Polskie akcje i obligacje tanieją, inwestorzy wycofują się z naszego rynku. Boją się stanu finansów państwa oraz złych informacji ze strefy euro. Niepokoi też załamanie giełdy węgierskiej na wieść o nacjonalizacji OFE.
Widmo bankructwa Irlandii oraz rosnące problemy Portugalii i obawy, że to samo spotka drugi kraj Półwyspu Iberyjskiego – Hiszpanię – spowodowały, że inwestorzy zaczęli pozbywać się złotego. Wolą trzymać kapitał w dolarze, który mimo starań banku centralnego i rządu USA wcale nie traci na wartości.
– Kłopoty tzw. krajów PIIGS przekładają się na nastroje na rynkach – wyjaśnia Andrzej Krzemiński, szef biura rynków międzynarodowych w Banku BPH. – Inwestorzy boją się niekorzystnego rozwoju sytuacji i wzrostu ryzyka związanego z lokowaniem kapitału w papierach krajów rozwijających się, w tym także polskich. Nasze akcje tanieją, złoty traci. Dziś już nikt nie daje za euro 3,90 zł, transakcje zawierane są przy kursie przekraczającym 4 zł.
Sytuacji nie poprawia też fakt, że jastrzębi członkowie naszej rady coraz częściej wykluczają szybką podwyżkę stóp procentowych w Polsce, co gwarantowałoby inwestorom wyższy zarobek. Dodatkowo inwestorów zniechęca do rynków naszego regionu zamieszanie wokół otwartych funduszy emerytalnych – na Węgrzech rząd chce odebrać funduszom emerytalnym aktywa, niewykluczone, że to samo stanie się u nas. – Osłabienie złotego może być także oznaką tego, że inwestorzy dostrzegli brak woli ograniczania naszego deficytu budżetowego – uważa Marcin Mrowiec, ekonomista Pekao. – Dotąd pozostawali pod wpływem metafory Polski jako “zielonej wyspy wzrostu gospodarczego w czerwonym morzu europejskiej recesji” w roku 2009, teraz zaś widzą, że jesteśmy jednym z nielicznych krajów, które nie wprowadzają istotnych dostosowań fiskalnych mimo deficytu sięgającego 8 proc. – przy stosunkowo silnym wzroście gospodarczym.
Brak reform kosztuje
Jeśli Polska nadal postrzegana będzie jako kraj niemający ochoty na reformy, prawdopodobnie zapłacimy za to osłabieniem naszej waluty i wzrostem rentowności długu.
To zaś może mieć bardzo niebezpieczne konsekwencje dla wyniku polskiego zadłużenia na koniec roku. – Rząd spodziewał się kursu 3,8 zł w stosunku do euro – wyjaśnia Janusz Jankowiak, ekonomista Polskiej Rady Biznesu. – Jeśli doszłoby do osłabienia naszej waluty do poziomu 4,2 zł za euro, czyli o 10 pkt proc., poziom długu na koniec roku byłby wyższy od zakładanego o 3 pkt proc. Rząd wyliczył, że zadłużenie liczone metodą krajową sięgnie 53,2 proc. PKB, dodatkowe 3 pkt proc. spowodowałyby przekroczenie progu ostrożnościowego i konsekwencje dla rządu w postaci konieczności równoważenia budżetu w kolejnych latach. – Minister finansów będzie się przed tym bronił, uciekając się do różnych zabiegów – sądzi Jankowiak. – Może namówi szefa banku centralnego do interwencji, możliwe są też swapy walutowe – czyli wymiana euro na złote. To jednak byłoby tylko przeniesieniem długu na kolejny rok, bo potem trzeba walutę odkupić.
Obligacje drożeją
Polska waluta jest najsłabsza od lipca. Złoty tracił w piątek nawet 6 gr, a za euro płacono już ponad 4,03 zł. Spadają także ceny obligacji skarbowych – rentowności dziesięciolatek przebiły już poziom 6,1 proc. Tylko przez tydzień wzrosły o około 20 pkt bazowych. Rządowe papiery są najtańsze od lutego. – Widzimy wycofywanie się inwestorów zagranicznych, którzy przez ostatni czas interesowali się mocno polskim długiem – relacjonują dilerzy. – Niepewność związana z tym, co się dzieje w strefie euro, skłania inwestorów do wycofania środków z krajów wschodzących, tym bardziej, że w ostatnich miesiącach inwestycje tam przyniosły wymierne efekty. Strategia ucieczki z zyskiem i czekania na rozwój sytuacji będzie zapewne dominować do końca roku. W 2011 r. inwestorzy mogą znów szukać krajów o lepszych fundamentach i różnicować swoje podejście do rynków, ale wiele zależeć będzie od rozwoju sytuacji globalnej – mówi Jane Foley, główny strateg walutowy Rabobanku.
Węgierska giełda traci przez OFE
Duży niepokój panuje także na giełdzie. WIG20 spadł w piątek o 1,6 proc. Większe spadki odnotował tylko parkiet w Budapeszcie (BUX stracił 2,8 proc., a przejściowo spadał nawet o 4,7 proc.). Przykład Węgier, gdzie rząd chce znacjonalizować składki emerytalne, budzi niepokój inwestorów. Analitycy i zarządzający ostrzegają też przed skutkami zmniejszenia składki przekazywanej OFE w Polsce – fundusze będą miały bowiem mniej pieniędzy na inwestycje.
Elżbieta Glapiak, Konrad Krasuski
Rzeczpospolita