Masowe śmierci ptaków w różnych częściach świata, setki tysięcy śniętych ryb i martwe kraby na plażach! Apokalipsa nadchodzi?
Niekoniecznie, niemniej powszechne zaniepokojenie wzrasta, bo przypadki nagłej śmierci tysięcy ptaków, jakie miały miejsce w sylwestrową noc i na początku nowego roku w Arkansas i Luizjanie już nie są incydentalne. Dwa podobne zdarzenia odnotowano w Europie. O ile jednak zginięcie kilkudziesięciu kawek w Szwecji logicznie wytłumaczono to już przypadek śmierci kilku tysięcy turkawek we Włoszech jest równie zagadkowy, jak amerykańskie zbiorowe masakry ptaków.
Napięcie wzrasta m.in za sprawa ornitologów, którzy wydają sprzeczne opinie co do przyczyny istnych pogromów dzikiego ptactwa. Pierwszy przypadek z Arkansas specjaliści tłumaczyli fajerwerkami z okazji nadejścia Nowego Roku, co miało spowodować stres i nagłą śmierć kosów. Wersja byłaby przez opinię publiczną do zaakceptowania, gdyby sceny niczym z horrorów nie zaczęły się powielać również w innych miejscach, jakże geograficznie od siebie oddalonych.
We wtorek, 4 stycznia, w szwedzkim miasteczku Falkoeping znaleziono kilkadziesiąt martwych kawek. Sprawa została jednak szybko wyjaśniona, kiedy kierowca trucka przyznał się do najechania na zgromadzone na jezdni ptaki.
Wczorajszy przypadek z Faenzy na Półwyspie Apenińskim spotęgował jednak na nowo powszechny niepokój. Z nieba spadło tam blisko osiem tysięcy martwych turkawek. Jako że na dziobach nagle uśmierconych ptaków stwierdzono sine plamy, specjaliści sugerują, że powodem pogromu turkawek był nagły braku tlenu albo działanie jakiejś trucizny.
Dociekając przyczyn pogromów wśród ptactwa warto przytoczyć opinię naszego internauty, o pseudonimie andre, z 4 stycznia, dotyczącego zjawiska mającego miejsce w Luizjanie, będącego poniekąd powtórką z Arkansas:
Podobne przypadki były wielokrotnie opisywane, na przykład spadanie z nieba ryb i żab wyssanych z jeziorka przez burzowy wir typu tornado. W opisywanym przypadku, najprawdopodobniej, silny pionowy prąd powietrza tworzący się podczas burzy wyniósł ptaki na ponad 10 kilometrów, gdzie sparaliżowała je i zabiła temperatura minus 50 stopni i rzadkie powietrze. Z takiej wysokości, lekki i upierzony ptak spada z szybkością zaledwie kilku metrów na sekundę i może to trwać nawet pół godziny.
Na niezamieszkałych terenach prerii amerykańskich, może to ujść uwadze.
Podobne zjawisko wstępującego prądu w czasie burzy jest przyczyną formowanie się gradu. Krople deszczu wznoszone są wysoko w górę, gdzie łączą się w większe zamarzające grudki i dopiero po pewnym czasie spadają na ziemię.
Atmosfera grozy narasta jeśli połączymy masowe śmierci ptaków z setkami tysięcy ryb dryfujących w amerykańskich rzekach do góry brzuchami. Z kolei w Wielkiej Brytanii morze wyrzuciło na plaże tysiące martwych krabów.
Naukowcy starają się logicznie wytłumaczyć te niczym żywcem przeniesione z thrillerów makabryczne zdarzenia, ale wszyscy wierzący w rychły koniec świata biorą je jako oznakę nadchodzących apokaliptycznych wydarzeń. No, ale każdy wierzy w to, w co chce…
Leszek Pieśniakiewicz
meritum.us