1020-chmuryPo tragicznej wiośnie przyszło mokre lato, ale to określenie wydaje się zbyt łagodne, już bliżej prawdy byłby potop. Tragedia kwietniowa przesłoniła wszelkie nieszczęścia, w  pewnym sensie również i powódź. Pośpiech wyborczy nie pozwalał ludziom na głębsze zastanowienie się, na analizę, a przy takiej okazji wybiera się „lepsze zło” Skoro wybrano zło nie można oczekiwać na pozytywne zmiany. Koniunktura rządzącym sprzyjała, ludzie zajęci utratą dobytku stracili głowy, co zresztą potwierdziły wybory. Powódź za powodzią, trzykrotnie wylewały rzeki, a może to czas dany narodowi:” do trzech razy sztuka”? Coraz trudniej odczytuje się przesłania, rzekoma demokracja uruchomiła u człowieka szósty zmysł – właśnie ten od kombinacji.

Co ludzie stracili widzieliśmy na własne oczy, ale co zyskali przez te nieszczęścia dalej nie wiadomo. Mówią, że złamane miejsce staje się mocniejsze, bardziej odporne, choć ból nie ustępuje do końca życia. Wiele rzeczy tłumaczy się naukowo i dobrze, ale powódź przyszła prosto z nieba jak wiele innych kataklizmów. Może Bóg w ten sposób ostrzega ludzi, może pragnie choć na chwilę zatrzymać tę gonitwę. Praktycznie w tym kieracie nowoczesności nie ma miejsca na rozsądne myślenie, brakuje czasu, by ogarnąć i przetrawić wydarzenia dnia codziennego. Chciwość każe człowiekowi dłużej pracować, trudno zostawać w tyle skoro nastała moda na bogactwo. Jedni się bogacą, a Polska chudnie nam w oczach, coraz mniej majątku w rękach rodaków, nadchodzi obce:” to widać, słychać i czuć”.
Komunistyczni reżyserowie śmieją się Polakom prosto w oczy, opowiadają bluźnierstwa o jakich nasz naród dawno nie słyszał. Jakaś europosłanka z SLD pluje nam w oczy, używa rynsztokowych słów, a ludzie milczą, mało tego – pewnie zrobią z niej prezydenta Krakowa. Urban i Jaruzelski coraz częściej dochodzą do głosu, ile jeszcze potrzeba kataklizmów, by człowiek zrozumiał, że tracimy wszystko jak podczas ostatniej powodzi.

Państwowe lasy idą pod młotek jako następny krok na załatanie jakiejś nieokreślonej dziury. Po prywatyzacji znikną drzewa, nikt lasu nie kupi tylko po to, by po nim spacerować. Zresztą transakcją zajmą się sami rządzący wszak to intratny interes. Trzy razy Polska tonęła w rozlanych rzekach. Poziom wody z czasem potrafi opadać, ale dług ma tendencję ciągłego wzrostu. Już dawno zadłużenie przekroczyło stan alarmowy i ciągle rośnie. Nikt jednak nie bije w dzwon, ten największy bijący na trwogi. Nawet nasze prawnuki (z pewnością już niewolnicy) nie będą w stanie sprostać samym odsetkom. To nie jest proroctwo, jeśli się wynosi z domu dobytek z czasem zostaną puste ściany. Do czego ten rozwydrzony zachód nas prowadzi, gdzie i kiedy będzie kres tej podróży.

Odzywa się tęsknota za komuną, przemawia ustami jej weteranów, którzy żyli i żyją jak w bajce. Co powoduje, że tracimy zdrowy rozsądek! Realizuje się punkt po punkcie umowy okrągłostołowej, dlaczego nadal ten magiczny stół owiany jest tak wielką tajemnicą. Czemu milczy nawet prawica zasiadająca niegdyś razem z komuchami, co ukrywają?
Podzielono się Polską, wpływami i władzą, i ani mru, mru. Cicho sza jak śpiewa Cugowski, ale tej ciszy „wiele zawdzięczamy”. Chciałbym postawić w tym miejscu retoryczne pytanie: czy minęły już czasy tragedii? Przerażają słowa wypowiadane przez rządzących, słowa, które nie mieszczą się w spoinach między ułożonym (ostatnio modnym) brukiem. Cały czas utrzymuje, że słowa służą do porozumienia, do czego służą te opadłe między kamienie? Można komuny nienawidzić, ale nie należy jej lekceważyć. Ich dalekosiężna polityka utrzymuje ich w ciągłym czuwaniu i blisko tzw. koryta. Mieliśmy literalny przykład, że tylko rzeki ostatnio dość często występują z koryt… Na inne wystąpienia liczyć nie możemy, to się zdarzało w niepamiętnej przeszłości. Samo posiadanie władzy to przypadek, cnotą jest jej przekazanie.

Dzisiaj należy przyznać rację Peterowi Sellers: „dziś głową rodziny jest ten, kto ma w ręku pilota od telewizora”. Cóż można dodać do tej mądrości, zresztą przeważnie staramy się z mądrości choć szczyptę ująć. Nie tylko amerykanami rządzi srebrny ekran, już niemal cały świat objęła ta nieskazitelna mądrość. Nieproszeni lubimy dużo mówić, a jeśli już kogoś potrafimy słuchać to tym właśnie wyjątkowym i nieocenionym przedmiotem (boginią wszechwiedzy) jest telewizornia. Z niej nam czerpać mądrości, skoro rzadkim zjawiskiem staje się geniusz? Zresztą nawet geniusza kreuje telewizja, więc musi być nieomylna.

