Z jej pomocy korzystają nie tylko Polacy.
Propagowana przez nią metoda zyskuje
coraz większą popularność w wielu krajach.
Z Jolantą Wilmą,
psychologiem i terapeutą duszy,
rozmawia Evita Ramparte.
– Niedawno udzieliła pani wywiadu dla amerykańskiego magazynu „Whole Life” na temat swojej terapii. Nazywa ją pani terapią duszy…
– Z wykształcenia jestem psychologiem, ale sama psychologia nie wystarcza, gdyż nie zawsze przynosi pożądane rezultaty. Ja szukam tego, co jest skuteczne. Wychodzę z założenia, że zamiast przyjmować leki, lepiej uwolnić się od stresu; zamiast tkwić w depresji, lepiej pokazać, że można na problem spojrzeć inaczej, bardziej kreatywnie. W tym celu trzeba przede wszystkim znaleźć przyczynę. Nie poukładane sprawy ciągną się latami – chociażby smutek po zmarłej osobie czy utrata pracy. To są emocje, które często chowamy pod dywan, do szuflady, gdziekolwiek, tyle, że to nie jest rozwiązanie. Wracają one po jakimś czasie niczym koszmary.
– Klasyczna psychologia nie wystarcza?
– Psychologia, jak każda nauka, ma pewne ograniczenia, i – co jest szczególnie widoczne obecnie – zapomina o tym, co miało być dla niej najważniejsze, czyli o duszy człowieka. A przecież psyche z języka greckiego oznacza właśnie duszę. A ile duszy jest w tym, że podajemy prozac, tak jakby to były draże czekoladowe? Ile duszy jest w tym, że dzieciom z zaburzeniami ADHD – czyli takich, których nie potrafimy zrozumieć – podaje się przymusowo ritalin, lek, który ma podobny skład chemiczny do amfetaminy? Ile duszy jest w tym, że klient ma uczestniczyć w terapii, która drogo kosztuje, trwa latami, a donikąd nie prowadzi? Porozmawiać można z przyjacielem, ale od terapeuty oczekuje się czegoś więcej.
– Czyli czego?
– Rezultatów, pomocy, pozytywnej zmiany w życiu. Terapeuta duszy chce najpierw zrozumieć jak skonstruowany jest umysł osoby, która się zwraca o pomoc. Co ją blokuje, jakie ma przekonania o rzeczywistości, co jest dla niej ważne, jak wyglądają jej relacje z rodziną, w pracy.
Odbywa się to zwykle podczas sesji, która trwa około półtorej godziny. Podczas takiego seansu klient wprowadzany jest w stan głębokiego relaksu, w stan alfa. Umysł się uspokaja, człowiek może przyjrzeć się sobie i swojemu życiu. Może mentalnie podróżować w czasie i przypomnieć sobie kiedy zaczęły się problemy, co się wtedy działo. Właśnie tam tkwi przyczyna. Kiedy ją znamy, możemy uwolnić zablokowane emocje. To praca z podświadomością – z pokładami emocji, do których nie mamy dostępu na co dzień, kiedy jesteśmy zabiegani, myślimy o pracy, obowiązkach…
– Taka terapia jest skuteczna?
– Rezultaty zależą od współpracy klienta z terapeutą. To nie jest ‘pstryk’. Potrzebna jest szczerość I pragnienie zmiany. Zwykle kilka spotkań w zupełności wystarczy. Metody dobieram po rozmowie z klientem, czasami stosuje hipnozę, techniki NLP, techniki rozwoju osobistego . Czasami jest to tylko „instrukcja obsługi naszego umysłu”, aby zyskać to czego chcemy I nie powielac tych samych błędów tych samych błedów.
– Można uzdrowić ciało lecząc ducha?
– Trzeba pamiętać, że to nasz umysł kreuje choroby wytwarzając stres. Z kolei stres powoduje napięcie mięśni, blokadę trawienia, bezruch. Brakuje wówczas przepływu energii w naszym organizmie – tak zwanej radości życia, którą czujemy na przykład gdy jesteśmy zakochani. Medycyna dopiero teraz odkrywa jak bardzo nasze ciało powiązane jest z psychiką – na poziomie biochemicznym czy na poziomie neuronów. Jesteśmy przecież jednym organizmem. Nasze komórki składają się z cząsteczek i atomów, a atom to energia, każda myśl jest energią. Nasze emocje, myśli, wspomnienia; nasza inteligencja, wyobraźnia, intuicja – to wszystko mieszka w jednym ciele. Mówi się: „W zdrowym ciele, zdrowy duch”. Ja powiedziałabym raczej: „W zdrowym duchu – zdrowe ciało!”
