi o nawet 1-3 mln Ukraińców, którzy wyemigrują do Polski, jeśli na Ukrainie rozpocznie się wojna. Dodaje, że rodzimy rynek pracy jest w stanie realnie wchłonąć 0,5 mln pracowników w ciągu pół roku, a następnie kolejne 200 tys.

 

Pączek a sprawa polska

Inflacja nie omija w tym roku nawet tłustego czwartku. Ceny pączków są wyższe niż w 2021 roku i to nawet o 15 proc. Mimo tego większość z nas nie odmówi sobie dziś tego przysmaku. Naszym łupem padną miliony pączków warte tyle co 315 mieszkań.  Ostatni czwartek karnawału ma swoje prawa. Podobno kto nie zje tego dnia pączka, temu szczęście nie będzie sprzyjać. Jest to chyba najlepsza wymówka, aby sobie dziś pofolgować i rozsmakować się w uwielbianych przez Polaków drożdżowych przysmakach. Powszechnie przytaczane szacunki sugerują bowiem, że w tłusty czwartek statystyczny rodak konsumuje po 2-3 pączki. Potrafimy więc naszemu szczęściu pomagać podwójnie, albo i potrójnie. Oznacza to ponadto, że naszym łupem padnie dziś nawet ponad 100 milionów sztuk tych przysmaków.  Do kas cukierników trafi dziś więc całkiem pokaźna suma. Oczywiście ceny pączków są bardzo zróżnicowane. Najtańsze marketowe wersje potrafią kosztować w promocji dosłownie kilkadziesiąt groszy, podczas gdy za najdroższe zapłacimy po kilkanaście złotych za sztukę. Są jeszcze propozycje przygotowane przez cukierników, którzy potrafią na przykład oprószyć pączki płatkami złota, ale to rozwiązanie jest już chyba nadmierną ekstrawagancją. Postanowiliśmy więc oszacować ile kosztować mógłby wysokiej jakości pączek stworzony na podstawie tradycyjnej receptury – smażony na smalcu i napełniony tradycyjną konfiturą różaną robioną rzemieślniczymi metodami. Założyliśmy przy tym, że do kosztów robocizny, energii i materiałów dodajemy 100 proc. marży, z której cukiernik oprócz swojego zysku musi ponadto opłacić lokal, utrzymać sprzęt itp. Efekt? Oszacowaliśmy, że tradycyjny pączek powinien w bieżącym roku kosztować 3,53 zł. To o 15 proc. więcej niż przed rokiem.

Gdyby każdy rodak zamiast 2-3 „statystycznych” pączków wybrał nasz jeden „jakościowy” robiony na podstawie tradycyjnej receptury z dobrych składników i bez żadnych kompromisów, to w ciągu zaledwie jednego dnia – ostatniego czwartku karnawału – wydalibyśmy na pączki ponad 134 mln złotych.Za taką kwotę można kupić prawie 1,5 amerykańskiego czołgu Abrams, ponad ćwierć tysiąca samochodów elektrycznych (Tesla model S) czy 315 mieszkań dwupokojowych w miastach wojewódzkich. W ramach zabawy na liczbach możemy nawet pokusić się o stworzenie indeksu pączkowo-mieszkaniowego. Aby to zrobić, możemy na jednej szali położyć mieszkania, które na 7 największych rynkach zdrożały w ciągu roku o 12,1 proc. (dane NBP), a na drugiej niech wylądują pączki, które podrożały w tym samym czasie o około 15 proc. Efekt jest taki, żew bieżącym roku wartość pączków, które zjemy w tłusty czwartek odpowiada cenie 315 mieszkań dwupokojowych w 7 największych miastach. To o 13 lokali więcej niż przed rokiem. W starciu pączków z mieszkaniami wygrywają więc te pierwsze. Okazuje się bowiem, że w ciągu 12 miesięcy “siła nabywcza” tradycyjnego pączka wzrosła szybciej niż ceny mieszkań.

Złoto cenniejsze przez agresję Rosji

W reakcji na wybuch wojny na Ukrainie dolarowe notowania złota osiągnęły najwyższy poziom od stycznia ubiegłego roku. Ale już notowania kruszcu wyrażone w polskiej walucie po raz pierwszy w historii przekroczyły poziom 8 000 zł za uncję. W nocy Rosja zaatakowała Ukrainę, bombardując ukraińskie cele wojskowe. Jeszcze nie wiadomo, czy dojdzie do inwazji lądowej. Na Ukrainie ogłoszono stan wojenny i mobilizację. Zintensyfikowały się także walki w Donbasie. Dla inwestorów oznacza to nagły wzrost ryzyka geopolitycznego, włącznie tym razem z już poważnym sankcjami gospodarczymi na Rosję.

Kapitał ucieka więc do tzw. bezpiecznych przystani: dolara i amerykańskich obligacji skarbowych, franka szwajcarskiego oraz złota. Notowania tego ostatniego zwyżkowały w czwartek rano o 1,8 proc., osiągając poziom 1 944,25 USD/oz. To najwyższy kurs od stycznia 2021 roku. W ten sposób notowania królewskiego metalu opuściły trwającą od blisko roku konsolidację w przedziale 1675-1915 USD/oz.

Ale już z punktu widzenia polskiego inwestora złoto jest rekordowo drogie. Po raz pierwszy w historii cena kruszcu w przekroczyła 8 000 złotych za uncję. W czwartek rano ceny sięgały 8030 zł/oz i były o 3,7 proc. wyższe niż dzień wcześniej. Warto dodać, że po tej cenie nie dostaniemy fizycznej sztabki lub monety bulionowej. Za fizycznie istniejące złoto musimy zapłacić dodatkową premię. Oznacza to, że najtańsze uncjowe monety kupimy obecnie za ok. 8,5 tys. zł.