Ropa rekordowo droga
Cena ropy naftowej Brent pomimo spektakularnego rajdu nie przebiła jeszcze rekordowych szczytów z 2008 roku. Przynajmniej, jeśli spoglądamy na kurs surowca wyrażany w dolarach. Gdy spojrzymy na ceny ropy Brent w euro, to jest ona obecnie najdroższa w historii. Zdaniem analityków banku inwestycyjnego MUFG, to jeszcze nie koniec zwyżki. Europa stoi obecnie w obliczu jednych z największych w historii zakłóceń w przepływach energii. Rzecz jasna spora w tym rola rosyjskiej inwazji na Ukrainę i jej gospodarczych konsekwencji, ale podwaliną pod ten problem były także skutki zamieszania wywołanego pandemią koronawirusa. W związku z tym, analitycy MUFG uważają, że to właśnie Europa będzie w centrum procesu przywracania równowagi. Wnioskiem jest to, że to ropa naftowa denominowana w euro jest obecnie kluczowym wskaźnikiem, który należy obserwować pod kątem poziomu destrukcji popytu. Cena ropy Brent w euro jest obecnie notowana na rekordowych poziomach w okolicach 110 euro za baryłkę. To znacznie wyżej niż 93 euro za baryłkę w 2008 r. Dla porównania, cena ropy Brent w dolarach wynosi obecnie około 115 dol. za baryłkę, czyli znacznie poniżej maksimum wszechczasów z 2008 roku o wartości 147 dol. za baryłkę.
Analitycy MUFG są przekonani, że to nie koniec. Ich zdaniem, historyczne szczyty ceny ropy Brent mogą wynieść nawet 134 euro za baryłkę w III kw. 2022 roku. Te samy poziomy wyrażone w USD zakładają, że w tym okresie ropa Brent może osiągnąć peak na poziomie 141 dol. za baryłkę, czyli poniżej szczytu z 2008 r. – Przewidujemy zatem, że geograficznie więcej destrukcji popytu nastąpi na kontynencie europejskim, raczej niż gdzie indziej, a maksymalny próg bólu będzie zależał od kondycji bilansów europejskich przedsiębiorstw, struktury wskaźników oszczędności konsumentów i kontroli cen. – zaznaczyli analitycy MUFG. Ropa naftowa podrożała o około 50 proc. od początku roku, po tym gdy zyskała 50 proc. w całym 2021 roku. Jednocześnie dolar amerykański od połowy 2021 r. dolar amerykański zyskał 15 proc. Powoduje to kryzys bilansu płatniczego w wielu krajach importujących ropę naftową, zwłaszcza w bardziej wrażliwych gospodarkach rynków wschodzących. Dodatkowo Europa cierpi z powodu zwiększonej presji inflacyjnej. W krajach, które odpowiadają za około 40 proc. światowego popytu na ropę, jej cena w lokalnej walucie (euro) jest rekordowa. Część rynku z nadzieją patrzy na działania banków centralnych związane z walką z inflacją przez podwyżki stopy procentowej. EBC jak do tej pory jeszcze tego nie dokonał. Jednak zdaniem MUFG, to i tak nieistotne.
Kryzys energetyczny dotknął Azję i Australię
Na Sri Lance ludzie stoją w kilometrowych kolejkach, żeby zatankować paliwo. W Bangladeszu sklepy zamykane są o godzinie 20.00, aby oszczędzać energię. W Indiach i Pakistanie przerwy w dostawie prądu zmuszają szkoły i firmy do zamknięcia, a mieszkańców do duszenia się bez klimatyzacji podczas śmiertelnych fal upałów. CNN przytacza tylko niektóre z bardziej przykuwających uwagę przykładów z regionów Azji i Pacyfiku, gdzie różne kraje zmagają się z najgorszym od lat kryzysem energetycznym, a także z rosnącym niezadowoleniem i niestabilnością spowodowaną wzrostem kosztów utrzymania. W Sri Lance i Pakistanie kryzys jest namacalny. Gniew społeczny doprowadził już do rezygnacji wielu ministrów w Kolombo i przyczynił się do upadku Imrana Khana jako premiera w Islamabadzie. Oba kraje zostały zmuszone do podjęcia desperackich kroków, zwracając się z prośbą o pomoc do Międzynarodowego Funduszu Walutowego i wprowadzając krótsze tygodnie pracy w celu zaoszczędzenia energii. Nawet w stosunkowo bogatych krajach, takich jak Australia, zaczynają pojawiać się obawy ekonomiczne, ponieważ konsumenci odczuwają skutki wyższych rachunków za energię. Hurtowe ceny energii elektrycznej w pierwszym kwartale 2022 r. wzrosły o 141 proc. w porównaniu z rokiem ubiegłym. Po raz pierwszy w historii, 15 czerwca, rząd australijski zawiesił na czas nieokreślony funkcjonowanie krajowego rynku energii elektrycznej, próbując w ten sposób obniżyć ceny, zmniejszyć presję na łańcuch dostaw energii i zapobiec przerwom w dostawach prądu.