Kilkadziesiąt lat temu wmawiano ludziom, że wszyscy rządzą krajem i po latach doszliśmy do chińskiego wniosku; podwórze, które należy do wszystkich, nie zamiata nikt. Co innego obecnie, hasło mówi wyraźnie: „niech każdy bierze kraj we własne ręce” i łapiemy resztki, których nikt nie kupił. Zmieniają się rządy – hasła pozostają wciąż te same, chociaż nieco zmodernizowane.

Przeżyliśmy ponurą i smutną wiosnę, zmęczyło nas zbyt mokre i tragiczne lato i ta (na siłę prowadzona) kampania wyborcza. Jeśli ktoś jeszcze wierzy w rzetelne głosowania i w dane słowa – jego sprawa i oczywiście tego co wygrał. Klepmy dalej biedę podziwiając bogaczy, płaczmy z tymi, co się śmieją i głosujmy na tych, którzy już znają wyniki. Grunt to wiara i dobre samopoczucie. „Uśmiech kosztuje znacznie mniej aniżeli prąd, a daje więcej światła” –  jeśli wierzyć szkockim słowom!

Minęło nad Wisłą mokre, a w Stanach gorące lato i my choć nie lubimy o tym mówić – pomału przemijamy. Przemijamy razem ze światem; tym dobrym i złym, z ludźmi, którzy kochają i nienawidzą, z tymi pragnącymi pokoju i wojny.

Jaki byłby świat prowadzony przez anioły, a jaki przez demony, bo ten, w którym żyjemy pełen jest jednych i drugich.
Nie domagajmy się wspólnych komisji do badania tragedii, gdyż każdy kraj ma jakąś własną niewyjaśnioną do końca tragedię. Nie wymagajmy od nikogo prawdy jeśli sami siedzimy w kłamstwie po uszy.

Weszliśmy do przedsionka jesieni, kto wie jaka będzie i co każdemu z nas przyniesie. Trwają bezsensowne i już dawno przegrane wojny, nikt nie ma odwagi powiedzieć – dość! W Iraku oficjalnie zakończyły się boje, ale pozostały wojska, które kosztują. Nie możemy powiedzieć, że jesień rozniesie po świecie pokój, a to, że w każdej sekundzie umiera dziecko – kogo obchodzi. Nie wszystkim jesień pomaluje uśmiech na twarzy, bo do tego potrzebny jest uśmiech drugiej osoby. Zasłużyć na prawdziwy uśmiech nie należy do najprostszych spraw, to wymaga wiele czasu i poświęceń. Mówią, że lepiej pisać śmiechem jak łzami, radość nie polega na śmiechu, to rzecz bardzo poważna. Smutna jesień – to zależy w jakiej chcesz przebywać, wszyscy mamy wpływ na wszystko. Nie należę do bogaczy, ale czasami mam wyrzuty sumienia – dlaczego nie potrafię się podzielić kromką chleba z umierającym gdzieś dzieckiem. Mówimy, że wszystkie dzieci są nasze – to nieprawda! Czy nie mógłbym uratować kilkoro dzieci? To dobrze, że już o tym myślę, a przecież jestem katolikiem – jakim? Może ta jesień zaszczepi w kilku ludziach dobre myśli, za którymi pójdą być może czyny. Nie uratujemy zapewne całego świata, ale moglibyśmy okazać odrobinę dobrej woli, bez której wcześnie czy później świat się całkowicie stoczy.

Zbyt mało czytamy, a jeszcze mniej twórczo myślimy. Życie wydaje się nam pestką, że mamy wielu przyjaciół, i nic złego stać się nie może. Nie bierzemy jednak pod uwagę kilku zasadniczych czynników: przyjaciel to ten, który w ulewny deszcz odda ci swój parasol. Zastanowiliśmy się nad konsekwencjami tego czynu? Kto dzisiaj zdrowo myślący chciałby moknąć z własnej woli!

Przyjaciół w swoim życiu tracimy dwukrotnie: po raz pierwszy gdy wchodzimy na szczyty (zaczynamy być sławni), po raz wtóry gdy tracimy wszystko. Te dwa ekstremalne przypadki zdarzają się codziennie, kiedy przyjaciele odwracają się do nas plecami. Cóż to za przyjaciel, który znosi czyjąś glorię, lub co pomaga komuś wyjść z dołka – na pewno nie należy do normalnych.

A jesień nie opuszcza człowieka i dzieli się z każdym tymi samymi barwami, tym niesamowitym pięknem, co jej sam Bóg darował. Potrafi przynieść ukojenie i złagodzić ból po ostatnim złamaniu.

Myślę, że młodość byłaby doskonała, gdyby przytrafiła się pod koniec życia.” Dopiero smutek jesieni radość wiosny oceni”.

Nie zapominajmy wiosną o jesieni i o tych grobach, co usnęły w krzyku i o krzyżu, co napis stanowi na płycie.
Krzyż  (to nie żarty)  – to ból, śmierć i radość. Krzyż to cierpienie –  życie.

24 wrzesień  2010

Władysław Panasiuk