Giełdy już na wakacjach…
Wczorajsza sesja nie przyniosła większej zmienności na rynku. Handel na rynku akcji w USA przebiegał spokojnie, a ostatecznie amerykańskie indeksy zakończyły dzień nieznacznie pod kreską. Z kolei na rynku walutowym także próżno szukać większych ruchów. Notowania EURUSD zadowalały co prawda wyjść wczoraj powyżej poziomu 1,06, jednak bez większej dynamiki. Ruch nie okazał się trwały ponieważ kurs szybko cofnął się poniżej wspomnianego okrągłego poziomu, a dziś także widać iż w dalszym ciagu stanowi on krótkoterminowy opór. Z kolei patrząc technicznie na wykres głównej pary walutowej w szerokim ujęciu – dziennym, kluczowa strefa oporowa rozciąga się nieco wyżej – w rejonach 1,0630. Miejsce to wynika nie tylko z wcześniejszych szczytów i dołków, ale także z górnego ograniczenia długoterminowego kanału spadkowego. Wydaje się, że tak długo jak notowania nie zdołają sforsować strefy horyzontalnej przy 1,0630, cały czas można mówić o trendzie spadkowym. Z drugiej strony, wyjście ceny powyżej, może dać szans na wygenerowanie większej korekty wzrostowej z celem nawet na 1,0780 -1,0800 gdzie znajduje się kolejny ważny opór. Akcje w Azji we wtorek podrożały za sprawą decyzji Chin o złagodzeniu niektórych wymogów kwarantanny dla międzynarodowych przybyszów do Państwa Środka – donosi agencja Reutersa.
Globalna gospodarka w dekoniunkturze
Czerwcowe odczyty wskaźników koniunkturalnych świadczą o wchodzeniu globalnej gospodarki w stadium spowolnienia. Indeksy koniunkturalne spadają w USA, strefie euro i Polsce. Światowa gospodarka wpada w dekoniunkturę. To bardzo zła informacja dla banków centralnych, które muszą wybrać, czy walczyć z inflacją i dalej prowadzić silnie restrykcyjną politykę monetarną, czy może nieco poluźnić cykl podwyższania stóp procentowych. Czerwcowe odczyty były zgodne z oczekiwaniami ekonomistów i wskazują na pogarszającą się koniunkturę w gospodarce światowej. Wskaźnik PMI w Stanach Zjednoczonych jest najniższy od 2 lat w przypadku przemysłu oraz od 6 miesięcy w przypadku usług. Taka sama sytuacja jest całej strefie euro. Indeks PMI wyniósł w czerwcu 51,9 pkt i jest to najniższy wynik od okresu lockdownu w początkowej fazie pandemii COVID-19. Taka sama sytuacja jest całej strefie euro. Indeks PMI wyniósł w czerwcu 51,9 pkt i jest to najniższy wynik od okresu lockdownu w początkowej fazie pandemii COVID-19. W Polsce „jak na dłoni” widać silny spadek aktywności gospodarczej. Niestety wskaźniki koniunktury są bardzo blisko poziomu pandemicznego. To głównie efekt słabości popytu, który był głównym determinantem odbudowy polskiej gospodarki po pandemii.
To dopiero początek spowolnienia i zapewne w okresie wakacyjnym z jednej strony odnotowywać będziemy rekordowo wysokie poziomy inflacji w wielu gospodarkach, a z drugiej strony dalsze spadki aktywności gospodarczej. Globalny system społeczno-gospodarczy stoi dziś przed licznymi wyzwaniami, wskutek czego coraz częściej wymienia się zjawisko recesji, jak coś nieuchronnego. Batalia geopolityczna powoduje, że relacje gospodarcze ulegają zaostrzeniu. W kuluarach mówi się nawet o początku końca globalizacji, w której Chiny były głównym graczem — dla Europy Zachodniej spore znaczenie miała także Rosja. Silny wzrost stóp procentowych w USA obnaża mniej rozwinięte gospodarki uzależnione od amerykańskiego dolara. Być może jesteśmy tuż przed kryzysem energetycznym, który uderzy w najbiedniejsze gospodarstwa domowe. Mamy polikryzys, w którego centrum jest wojna rosyjsko-ukraińska. Od jej przebiegu zależeć będzie, kiedy światowa gospodarka ponownie wejdzie na odpowiednie tory.
