Minął fatalny dla Wall Street tydzień
W piątek główne rynki amerykańskie nie mogły pochwalić się silniejszym akcentem, co jednak często spotykane jest przed długimi weekendami. Indeksy z USA odnotowały spadki, a przewodził w nich indeks technologiczny Nasdaq 100, który odnotował finalnie 1,44% spadku. Główny ośrodek handlu wraca dopiero podczas wtorkowej sesji ponownie do obrotu. Główne indeksy na Wall Street zakończyły ostatnią sesję tygodnia głęboko na minusie, ponieważ obawy o inflację nadal napędzają negatywne nastroje wśród inwestorów. Dodatkowo fakt, że rynek amerykański wraca do handlu dopiero od wtorkowej sesji podsycał obawy o możliwość niższego otwarcia. Tego dnia prezydent USA, Joe Biden zapewnił, że istnieją wczesne oznaki, że rekordowe wskaźniki inflacyjne zaczynają wyhamowywać, pomimo szerokiego konsensusu Rezerwy Federalnej, że ceny konsumpcyjne prawdopodobnie pozostaną podwyższone przez jakiś czas. Urzędnicy Fedu zgodzili się, że ceny konsumpcyjne mogą pozostać jeszcze na wyższych poziomach, co skłoniło bank centralny do wprowadzenia kilku podwyżek stóp w celu spowolnienia gospodarki.
Przewodniczący Fed Jerome Powell ostrzegł w zeszłym tygodniu, że doprowadzenie inflacji do docelowych 2% zajmie trochę czasu i będzie wymagało trwałego okresu wolniejszego wzrostu gospodarczego, wywołując obawy, które doprowadziły do znacznej wyprzedaży rynku. Tymczasem komentując najnowsze dane o zatrudnieniu, Biden zauważył, że USA stworzyły 10 milionów nowych miejsc pracy od czasu objęcia przez niego urzędu, co oznacza najszybszy wzrost w historii Ameryki. Gospodarka amerykańska dodała 315 000 nowych miejsc pracy w sierpniu, jak wynika z najnowszych danych Biura Statystyki Pracy, a odczyt nieznacznie przekroczył oczekiwania rynku. Finalnie indeks Dow Jones spadł o 1,07% co przełożyło się na 337 punktów spadku na zamknięciu. Tymczasem technologiczny indeks Nasdaq 100 spadł o 1,44% a S&P 500 stracił 1,07%. Kurs euro wzrósł nieznacznie w stosunku do dolara amerykańskiego.
Indeksy się cofną, czeka nas światowy kryzys?
Zdaniem analityków Wells Fargo, obecne spadki nie są jeszcze zakończone, a amerykańskie akcje mogą spaść o kolejne 9%. Kolejny kluczowy poziom wsparcia dla S&P 500 to 3900 pkt. Natomiast warto przypomnieć, że w czerwcu S&P 500 zniżkował w rejon 3 650 pkt. Tłem do negatywnych prognoz są wspomniane już wypowiedzi prezesa FED, ale i pojawiające się problemy z płynnością, czy też nie najlepsze prognozy gospodarcze. Zdaniem szefa strategii rynkowej Wells Fargo, Paula Christophera, zwłaszcza rynek obligacji korporacyjnych wykazuje problemy wraz z coraz mocniejszym zacieśnianiem polityki monetarnej. Jednoczesna stanowcza postawa FED, która głosi obecnie, że stopy pozostaną wysokie tak długo, jak długo inflacja nie zostanie opanowana w pełni, sprawia, że rynek akcyjny w Stanach Zjednoczonych notuje obecnie korektę. Co więcej, kolejne podwyżki stóp procentowych sprawią, że amerykańska gospodarka może doświadczyć recesji w połowie 2023 roku. Świadczą o tym obecne dane, które wskazują na coraz wyraźniejsze spowolnienie gospodarcze. Do tego analitycy podkreślają, że realne wynagrodzenia w USA zaczynają maleć, a zgromadzone oszczędności gospodarstw domowych się wyczerpują.
