Gdyby żył, miałby 60 lat i… ogromną sławę. Umarł na chorobę nowotworową w 1981 roku. Miał tylko 37 lat. To on dał światu muzykę reggae. Był pierwszym artystą z Jamajki, który osiągnął międzynarodowy sukces. Dziś jego muzyka inspiruje świat. Słuchają jej w Nowej Zelandii i Meksyku, Ekwadorze i Gujanie.
Bob Marley urodził się w 1945 roku w Nine Miles, na północy Jamajki. Jego ojcem był brytyjski oficer, matka czarnoskórą wiejską dziewczyną, chórzystką w lokalnym kościele. Bob jako młody chłopiec słuchał muzyki kościelnej. W poszukiwaniu chleba, matka przeniosła się wraz z nim do Kingston, do stolicy. Tam powiększyli lokalne getto.
Bob Marley po latach wyznał:…muszę wam jedno o sobie powiedzieć. Wyrastałem w świecie uprzedzeń rasowych. Mój ojciec był biały, moja matka czarna, a ja ot taki… półkrwi. Nigdy do końca nie utożsamiałem się z żadną z ras, ani białą, ani czarną. Jedyną prawdą jest Bóg, on chciał bym miał w sobie białą i czarną krew. Nigdy nie znałem swojego ojca. Matka zadbała o moją edukację i to ona wysłała mnie do szkoły. Jednak ja nosiłem w sobie dość wiedzy i inspiracji. Gdybym skończył te wszystkie szkoły, byłbym teraz skończonym idiotą…
W Kingston Marley pracował jako spawacz i odkrywał tajemnice rhytm’n’bluesa. Marzył o założeniu zespołu. Był rok 1962. Na podśpiewującego sobie czarnego chłopca zwrócił uwagę Leslie Kong. To on zorganizował Bobowi pierwsze nagrania. W 1964 roku powstał zespół “The Wailing Wailers”. Był to kwintet wokalny. Mimo rozmaitych kłopotów, zaczęli nagrywać i odnosić sukcesy.
W 1966 roku Bob żeni się z Ritą Anderson. Zaraz potem wyjeżdza do USA, do swojej matki. Tutaj pracuje jako kelner, asystent w laboratorium, monter w fabryce Chryslera.
Matka tak wspominała syna: Kiedy Bob przyjechał, by mieszkać ze mną, był właśnie po ślubie z Ritą. Był szaleńczo zakochany w tej dziewczynie. Gdy przychodził po pracy, nie chciał już nigdzie wychodzić. Dziewczęta dzwoniły, chciały z nim rozmawiać, ale on oddawał mi słuchawkę mówiąć: mamo porozmawiaj z nimi, po co ja mam to robić. I wtedy musiałam im tłumaczyć, że on nie ma ochoty na pogawędki. Przez cały czas myślał o Ricie.
Zespół Boba Marleya zaczął zdobywać międzynarodową sławę. Takie tytuły jak : Catch A Fire, Get Up Stand Up, No Woman No Cry, wyniosły go na szczyty sławy. Nagle czarnoskóry chłopak z Jamajki stał się światowym idolem. Miał też wiele kłopotów finansowych, osobistych. W 1976 roku przed koncertem “Smile Jamaica” próbowano go nawet zastrzelić.
Okrzyknięto go królem reggae. Ale zanim to przyszło, przebył długą drogę. Był wyznawcą rastafarianizmu. To kult religijny, mający wyznawców rasta (farian), cechujący się nacjonalizmem murzyńskim, odrzucający wartości kultury i cywilizacji białych. Przedmiotem jego czci był cesarz Etiopii Hajle Selassje. On to, po koronacji, przyjął tytuł Króla Królów, Pana Panów, Zwycięskiego Lwa Plemienia Judy. Rastafarianie na Jamajce manifestowali niechęć do rasy białej, pragnęli zemsty za doznane krzywdy, walczyli z białym rządem, czynili przygotowania do powrotu do Afryki.
Niektórzy twierdzą, że rastafarianizm to nie religia, ale droga życia, ubiór, obyczaje, poglądy na sprawę rasizmu, słuchanie muzyki. Wyznawcy są przekonani, że Afrykanie są narodem wybranym, że to biały człowiek sfałszował biblię. Wierzą w zwycięstwo “Czarnego Króla”, zbawiciela ciemiężonych. On to wyprowadzi ich z Babilonu (Domu Niewoli) i poprowadzi do Syjonu. Tym żyjącym bogiem był cesarz Etiopii. Odwiedził on Jamajkę w 1962 roku, umacniając jeszcze bardziej rastafarianizm.
