Po reglach pełzną dymy,
Mgławica deszczem prószy
Hej góry, zaklęte góry
Tęsknice mojej duszy !
Jan Kasprowicz
Tam,
gdzie
zakwitają
krokusy…
Rozmowa
z Janem Skupniem
o góralszczyźnie
i magii Podhala.
– Jest pan pedagogiem, dziennikarzem, poetą, działaczem społecznym. Żyjemy w czasach globalizmu i wirtualnej rzeczywistości. Jak się pan czuje w dobie rewolucji medialnej ? Czy chaos tego świata i natłok informacji nie przeraża ?
– Nie przeraża jeśli zdamy sobie sprawę z tego, że mamy do czynienia z chaosem w świecie pewnego stanu związanego z postępem. Lękamy się przeważnie jeśli pragniemy aby te dary rewolucji medialnej były właściwie spożytkowane. Chodzi o bojaźn i los twórczego zastosowania rzeczy nowych dla dobra ludzkości. Bojaźń jest również początkiem mądrości. Człowiek posiadł wiedzę i środki aby wszelki chaos tego świata i natłok informacji porządkować, otwierając się na drugiego człowieka.
– Kutura masowa unifikuje wszystko. Stajemy się bezimiennymi robotami. Postępująca dehumanizacja zabija naszą duszę. Czy tak już będzie zawsze? Co powinniśmy robić, by wrócić do normalności?
– Te pytania rodzą następne. Co jest lepsze, niedoinformowanie, skąpość informacji, agonia medialna, czy natłok informacji? Ogrom informacji uporządkowanych wcale nie musi prowadzić do chaosu tego świata, ani przerażać kogokolwiek. Z postępem łączą się nadzieje i obawy. Nadzieje są zawsze silniejsze. Legendarny Prometeusz, który wykradł bogom ogień i uratował ludzkość od zagłady był i może pozostać symbolem postępu, poświęcenia się dla dobra ludzkości. To “wykradanie” ognia bogom zaczęło się z pojawieniem człowieka i skończy się z jego zniknięciem. Postęp jest darem Boga, według filozofów – transcendentnego Absolutu. Człowiek pragnie być doskonałym jak sam Absolut. Odkrywanie rzeczy nowych jest też zbliżaniem się do Absolutu. To co człowiek odkrył, posiadł jest ważnym w stosunku do “wiedzy globalnej”, do tego co osiągnie na drodze zbliżania się do Boga. Zbliżyć się Boga może człowiek tylko za Jego pomocą. Postęp przyjmowany jest w różny sposób. Maszynę parową część górali uważała za wymysł antychrysta. Jak może coś jechać bez konia? Dorożkarze zakopiańscy krzykiem i wyzwiskami atakowali parowóz ciągnący wagony (pierwszy pociąg) na stacji w Zakopanem. A że okrzyków nikt nie słyszał, bo zagłuszyła je orkiestra dęta, chcieli koniecznie być zauważeni. Opuścili portki i golizną ciała zaprotestowali przeciwko maszynie parowej. Natychmiast zauważył to maszynista i szybko skierował gorący strumień wody w stronę manifestujących. Tak zakończył się pierwszy i ostatni protest zakopiańskich dorożkarzy przeciwko postępowi w kolejnictwie.
– Jakie meandry życia przywiodły pana do Ameryki ?
– Rzeka losu o krętym biegu na swoim grzbiecie uniosła mnie w siną dal, a głos anioła stróża podobny do głosu mojej żony rozkazał zatrzymać się w Ameryce. Przyjechałem tu na skrzydlatym statku potrzeb bytowych.
– Emigracja dla jednych jest wygnaniem, dla drugich przygodą. Czym jest dla pana ?
