Światowy handel zależny od humoru pracowników

Każda fala szoku podażowego, która uderzała w światową gospodarkę w czasach pandemii, miała swojego kozła ofiarnego. Tym razem za przestoje mogą odpowiadać niezadowoleni pracownicy. Pierwszy szok podażowy dotyczył kontenerowców i pojawił się pod koniec 2020 roku, gdy amerykańscy konsumenci w środku pandemii masowo zamawiali wszystko, począwszy do zabawek do ogrodu, a skończywszy na wyposażeniu domowych biur. W 2021 roku firmy zamówiły zbyt dużo części i produktów, aby uniknąć późniejszych niedoborów, zaś seria dziwnych wydarzeń, takich jak np. zablokowanie Kanału Sueskiego, doprowadziła światową gospodarkę na skraj paraliżu. Pierwsza połowa 2022 roku upłynęła pod znakiem dodatkowej niepewności w światowej gospodarce na skutek rosyjskiej inwazji na Ukrainę oraz wprowadzania przez Chiny ścisłych lockdownów. Z kolei druga połowa obecnego roku może przynieść czwarty już szok podażowy, którego przyczyną będzie niedobór pracowników. Może się stać tak dlatego, że po latach stagnacji wynagrodzeń, niezadowoleni pracownicy będą chcieli podwyżek. Powód jest prosty – ich realne pensje kurczą się wraz z rosnącą inflacją. Dotyczy to szczególnie tych branż, które zapewniały funkcjonowanie całym gospodarkom w czasie pandemii, np. logistyki.

Pracownicy wciąż też chorują i potrzebują czasu, aby wyzdrowieć. Porty w Europie Północnej należą dziś do tych najbardziej zatłoczonych na świecie – częściowo ze względu na epidemię Covid i sporadyczne przypadki przestojów w pracy. Porty od Antwerpii w Belgii po Hamburg w Niemczech zapychają się, ponieważ lądowe sieci kolejowe i drogowe nie nadążają z transportem towarów. Groźba strajku może doprowadzić do zatłoczenia portów, tak jak ma to miejsce w przypadku portu w Savannah w stanie Georgia, gdzie kolejka statków czeka na wpłynięcie. Częściowym powodem tej sytuacji jest fakt, że importerzy przekierowują tu transporty z Azji, które pierwotnie miały płynąć do najbardziej obleganych portów, np. w Los Angeles. Kontrakty dokerów z Zachodniego Wybrzeża wygasły w ubiegły piątek a rozmowy ws. nowych umów wciąż trwają. Na początku tego tygodnia na wodach wokół Savannah znajdowało się 31 kontenerowców oczekujących na wpłynięcie do portu. Szacowany czas oczekiwania na wpłynięcie zwiększył się z ośmiu do dziesięciu dni. W Nowym Jorku opóźnienie sięga już 20 dni.

Być może najbardziej widocznymi oznakami niezadowolenia pracowników jest sytuacja na lotniskach w USA i w Europie. Przewoźnicy odwołują tysiące lotów z powodu braku personelu – członków załóg, stewardes i pilotów. Nadejście sezonu wakacyjnego miało być okazją do powrotu normalnego ruchu, ale wystąpiły poważne turbulencje w postaci braków pracowników. Niestabilność z obszaru transportu pasażerskiego może wpłynąć na rynek cargo, gdzie w ciągu ostatnich dwóch lat ceny poszły w górę, ponieważ zmniejszono pojemność ładowni pod pokładami samolotów pasażerskich. Jak widać na indeksie Drewry Air Freight, stawki obniżyły się względem szczytowych poziomów, ale wciąż są ponad dwa razy większe niż przed wybuchem pandemii. Teraz należy szczególnie obserwować ceny lotniczego frachtu, gdyż pod koniec lipca wygasają europejskie przepisy pozwalające na dodatkowy transport towarów tam, gdzie nie ma wystarczającej liczby pasażerów. W takiej sytuacji jakikolwiek strajk na Zachodnim Wybrzeżu USA może spowodować gwałtowny wzrost kosztów transportu lotniczego cargo.

 

Czeka nas hossa na bitcoinie?

Bitcoin wzrósł na przestrzeni ostatnich dni o 3 tysiące dolarów z 19 tysięcy dolarów do 22 tysięcy dolarów. W dalszym ciagu utrzymuje się on jednak 58 proc. poniżej szczytu wszech czasów z listopada 2021 r., kiedy to za jednego Bitcoina zapłacić trzeba było aż 69 tysięcy dolarów. Wiele osób dostrzega także, że pomimo ostatniego odbicia, wciąż istnieje niewiele powodów, które skłaniają inwestorów do zakupu BTC i altcoinów. Nie zmienia to jednak fakt, że Ci którzy zakupili już kryptowaluty, wierzą w ich powrót na ścieżkę wzrostów. Z badania przeprowadzonego przez Appinio wynika, że pomimo obserwowanej od listopada 2021 r. wyprzedaży na rynku kryptowalut, ponad połowa (55 proc.) inwestorów utrzymała swoje inwestycje, a zaledwie 8 proc. zdecydowało się sprzedać posiadane coiny. Sugeruje to, że przekonanie co do potencjału wzrostowego Bitcoina i szerokiego rynku kryptowalut większości inwestorów kryptowalutowych pozostaje silne. Badanie wykazało również, że 33 proc. amerykańskich inwestorów inwestuje w kryptowaluty, a 40 proc. inwestorów uważa, że “Bitcoin stanowi najlepszą okazję inwestycyjną w ciągu najbliższych trzech miesięcy.” Kiedy poproszono ich jednak o wskazanie największych krótkoterminowych zagrożeń, 66 proc. respondentów wymieniło rosnącą inflację, 39 proc. zwróciło uwagę na stan gospodarki światowej, a 34 proc. na konflikt międzynarodowy. – Pomimo tych czynników, inwestorzy wykazują się dojrzałością i zrozumieniem, i nie pozwalają, aby emocje wpływały na ich decyzje inwestycyjne – wskazała Callie Cox, anality eToro.

Wśród osób, które zakładają ożywienie na wykresie BTC pod koniec br., wymienić możemy, chociażby Mike’a McGlone’a – starszego stratega ds. towarów z Bloomberga. Zauważył on, iż obecne wskaźniki wykazują podobne sygnały dna bessy, co w 2018 r.  Analizując dane z Bloomberg Galaxy Crypto Index (BGCI) oraz 50-tygodniowe i 100-tygodniowe średnie kroczące dla ceny BTC, zauważył on pewną zależność z rynkiem niedźwiedzia z 2018 r.  Obecne wskaźniki wykazują podobne sygnały dna bessy jak kilka lat temu. Podkreślił on również, że poprzedzały one silne odbicie w pierwszej połowie 2019 r.  Choć Bitcoin potaniał o 70 proc. od swojego szczytu wszech czasów, Mike McGlone zakłada, iż w przyszłości kryptowaluta ta z pewnością pobije rekord w wysokości 68,7 tys. dol. za monetę. To by oznaczało ponad 3-krotny wzrost od aktualnych poziomów cenowych. Według stratega z Bloomberga Bitcoin jest na dobrej drodze do największej z hoss w historii. Zakłada on przy tym, że adopcja BTC będzie dalej się pogłębiała.