1215-powerball-ccSceptycy z lubością przywołują porównanie, iż szansa na wielką wygraną w grach liczbowych jest taka sama, jak możliwość zostania trafionym przez piorun. No i szydząc z lotkowiczów powołują się na rachunek prawdopodobieństwa, a po kryjomu… wysyłają kupony. Logika logiką, ale przecież i piorun czasami w kogoś trafia, więc czemu nie spróbować wyjścia fortunie naprzeciw!

Miliony ludzi na całym świcie od dawien dawna łamią sobie głowy, jak oszukać lotto i odkryć skuteczny system. Nie zważając na fakt, iż jest to dzieło niewykonalne, bo i obalona zostałaby matematyka a wszelkiej maści gry liczbowe natychmiast ległyby w gruzach. Niestety, albo właśnie “stety”, zasada jest prosta i absolutnie niepodważalna: aby wygrać mógł ktoś, przegrać muszą miliony szukających fortuny.

Wprawdzie żadnej skutecznej metody na wygraną nie ma, ale – jak się okazuje – losowi można trochę pomóc. Obierając określoną koncepcję i twardo jej się trzymając. Czyli skreślając liczby podług pewnej zasady i będąc w sposobie gry konsekwentnym. Tak właśnie postąpiła pewna nauczycielka z Arizony, która 1 grudnia wygrała w Powerball dokładnie 95 milionów, 300 tysięcy dolarów!

64-letnia Sheila Verke od ponad 6 lat uparcie wysyłała te same liczby. Samotna matka stworzyła kombinację liczb z własnej oraz dwójki dzieci daty urodzenia. Konsekwencja została nagrodzona dwa tygodnie temu, kiedy to wylosowano jej “cyferki”:  5, 10, 11, 12, 20 oraz dodatkowa 2.

Oczywiście, powołujący się na statystykę będą twierdzić, iż to absolutny przypadek, bo i większość padających wygranych to efekt wysyłania kuponów metodą Quick Pick, czyli na chybił trafił. Tyle że tak właśnie gra ponad 90 procent lotkowiczów, stąd trudno, aby proporcje były inne.

Wracając do szczęśliwej zwyciężczyni z Fort Mohave w Arizonie (200 mil na od Phoenix), to ostatecznie zainkasowała blisko $50 milionów, jako że zdecydowała się na jednorazową wypłatę gotówkową. Pani Verke nie ukrywa, że zamierza natychmiast korzystać z uśmiechu fortuny. Planuje wiele zakupów dla dzieci i wnuków (ma ich pięcioro) oraz podróże po świecie.

Ciekawe, ale 11 lat temu dzięki identycznemu sposobowi skreślenia numerów główna wygrana w naszym stanowym Lotto weszła w posiadanie młodziutkiej wtedy Czeszki. Pracująca jako barmanka – nieopodal mojego ówczesnego miejsca zamieszkania – w amerykańsko-niemieckiej tawernie sympatyczna dziewczyna bardzo szybko dała się przekonać do gry metodą “na datę urodzenia”. Osobiście zrobiłem jej kombinację z jej i rodziców dni przyjścia na świat i już za 10. wysłaniem (wtedy trzeba było na to dwa i pół miesiąca, bo losowania miały miejsce dwa razy w tygodniu) tak skreślonego kuponu wygrała $4,5 miliona. Jednak w przeciwieństwie do ostatniej zwyciężczyni, starszej koleżanki wierzącej w “urodzeniowy system”, Czeszka zdecydowała się na wypłatę wygranej w ratach przez 20 lat, czyli inkasuje do tej pory po ponad 200 tysięcy zielonych banknotów rocznie. Nota bene zaraz po szczęśliwym dla niej zdarzeniu spakowała walizki i z uśmiechu fortuny korzysta teraz gdzieś w okolicach Pragi.

Pewnie oba te przypadki są odosobnione, jakkolwiek świadczą, iż próbując pokonać gry liczbowe warto obrać określoną koncepcję skreślania numerków i konsekwentnie jej się trzymać.

Upór popłaca a Lotto wypłaca!

Leszek Pieśniakiewicz

meritum.us