– Jak każdy emigrant doświadczam wszystkiego co przynosi życie w obcym kraju. W Polsce byłem nauczycielem. W Chicago przez 12 lat przybliżałem młodzieży skarby polskiej literatury, uczyłem patriotyzmu i miłości dla góralszczyzny. Pracowałem też nad podnoszeniem własnej wiedzy merytorycznej i pedagogicznej, by móc efektywnie uczyć młodzież w “Polskim Sobotnim Gimnazjum”. Było to nowe doświadczenie dla mnie, także wielka przygoda. Praca z młodzieżą polską, w części stricte amerykańską polskiej proweniencji, pragnącą poprzez poznanie polskiej kultury zapoznać się z korzeniami swoich przodków, była dla mnie czymś szczególnym. Choć powiem, że młodzież klas niższych nie zawsze garnęła się ochoczo do nauki języka polskiego. Natomiast absolwenci klas ósmych i maturzyści z dumą i wielkim zapałem chłonęli wszystko co polskie, korzystali w pełni z naszego dorobku kulturowego. Niestety czas jest nieubłagany. Z żalem, ale i z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku pożegnałem Polską Szkołę Sobotnią im. Marii Konopnickej w Chicago. Coż, chciałoby się rzec…Finis coronat opus.
– Na obczyźnie wzmaga się nasz partriotyzm. Patrzymy na ojczyznę z innej perspektywy, kochamy ją, tęsknimy za nią. Czy naprawdę trzeba wyjechać z kraju, żeby to zrozumieć?
– Andrzej Skupień – wicestarosta powiatu Tatrzańskiego, prezes ZP Poronin na spotkaniu z młodzieżą w LO im. Oswalda Balzera w Zakopanem powiedział: Jest takie środowisko w Krakowie – zespół góralski “Skalni”. Tam się wasi koledzy spotykają, występują na scenie. Tam jest cząstka góralskiego ducha.Te syćkie sprawy regionalne widziane z perspektywy Ameryki mają zupełnie inny wymiar, tak samo jak i w Krakowie. Troskę się zakotwi za górami, za mamą, za tatą, to cosi ciągnie młodzież żeby być razem. Może temu te przemyślenia Skupnia były takie odmienne, bo całkiem inacej przeżywa się tam góralszczyznę, miłość do regionu, kie tego regionu brakuje. Henryk Krzeptowski – Bohac, przewodniczący Rady Miasta Zakopane powiedział:…Dbajcie o wasze szlachectwo, waszą tożsamość wyrosłą z korzeni. Budujcie ją dla siebie, dla wspólnego dobra. Góralszczyzna to szeroki temat. Dopiero z określonym casem człowiek docenio te wartości, uświadomio sobie ich wielkość, a tym bardziej jak kajsi dalej wyjedzie. Za Wielką Wodą widzi wyraźniej wartości, które wyniósł ze swojego środowiska, ze swojego domu.
– Urodził się pan na Podhalu. To najciekawszy etnograficznie region Polski. Na ten zakątek kraju, hen za górami za lasami, z podziwem patrzy cała Polska. Dlaczego ten góralski koloryt tak zachwyca ?
– To nie jest zupełnie tak. Za górami za lasami, ale w górach i w lasach. To nie tylko koloryt. To wieka kraina owiana legendą i historią. Podhale do połowy XX wieku – to rodzaj “terra incognita” dla ceprów. Początkowo przyjeżdżali tu tylko śmiałkowie, byli wśród nich… Stanisław Staszic, Seweryn Goszczyński, Józef Ignacy Kraszewski…
– Co to jest Podhale? To sacrum polskiego ducha! Czar Podhala i Tatr każdego urzeka inaczej. Najważniejsze jest, żeby wchłonąć to piękno całym sercem, całą duszą, całym swoim jestestwem, odkryć to czego inni nie widzą, nie czują, nie słyszą. Zadumać się na chwilę w tej niezwykłej scenerii…
-… Skalne Podhale, Orawa, Spisz, Pieniny…tyle tam kolorytu i różnorodności etnograficznej. Który region zachwyca pana szczególnie ?
– Niezwykłość Podhala i odmienność etnograficzna hipnotyzuje każdego. Tam tyle piękna w słowie, myśli, geście, tradycji i obyczaju. Popatrzmy na Skalne Podhale, Orawę, Spisz, Pieniny…te krainy mienią się wszelkimi barwami tęczy. Podziwiam wszystkie regiony, lecz najbliżej serca pozostaje mój rodzinny. To tam, gdzie żyją górale skrzydlaci. Na głowę nakładają kłabuk z orlim piórem, na ramiona zarzucają cuchę, której poły na wietrze rozkładają się jak skrzydła…
– Dlaczego obecnie tak bardzo szukamy swojej tożsamości, odmienności kulturowej. Wskrzeszamy dawne i zapomniane tradycje.