Problem polega na tym, że mamy dekoniunkturę, zaś obecne działania bankierów są ograniczone, gdyż w dużej mierze inflacja (ale też spowolnienie) w światowej gospodarce to efekt czynników niezależnych od bodźców monetarnych. To znaczy, że banki centralne, ani nie mają zbyt dużego wachlarza możliwości zdławienia inflacji, ani pobudzania wzrostu gospodarczego. Gdyby gospodarka podlegała prawom monetaryzmu, to inflację można byłoby stłumić spadkiem ilości pieniądza w obiegu. Dlaczego więc banki centralne są w trudnym położeniu? Ponieważ nikt nie chce powtórki z lat 80., kiedy Paul Volker obniżył inflację w USA poprzez silny wzrost stóp proc., kosztem globalnej recesji i bankructw multum państw EMDE (co ciekawe wydarzenia te w sporze środowiska ekonomicznego uchodzą za zwycięstwo ekonomii neoklasycznej z keynesizmem). A z drugiej strony wszyscy oczekują, że banki centralne „załatwią sprawę” i obniżą poziom cen w gospodarce. Złożoność przyczyn inflacji oraz dekoniunktura to okoliczności, które wydają się wskazywać kierunek prowadzonej obecnie polityki monetarnej, tzn. podwyżki stóp procentowych powinny być symboliczne (na pewno w polskiej gospodarce, gdyż cykl podwyższania stóp proc. trwa dłużej niż w USA). Chłodna analiza RPP zapewne również doprowadzi ich do podobnych wniosków.
Amerykańska waluta wciąż potęgą
Siła dolara amerykańskiego (USD) utrzymuje się na wieloletnich maksimach, gdy Rezerwa Federalna przoduje w globalnym cyklu podwyżek stóp procentowych. Jednak ten trend zniknie w 2023 r., gdy inne główne banki centralne będą kontynuować normalizację swoich polityk monetarnych, donoszą ekonomiści z CIBC Capital Markets. Póki co zacieśnienie amerykańskiej polityki pieniężnej wciąż ma wiele podwyżek przed sobą, a wolniejszy wzrost w USA prawdopodobnie wpłynie na resztę świata. W związku z tym ekonomiści z HSBC oczekują, że dolar będzie dalej zyskiwał. Indeks dolara (DXY) konsoliduje we wtorek nieco powyżej poziomu wsparcia 103,82. Chociaż przewodniczący Powell na ostatnim posiedzeniu był mniej zaangażowany w możliwość kolejnej podwyżki o 75 punktów bazowych w lipcu, eksperci z CIBC nadal widzą ryzyko przechylenia się polityki monetarnej w jastrzębim kierunku. – Ostatecznie prognozujemy spowolnienie wzrostu i inflacji jako przekonujące argumenty dla Fed do wycofania się z tego, za czym opowiadają teraz jego najbardziej jastrzębi członkowie, torując drogę do słabszego dolara w 2023 r. – napisano w raporcie.
Jednak jak podkreślają eksperci nie będzie to oczywiste w ciągu najbliższych kilku miesięcy, pozostawiając krótkoterminowe ryzyka nadal przechylone w kierunku siły USD, który może utrzymać lub nawet dalej poszerzać swoje ostatnie zyski. Zacieśnienie amerykańskiej polityki pieniężnej wciąż ma wiele przed sobą, a wolniejszy wzrost w USA prawdopodobnie wpłynie na resztę świata. W związku z tym ekonomiści z HSBC oczekują, że dolar będzie dalej zyskiwał. W ocenie strategów zacieśnianie amerykańskiej polityki trwa w najlepsze, co może stanowić dalsze zagrożenie dla globalnej dynamiki wzrostu. – Naszym zdaniem, im większe ryzyko w dół dla globalnego wzrostu, tym większe ryzyko w górę dla dolara i odwrotnie – wskazano w raporcie. Prognozy analityków dla dolara opierały się na połączeniu dwóch sił, które do tej pory powodowały jego umocnienie:
– Jastrzębi Fed;
– Wolniejszy globalny wzrost.
– Te dwa czynniki stanowiły podstawę i będą nadal wspierać nasz pogląd na silniejszego dolara w nadchodzących miesiącach – podsumowano.