Ameryka ma bardzo spolaryzowane społeczeństwo. W tym wieloetnicznym kraju, 300-milionowym tyglu, co kilkanaście lat pojawiają się generacje zostawiające istotne piętno w mentalności i sposobie życia Stanów. Największą grupą społeczną, najbardziej głośną, są “Baby boomers”. To pokolenie powojennego wyżu demograficznego, Amerykanie urodzeni w latach 1946-1964. Jest ich 76 milionów. To oni zrewolucjonizowali Amerykę, nadali jej wigor, dynamizm i entuzjazm.
Cały powojenny sukces tego kraju rodził się na ich oczach, był ich współudziałem. Oni doświadczyli wszystkiego, buntów młodzieżowych, rewolucji seksulanej, muzyki rock’n’rolla. Teraz stanowią najjaśniejszą ikonę Stanów Zjedoczonych. Potrafili zmienić mentalność kraju, a ich wieczny entuzjazm udziela się wszystkim. Obecnie ta “srebrnowłosa generacja” wchodzi w wiek emerytalny. Ale już obiecują, że nie przejdą na spoczynek, muszą być aktywni. To oni pokażą Ameryce jak powinni żyć seniorzy tego kraju, by końcowe lata życia mogły być radością. Będą podejmować różne prace, a nawet uczyć się nowych zawodów. Będzie to miało ogromny wpływ na gospodarcze, socjologiczne, a nawet polityczne oblicze Ameryki. Mając finansowe zabezpieczenie, dopiero teraz zaczną robić to, co jest ich pasją. To oni zrewolucjonizują pojęcie emeryta w obecnej Ameryce. Nauczycielstwo, opieka zdrowotna, federalne i stanowe prace rządowe, biznes… to będą miejsca ich zatrudnienia. Mogą stać się nawet zagrożeniem na rynku pracy dla obecnej generacji, tak zwanej “Generacji X”.
“Generacja X” – to następna fala w amerykańskim społeczeństwie. Urodzeni w latach 1963-1975, dobrze wykształceni. Ich młodość przypadała na lata osiemdziesiąte. To oni uczyli się o wojnie w Wietnamie, jako o czymś historycznym. Żyli w innych czasach, nie musieli martwić się poborem do wojska, słuchali innej muzyki, byli na luzie. Podczas studiów w college usłyszeli groźne słowo Aids. Powiedziano im wtedy chłodno, że wolna miłość należy do przeszłości. Ta “punkowa” młodzież zdobyła wszechstronne wykształcenie, ale nie bardzo potrafiła się odnaleźć na rynku pracy. To co oferowała Ameryka nie spełniało ich oczekiwań. Byli ekstrawaganccy, paradowali we flanelowych koszulach, wyalienowani, wyemancypowani. Negowali wiele wartości ogólnoamerykańskich, nawet religię. W przeciwieństwie do “Baby boomers” i hippisów nie zachwycali się religiami Wschodu. Słowem wyrafinowani agnostycy. To oni, jako pierwsi, zrujnowali amerykański model rodziny. Rozwody okazały się normą, coraz częstszą niestety. Wiele osób z tej gereracji to rodzice samotnie wychowujący dzieci.
Następna fala młodych i buntowniczych to… “Boomerang generation”. To Amerykanie urodzeni w latach 1977- 1986. To specyficzna i bardzo unikalna generacja. Są młodzi, mają 20 – 30 lat. Po krótkim okresie samodzielności, poza domem, najczęściej w collegu czy na uniwersytecie, powrócili – niestety – do domu rodzinnego. Kidults (tak też się ich nazywa), to prawie dorośli ludzie wciąż przygotowujący się do dojrzałości. A może nie chcą być dorosłymi ? To przecież takie cudowne nie odpowiadać za nic, nawet za siebie. Nie może być nic lepszego. Znajdują się u progu dojrzałości, w bardzo specyficznej fazie życia, to taki okres pośredni między młodzieńczością a okresem dojrzałym.
Dlaczego wracają do rodziców po studiach? Czyżby runął anglosaski model rodziny preferujący szybkie usamodzielnianie się? Może to już koniec dawnego protestanckiego kultu pracy i życia rodzinnego? Coś na pewno pękło, coś się zmieniło. Może bogactwo Ameryki, powszechny dostęp do dóbr wszelakich, stosunkowo swobodny styl życia i bycia, przeżył się w tym bogatym społeczeństwie? Nic przecież nie trwa wiecznie. Może tym młodym ludziom wygodnie trzymać się matczynej spódnicy? Mimo ogólnej prosperity kraju, wiele młodych ludzi nie usamodzielnia się z powodów materialnych. Te powroty młodzieży do rodziców to objaw wzrostu kosztów utrzymania odrębnego domu.
Ameryka schodzi z piedestału i powoli zrównuje się standardem życia z Europą. Nic przecież nie dzieje się bez przyczyny. Nie wydaje się żeby to był tylko młodzieńczy kaprys. Może dorosłość jest dla nich wciąż niepewnością, pełną niespodzianek i życiowych meandrów. A swoją drogą taka przedłużona frywolność, nieodpowiadanie za siebie, za nikogo, to frajda niebywała.
“Kidults” choć mieszkają z rodzicami, mają swoją niezależność, swoje własne socjalne i zawodowe życie. Często zmieniają pracę, nie mogąc znaleźć tej właściwej, własnego miejsca zawodowego w erze komputerowej rewolucji. Obecnie w Ameryce aż 20% młodzieży powyżej 25. roku życia mieszka z rodzicami. “Home sweet home ” chciałoby się rzec, ale problem ten ma głębsze podłoże społeczne. Oni sami twierdzą, że ich przedziwny status to skutek wyzwolenia socjalnego Amerykanów, swobodnego dostępu do dóbr wszelakich, także swobody obyczajowej. Dzisiaj przecież coraz trudniej odróżnić matkę od córki, a rodzice są dla dzieci kumplami. Nie ma nakazów, nie ma zakazów, nie ma wzorców. W dzisiejszym świecie nadmiaru informacji jest tak dużo przeróżnych trendów i możliwości, ale nie ma znaczących drogowskazów i wzorców dla młodzieży. To wszystko rodzi konsekwencje. Jakaś przedziwna inercja i amorficzność wdarała się w życie tych młodych ludzi. Obecnie coraz trudniej zdecydować się im na niezależność.
Bogacze Ameryki pragną za wszelką cenę przedłużyć swą młodość. W kraju tym najważniejszy jest młody wygląd, dolar i rozrywka. Młodzież dzisiejsza wyrasta w tym przeświadczeniu i postępuje podobnie jak dorośli. Sami twierdzą, że życie musi być kolorowe i bogate. Sprzyja temu bardzo skrupulatnie amerykański przemysł rozrywkowy, powszechna dostępność do wszelkich nowości technicznych i gadżetów radujących życie. Podobno tylko biedni pragną szybkiej samodzielności. Młodzież ze średnich i bogatych rodzin chce czegoś innego, czegoś więcej, życia, które jest wiecznym tańcem i pieśnią w wysokiej oktawie. Kultura pcha nas do rozrywek i swobodnego stylu życia, mówią sami o sobie. Zmieniamy pracę, zmieniamy partnerki, przyklejeni jesteśmy do telewizji, do internetu, tak zostaliśmy zaprogramowani. Takie mamy czasy, taki zastaliśmy świat. To coś w stylu dawnej reklamy firmy Pepsi…”Jesteś młody! Baw się ! Pij Pepsi”. Nic dodać, nic ująć.
Janusz Kopeć
Chicago