Przechodząc do konkretów. Mam klienta chorego na stwardnienie rozsiane – bardzo ciężka choroba, która objawia się między innymi trudnościami w poruszaniu. Człowiek z Toronto, sesja odbyła się za pomocą komunikatora Skype. Odkryliśmy wówczas dlaczego i kiedy rozpoczęła się ta choroba. Okazało się, że Andrew przeżył zdarzenie dla niego bardzo ważne. Kiedy miał 12 lat jego rodzice przeprowadzili się do nowego domu, rozstał się ze swoimi dziadkami, wujkiem i ciocią, z którymi do tej pory mieszkali. Widywał ich potem rzadko, a na starym miejscu został też jego ukochany pies i gołębnik. Dużym przeżyciem było dla niego rozstanie z przyjacielem, którego później już nigdy więcej nie spotkał. Jak na 12-letniego chłopca było to bardzo ważne przeżycie. Poczuł tak ogromną stratę tylu osób i ulubionych rzeczy naraz, że od tego czasu zaczął się czuć inaczej, nie potrafił tego sprecyzować, ale owo „inaczej” w późniejszym wieku zaczęło procentować dolegliwościami, które lekarze zdiagnozowali jako stwardnienie rozsiane.
Nie mogę powiedzieć, że został uzdrowiony podczas jednej sesji, bo to graniczyłoby z cudem. Ale wiem, że odkryliśmy przyczynę i że poczuł dużą ulgę. Teraz pracujemy nad tym, by zobaczył siebie jako zdrowego człowieka. To się nazywa kreatywną wizualizacją. Umysł, który wykreował chorobę, potrafi również wykreować zdrowie, potrzebuje na to jednak czasu. Medycyna zna takie przypadki.
Inny przypadek, chłopiec z Nowego Yorku nie chciał się uczyć, unikał szkoły, był znerwicowany. Po trzech sesjach wrócił do szkoły i zaliczył spokojnie swoje zajęcia. Przy okazji, jak się okazało, pozbył się nerwicy wegetatywnej, o której ojciec powiedział mi już kiedy chłopiec był po badaniu kontrolnym u lekarza. Zarówno lekarz jak i nauczyciele byli zaskoczeni rezultatami.
Inne przypadki opisuję na swoim blogu.
– Podstawą terapii duszy jest jednak psychologia…
– Psychologia daje solidne podstawy od strony anatomii, budowy mózgu, układu nerwowego, percepcji człowieka. Natomiast tam gdzie zawiodła – tam sukces odnoszą metody niekonwencjonalne i medycyna holistycznaczyli taka która bierze pod uwagę całego człowieka.
W mojej pracy stale się uczę, jestem otwarta na wszystkie metody, które przynoszą skutek.
Są to metody z pogranicza psychologii, szamanizmu i metafizyki.
Znamy naszą rzeczywistość w tylko w małym zakresie. Nasze umysły mają nieograniczone możliwości i staram się to wykorzystać.
– Co na to lekarze?
– Reakcje są różne, to stosunkowo nowa metoda. Ale wśród moich klientów mam również lekarzy. Znany profesor McDoneley, psychiatra kliniczny z Irlandii, był zaskoczony, jakie efekty przynosi ta terapia. Jego świadectwo przeczytać można na mojej stronie internetowej.
Osobiście mam ogromny szacunek do pracy lekarzy. Wielu z nich wybrało ten zawód z powołania by pomagać ludziom, jednak system, w którym funkcjonują, graniczy z absurdem. Niestety, służba zdrowia jest chora, przestała widzieć człowieka.
– Dużo osób korzysta z pani pomocy?
– Coraz więcej, dlatego ostatnio rzadko prowadzę terapie bezpośrednio. Sesje na odległość odbywają się za pomocą komunikatora Skype, a dzwonią do mnie Polacy praktycznie z całego świata. Mam klientów w Chicago, Toronto, Londynie a nawet w Tokio.
– Jacy trafiają do Pani Klienci? I z jakimi przypadkami?
– Są dwie kategorie klientów, które trafiają na terapie duszy. Pierwsza to ci, którzy potrzebują pomocy bo dokucza im depresja, uzależnienia, otyłość, choroby.
Drugą grupę – i to coraz większą – stanowią ludzie zdrowi, kreatywni, często zamożni, którzy chcą mieć ciekawsze życie. Są to osoby, które prowadzą swoje firmy, robią doktorat, specjalizacje, a nawet twórcy. Spotykają jakieś problemy na swojej drodze, wypalają się, wyczuwają że mogą zrobić więcej ale nie mogą uwolnić swojego potencjału. Chcą żyć, pracować tworzyć na “maxa”.
Dzwonią również osoby , które pragną lepiej wykorzystać swój potencjał, zmienić swoje życie ale nie wiedzą, jak to zrobić.
Niektórzy wpadają w pułapkę przekonań panujących w społeczeństwie i czują się ograniczeni a chcą pójść własną drogą i uwolnić się od poczucia, że muszą spełnić oczekiwania – są to przeważnie ludzie młodzi przed 30. rokiem życia.
I jeszcze trzecia grupa osób, to ci, którzy tkwią w toksycznych związkach i chcą coś zmienić. Odpowiedzieć sobie na pytanie jak zmienić relacje, jak je uzdrowić, a czasami podjąć decyzje o rozwodzie.
Trafiają do mnie też osoby, które szukają odpowiedniego partnera życiowego, chcą to zrobić dobrze i chcą aby się uśmiechnął do nich los.
Tekst: Evita Ramparte
Kontakt dla czytelników:
Jolanta Wilma – www.terapeutaduszy.pl