Co się dzieje na rynku kryptowalut?
Anonimowy inwestor kryptowalut stał się niespodziewanie największym wielorybem na rynku Bitcoina (BTC), z angielskiego „Bitcoin Whale” po zgromadzeniu 144 664 monet o wartości ponad 2,4 miliarda dolarów na swoich portfelach. Według danych z BitInfoCharts, nieznany podmiot pokonał dotychczasowych liderów na liście najbogatszych, a jego zasoby są obecnie mniejsze tylko od zimnych portfeli największych giełd kryptowalutowych na świecie, w tym Binance oraz Bitfinex. Jak podaje BitInfoCharts, wieloryb trzyma obecnie 800 milionów dolarów w niezrealizowanych stratach, ceny Bitcoina poniżej 17 tys. dol. jak na razie nie zmusiły go jednak do sprzedaży ogromnego majątku.
Ponieważ portfel nie został jeszcze zidentyfikowany jako żaden znany podmiot, nie jest jasne, czy należy on do giełdy, instytucji finansowej, czy też osoby prywatnej. Analityk on-chain Venturefounder stwierdzał na Twitterze, że aktywność wieloryba nie wskazuje na to, że mógłby to być portfel należący do platformy kryptowalutowej. – Chociaż może to być cold wallet giełdy, takiej jak Robinhood, wolumen transakcji i ich schemat nie wydaje się wspierać tej tezy, są one niespójne z innymi zimnymi portfelami. Wiele instytucji skupuje jednak dołek i sprzedaje rajd – komentował.
Tylko 14 listopada podmiot kupił 1200 BTC w dwóch oddzielnych transakcjach, z cenami wejścia 16 944 i 16 672 dolarów. Wieloryb zaczął zwiększać tempo akumulacji w momencie spadków BTC po rozregulowaniu rynku wywołanym upadkiem giełdy kryptowalutowej FTX w ubiegłym tygodniu. Bitcoin kosztuje dziś 16,8 tys. dol., spadając o 20% w ciągu ostatniego tygodnia i 76% w dół od szczytu z listopada 2021 r.
Jak wskazują dane firmy analitycznej Glassnode, najwięksi posiadacze BTC w swoich portfelach – czyli wspomniane wieloryby BTC – kontynuują sprzedaż. Ma to sugerować, że Bitcoin cały czas znajduje się w fazie dystrybucji, w którą wszedł jeszcze w sierpniu tego roku. Nie dotyczy to jednak najmniejszych graczy z portfelami nieprzekraczającymi 1 BTC, oni bowiem aktywnie kumulują kryptowaluty. W trakcie minionego weekendu miejsce miał również bardzo ciekawy ruch „prastarych” monet, które pozostawały uśpione przez 11 lat. Z portfeli wytransferowano łącznie 2000 BTC wartych obecnie niespełna 34 mln dol. Pierwsze transakcje w sieci BTC odbywały się w maju 2010 roku. Bitcoiny z kwietnia 2011 należały więc do „wczesnych przysposabiających” innowacje. Możliwe jest również, że ktoś kto wykopał BTC prawie 10 lat temu dopiero teraz sobie o nich przypomniał albo odzyskał dostęp do starego portfela. Utrata dostępu do „starych” BTC w pewnym okresie była czymś niezwykle powszechnym. Według zeszłorocznych danych, nawet 34% łącznej podaży Bitcoina mogło zostać utracone bezpowrotnie na wyrzuconych na śmietnik dyskach twardych, spalonych nośnikach pamięci zewnętrznej lub portfelach, do których ktoś zapomniał hasła.
Coraz ciekawiej wokół Elona Muska
Elon Musk ostatnio wywołuje kontrowersje głównie przez swoje rządy w Twitterze. Teraz jednak miliarder będzie musiał się tłumaczyć przed sądem z wysokości swoich zarobków w Tesli. Tych, dzięki którym jest najbogatszą osobą na globie. Część akcjonariuszy Tesli, w tym Richard J. Tornett, uważa, że Musk wykorzystał swoją kontrolę nad firmą, aby “zabezpieczyć dla siebie ogromny pakiet wynagrodzeń”. Gdy ustalano kilka lat temu wysokość tego pakietu, mogła ona wynosić nawet 56 mld dol. Niewykluczone, że był to największy pakiet, jeśli chodzi o wynagrodzenie dla jakiegokolwiek szefa firmy notowanej na giełdzie.
Na wynagrodzenie oczywiście w dużej mierze składały się akcje samej Tesli. Tornett uważa, że Musk wywalczył w firmie tak duży pakiet, by “sfinansować swoje osobiste ambicje kolonizacji Marsa”. Dzięki akcjom Tesli Musk stał się zresztą najbogatszą osobą na świecie. Proces w tej sprawie odbędzie się w sądzie w stanie Delaware. 16 listopada ma zeznawać tam sam Elon Musk. Jak przypomina serwis CNN, wysokie zarobki prezesów najważniejszych firm od lat budzą gigantyczne emocje. Jeśli więc sąd zakwestionuje wynagrodzenie Muska, niewykluczone, że kolejni akcjonariusze dużych firm ruszą z pozwami.
Elon Musk poinformował, że darmowe obiady dla pracowników w siedzibie Twittera w San Francisco kosztowały ponad 400 dol. za posiłek, ponieważ prawie nikt nie przebywał w biurze. Musk stwierdził, że zgodnie z rejestrami kart wejściowych, średnie wypełnienie biura w ciągu ostatnich 12 miesięcy wynosiło poniżej 10 proc., osiągając maksimum na poziomie 25 proc. Informację podano tuż po tym, jak “The New York Times” napisał, że pracownicy Twittera będą musieli zacząć sami płacić za obiady w biurze.
Były dyrektor finansowy Twittera, Ned Segal, pożegnał się z firmą w wątku na Twitterze. We wpisie ujawnił, jak bardzo ucierpiał psychicznie w wyniku działań Elona Muska związanych z przejęciem firmy. Segal był związany z przedsiębiorstwem przez ponad pięć lat, zanim Elon Musk zwolnił go tego samego dnia, w którym przypieczętował swoją wartą 44 mld dol. transakcję przejęcia Twittera.
Od przejęcia serwisu minęły niemal trzy tygodnie, ale krytyka skierowana w stronę Muska nie słabnie. Teraz miliarder obrywa za pozbywanie się pracowników, którzy odważyli się nieprzychylnie napisać o platformie. I to pomimo że – jak zapewnia Musk – na Twitterze ma panować prawdziwa wolność słowa. Jak wyliczają amerykańskie media, miliarder zwolnił już kilku (co najmniej trzech) pracowników, którzy publicznie skrytykowali nowy ład Muska lub działanie platformy. Punktem zapalnym okazał się tweet, w którym nowy właściciel Twittera przeprasza za powolne działanie platformy. Musk stwierdził tam, że “aplikacja wykonuje ponad 1000 źle dobranych pakietów RPC tylko po to, by wyrenderować oś czasu”.