Wszystkie przesłanki wskazywały na upadek rządu Silvio Berlusconiego. Jednak w dzisiejszym głosowaniu włoskiego Senatu 74-letni premier-playboy zaledwie trzema głosami otrzymał wotum zaufania i tym samym jego ekipa pozostanie przy władzy. Wieść o tym wywołała oburzenie anarchistów i studentów, którzy wylegli na ulice Rzymu, dewastując stolicę Włoch.
Atmosfera wokół Berlusconiego gęstniała już od dłuższego czasu. Uwikłany w skandale seksualne i zarzuty korupcyjne, przy coraz gorszej sytuacji ekonomicznej Italii – a wszystko to okraszone prezentowaną publicznie błazenadą wyjątkowo oryginalnego premiera – Berlusconi praktycznie nie miał prawa przetrwać na stanowisku. Jakimś cudem jednak, stosunkiem głosów 314-311 odrzucone zostało wotum nieufności i został zachowany status quo na najwyższych szczeblach władzy we Włoszech.
A to wywołało gwałtowne protesty. Uczestnicy ulicznych zamieszek w Rzymie niszczyli wszystko co napotkali na swojej drodze, podpalali samochody, tworzyli z nich barykady, doszło do regularnych walk z policją. Wieczorem centrum Wiecznego Miasta spowite było chmurą dymu z wzniecanych pożarów.
Ekscesy uliczne miały też miejsce w innych włoskich aglomeracjach. Marsz wielotysięcznego tłumu w Turynie zdawał się sugerować, iż to nie li tylko protest młodzieży, a demonstracja niezadowolenia całego włoskiego społeczeństwa. Z kolei w Palermo został zablokowany dworzec kolejowy oraz lotnisko.
Sytuacja wciąż jest napięta i nie wiadomo, czym skończy się społeczny wybuch niezadowolenia we Włoszech, jakby nie było jednym z kluczowych państw Unii Europejskiej.
eLPe meritum.us