W wywiadzie udzielonym dla CNBC, Niall Ferguson ostrzega, że świat znajduje się obecnie w kryzysie podobnym do tego z lat 70. XX wieku. Były to czasy wstrząsów finansowych, politycznych i gospodarczych, jednak teraz według znanego historyka może skończyć się jeszcze gorzej. Podobieństw można też szukać w przypadku obecnej wojny na Ukrainie, wojna arabsko-izraelska w 1973 r., również doprowadziła do starcia ówczesnych supermocarstw. Niall Ferguson, wybitny historyk przemawiając do CNBC na Ambrosetti Forum we Włoszech, powiedział, że katalizator niezbędny do wywołania powtórki z lat 70-tych, a mianowicie inflacja i konflikt międzynarodowy już się wydarzył. – Błędy polityki pieniężnej i fiskalnej z zeszłego roku, które spowodowały tę inflację, są bardzo podobne do błędów lat 60-tych jak i tych z 1973 roku. Dostajesz wojnę, ta wojna trwa znacznie dłużej niż wojna z 1973 roku, więc szok energetyczny, który powoduje, będzie w rzeczywistości bardziej trwały – powiedział Niall Ferguson. – Dlaczego nie miałoby być tak źle, jak w latach 70-te? Rozważmy możliwość, że obecne lata 20-te mogą być gorsze niż lata 70-te wśród powodów tego jest obecnie niższy wzrost produktywności, wyższy poziom zadłużenia i mniej korzystna demografia obecnie niż 50 lat temu. Przynajmniej w latach 70-tych mieliśmy odprężenie między supermocarstwami. Nie widzę obecnie tego między Waszyngtonem a Pekinem – dodał.
Kryzys lat 70-tych to przede wszystkim kryzys energetyczny, który razem z polityką reglamentacji prezydenta Nixona doprowadziła do znacznych wzrostów cen ropy i jej niedoborów na stacjach benzynowych. W tym samym czasie w gospodarce amerykańskiej doszło do jednoczesnej recesji i inflacji (tzw. stagflacji). Kryzys energetyczny z lat 1973-74 to kluczowy moment w historii politycznej, kulturalnej i gospodarczej USA oraz centralny rozdział w historii światowej gospodarki naftowej. – Ludzie lubią wierzyć, że globalne wstrząsy zdarzają się z pewnym stopniem porządku lub przewidywalności, ale to jest błędem. W rzeczywistości, zamiast być równomiernie rozłożone w całej historii, jak krzywa dzwonowa, katastrofy zdarzają się nieliniowo i wszystkie naraz. Rozkłady w historii naprawdę nie są normalne, szczególnie jeśli chodzi o takie rzeczy jak wojny i kryzysy finansowe lub, jeśli o to chodzi, pandemie – powiedział Ferguson. – Zaczynasz od zarazy lub czegoś, czego nie widzimy zbyt często, naprawdę dużej globalnej pandemii – która zabija miliony ludzi i zakłóca gospodarkę na różne sposoby. Potem uderzył w niego duży szok monetarny i fiskalny. A potem dodajesz szok geopolityczny. Ta błędna kalkulacja prowadzi ludzi do nadmiernego optymizmu i ostatecznie nieprzygotowania do radzenia sobie z poważnymi kryzysami. W ich głowach świat jest czymś w rodzaju zbioru średnich i prawdopodobieństwa, nie będzie naprawdę złych wydarzeń – powiedział.
Niall Ferguson to szkocko-amerykański historyk mieszkający w Stanach Zjednoczonych, który zajmuje się pracą badawczą w Hoover Institution na Uniwersytecie Stanforda oraz programem „Applied History Project” na Uniwersytecie Harvarda. Wcześniej był profesorem na Uniwersytecie Harvarda, London School of Economics, New York University, profesorem wizytującym w New College of the Humanities oraz starszym pracownikiem naukowym w Jesus College, Oxford, Anglia. Ferguson pisze i wykłada na temat historii międzynarodowej, historii gospodarczej i finansowej oraz brytyjskiego i amerykańskiego imperializmu. Ma pozytywne poglądy na temat Imperium Brytyjskiego. Kiedyś ironicznie nazwał siebie “w pełni opłaconym członkiem nieimperialistycznego gangu” po inwazji na Irak w 2003 r. W 2004 r. był jednym ze 100 najbardziej wpływowych ludzi na świecie magazynu Time.