Jednak to sytuacja w Indiach, gdzie zapotrzebowanie na energię elektryczną osiągnęło ostatnio rekordowy poziom, najlepiej ilustrują, dlaczego mamy do czynienia z kryzysem globalnym, a nie regionalnym. Trzeci co do wielkości emitent dwutlenku węgla na świecie ogłosił 28 maja, że państwowy koncern Coal India będzie importował węgiel po raz pierwszy od 2015 roku. Chociaż każdy z tych krajów boryka się z innymi okolicznościami, wszystkie zostały dotknięte podwójnym skutkiem pandemii koronawirusa i wojny rosyjskiej w Ukrainie – wydarzeniami, które podważyły wcześniejsze założenia dotyczące linii zaopatrzenia i bezpieczeństwa regionalnego, a w rezultacie pogrążyły świat planowania gospodarczego w chaosie. Eksperci twierdzą, że u podstaw problemu leży rosnące niedopasowanie podaży i popytu. W ciągu ostatnich kilku lat pandemia utrzymywała popyt na energię na niezwykle niskim poziomie. W pierwszym kwartale 2020 r. globalne zużycie energii elektrycznej spadło o ponad 3 proc., ponieważ blokady i inne ograniczenia spowodowały, że pracownicy pozostali w domach, samochody nie jeździły, a statki utknęły w portach. Teraz jednak popyt na paliwa wzrasta – a nagła konkurencja sprawia, że ceny węgla, ropy i gazu osiągają rekordowe poziomy. Tendencję tę podkręca inwazja Rosji na Ukrainę, która jest trzecim co do wielkości producentem ropy naftowej na świecie i drugim co do wielkości jej eksporterem. Ponieważ Stany Zjednoczone i wielu ich sojuszników nałożyło sankcje na rosyjską ropę i gaz, wiele krajów zaczęło szukać alternatywnych źródeł zaopatrzenia, co jeszcze bardziej zaostrzyło rywalizację o ograniczone dostawy.
Chociaż ceny importowanej energii wzrosły dramatycznie na całym świecie, przy pięciokrotnie wyższych cenach węgla niż rok temu i dziesięciokrotnie wyższych cenach gazu ziemnego niż w ubiegłym roku, eksperci twierdzą, że istnieją powody, dla których niektóre gospodarki azjatyckie (szczególnie te rozwijające się, zależne od importu) ucierpiały najbardziej. Zdaniem Antoine’a Halffa, starszego adiunkta w Centrum Globalnej Polityki Energetycznej Uniwersytetu Columbia, biedniejsze kraje, które dopiero się rozwijają lub dopiero się uprzemysławiają, po prostu nie są w stanie konkurować z bardziej zasobnymi w pieniądze rywalami, a im więcej będą musiały importować, tym większy będzie ich problem. Pod presją opinii publicznej rządy i politycy mogą ulec pokusie powrotu do tańszych, bardziej zanieczyszczonych form energii – takich jak węgiel – bez względu na wpływ na zmiany klimatyczne. Takie działania już się rozpoczęły. Naukowcy twierdzą, że radykalne ograniczenie wydobycia węgla jest konieczne, aby ograniczyć najgorsze skutki globalnego ocieplenia, jednak trudno będzie to osiągnąć bez zaangażowania jednego z największych emitentów dwutlenku węgla na świecie. Jeśli wzrost temperatury przekroczy zakres wyznaczony przez paryskie porozumienie klimatyczne (utrzymanie wzrostu średniej globalnej temperatury na poziomie od 1,5 do 2 stopni Celsjusza), nawet chwilowo, naukowcy sugerują, że niektóre z wynikających z tego zmian na naszej planecie mogą być nieodwracalne.