Reggae – to wołanie wszystkich pokrzywdzonych i wyzyskiwanych. Samo słowo “reggae” – znaczy “do króla”. Ta muzyka tworzona jest dla “Króla Królów”, “Pana Panów” – Jah, czyli Boga. W reggae słychać echa Afryki. Rytm tej muzyki jest prosty i regularny. W niej dobro walczy ze złem. To muzyka hipnotyzująca.
Pieśniarze reggae noszą dredy, które to mają wywołać strach u ludzi Babilonu. To niejako grzywa lwa znajdującego się w herbie Etiopii. Ziele (marihuana) – to świętość dla rastafarian. To rzeczywistość, to życie…
Co sam Marley sądził o tej muzyce?
– Muzyka reggae niesie przesłanie, teksty czynią tę muzykę bardzo ważną.
– Moja muzyka jest przeciwko systemowi, który nakazuje jak żyć i umierać.
– Muzyka reggae nosi w sobie ziemską moc, to opowieść o sobie
samym, to historia przeszłości.
– Muzyka reggae jest muzyką serc, muzyką własnego wnętrza.
Marely był gwiazdą Trzeciego Świata, prorokiem. W 1977 roku płytą “Exodus” potwierdził, że jest międzynarodową gwiazdą. Podróżował do Afryki, także do jego ukochanej Etiopii. W 1980 roku rząd Zimbabwe zaprosił go, by zagrał koncert z okazji dnia niepodległości. Potem były tury koncertowe po Europie, Ameryce. Sukcesy artystyczne nie przewróciły mu jednak w głowie. Nie pragnął drogich samochodów, jeździł BMW, co znaczyło Bob Marley & The Wailers. Nosił tylko coraz dłuższe dredy, palił gandzię (marihuanę). I wciąż uważał się za posłańca boga – Jah.
Odwiedziłem Muzeum Boba Marleya w Kingston. Jechałem tam 3 godziny autobusem wycieczkowym z Montego Bay. Po drodze podziwiałem niezwykłe pejzaże tej wyspy, plantacje pomarańcz i kawy, falujące wyżyny o niezwykłej florze.
Kingston – stolica kraju, to przedziwne miasto pełne kontrastów.Tu bije serce Jamajki. Jesteśmy przed domem – muzeum Marleya, przy Hope Road. Przed muzeum pomnik pieśniarza. Uśmiechnięty Marley zdaje się witać turystów. Na “muralach” malunki przedstawiające sceny z życia artysty. Tuż obok samochody króla reggae. Dom piętrowy, przeciętny architektonicznie, otulony drzewami. Kupujemy bilet za dziesięć dolarów. Pojawia się przewodnik i wkraczamy do muzeum. Na początku prezentowano 20 minutowy film o życiu Marleya. Bob jawi się jako pieśniarz, prorok, ojciec. Bob śpiewa, Bob przemawia, Bob medytuje.
Muzeum to pamiątki, pamiątki, pamiątki, złote płyty, dyplomy, zdjęcia, stroje koncertowe, portrety Boba. Wąskimi schodami wkraczamy na piętro. Tu mnóstwo pamiątek. Całe ściany wytapetowane plakatami, artykułami prasowymi, mapy z jego trasami koncertowymi, zdjęcia. Sypialnia artysty, prosta bez większych wygód, nad łóżkiem wisi portret cesarza Etiopii. Tuż obok kuchnia z podstawowym wyposażeniem z tamtego okresu. Wszystko jakieś przedziwne, natchnione, nasycone religią i tajemniczością. Zewsząd spoziera Marley, jakby chciał coś powiedzieć, może nawet się poskarżyć, że umarł przedwcześnie…
Opatrzność nie była łaskawa dla Boba. Kiedyś w Londynie, podczas gry w piłkę nożną zranił sobie nogę. Nie przywiązywał do tego większej wagi. Nadal śpiewał, tańczył i cieszył się życiem. Aż zasłabł nagle podczas joggingu w Nowym Jorku. Lekarze wykryli raka. Bob nie chciał słyszeć o śmierci, miał 35 lat. Nieco się zmienił, jego głos stał się jeszcze bardziej hipnotyzujący. W 1980 poddał się kontrowersyjnej terapii w Niemczech, nie zgodził się na operację. Lekarze nie potrafili jednak uleczyć raka skóry. Zmarł rok później w Miami, na Florydzie.
Rząd Jamajki uhonorował Marleya. Dzień jego urodzin, 6 lutego, ogłoszono świętem narodowym kraju. Po jego śmierci założono fundację jego imienia.
Bob umarł, ale nie zgasła jego legenda. Jest największą ikoną Jamajki, królem muzyki reggae.
Janusz Kopeć
meritum.us