– To trend ogólnoświatowy. W dobie globalizacji i unifikacji kultury, jest to wręcz konieczne. Wszyscy szukają swoich korzeni. Nasza kultura, nasza wiara wędruje z nami po świecie. Gdziekolwiek jesteśmy budujemy bastiony kultury podhalańskiej, orle gniazda nowego gazdowania. Tak samo dzieje się tu za Wielką Wodą, na ziemi Waszyngtona i Lincolna, także ziemi Kościuszki i Pułaskiego.
– Górale są inni od Lachów. Odmienni we wszystkim, w obyczaju, obrzędowości, mowie, śpiewie, muzyce, tańcu. Na pewno izolacjonizm wykreował tę inność. Co najbardziej urzeka pana w góralskich obrzędach i obyczajach?
– To dobrze, że jesteśmy odmienni. Ta inność jest źródłem naszej siły. Górale starają się zachować hermetyczność. Góral pozostanie góralem niezależnie od miejsca zamieszkania i czasu pobytu poza swoją miejscowością rodzinną. To swoisty fenomen. Dzięki temu możemy utrzymać naszą odmienność w kulturze i sztuce. Mimo tylu już lat ogólnopolskich wpływów, nasza kultura jest inna, mamy odmienne tradycje i obyczaje, inną architekturę i sztukę ludową. Podtrzymujemy ciągle naszą tożsamość. Szczególnie Podhalanie w Chicago kultywują “czysty” góralski folklor. Generalnie rzecz biorąc w obrzędach i obyczajach urzeka mnie niemal królewski gest w fetowaniu gości, bogactwo stroju, muzyka, śpiew, no i nasze archaiczne…ale jakże piękne zwyczaje.
– Górale są bardzo patriotyczni, pamiętają o swoich korzeniach, odmiennej kulturze. Może wciąż w ich sercach tkwią słowa Władyslawa Orkana z 1922 roku…”Tradycja jest Twoją godnością. Twoją dumą. Twoim szlachectwem, synu chłopski. Dbaj o zachowanie spuścizny Twoich ojców; rodzinnej sztuki i rodzinnej kultury. Dąż do tego, aby Twoja oczyszczona z nalotów obcych, kultura ludowa poszła w górę, rozkwitnęła w kwiat wielkiej kultury narodowej, godnej zająć poczesne miejsce w dorobku wszechludzkim”. Na Podhalu folklor, choć trochę “zceprzony” miewa się nieźle. A w Chicago?
– W Chicago folklor rozwija się w swojej źródłowej klasycznej formie. W regionalnych zespołach pieśni i tańca, muzycznych i muzyczno – wokalnych nie ma potrzeby “na eksperymetowanie “. Jest ogromna chęć i duży zapał do kontynuowania kultury odziedziczonej po przodkach, rdzennej kultury góralskiej – podhalańskiej. Zespoły muzyczne na przykład specjalizują się w muzyce regionalnej z jej naturalnymi ozdobnikami. Podobnie w innych dziedzinach. Wielu podhalańskich ekspertów – regionalistów zachwyca się nieskazitelnością folkloru podhalańskiego w Chicago. Folklor “zceprzony” – to nie folklor. Nasze tradycje i obyczaje kształtowały się przez stulecia. Związane są z codziennością, wiarą chrześcijańską i chronologią dorocznych świąt. Na przykład wesele góralskie jest doskonalsze niż z pietyzmem przygotowana i wyreżyserowana sztuka sceniczna. Jest w nim bowiem miejsce na refleksję, zabawę, humor, satyrę, moralność. To filozofia górali połączyła tak doskonale zwyczaje świeckie z obrzędami religijnymi.
– Dusza górala jest odmienna, charakter zadziorny. Godność, honor, niezależność – to najważniejsze cnoty górali. Podhalanie zazdrośnie strzegą swej odmienności, niechętnie przyjmują obcych do swego grona. Ten separtyzm w kulturze trwający od stuleci na pewno pozwala na zachowanie autentyzmu góralskiej kultury.
– Dobrze, że pan to zauważa. Ludzie gór są niezależni, niczym orły na niebie, bardzo honorowi. Może też czasem zadziorni, dlaczego mieliby nie być? Może to echa dawnych pasterskich obyczajów, w tamtych odmiennych i hardych warunkach górale musieli troszczyć się o swój dobytek, walczyć o wszystko.
Przyroda tatrzańska wdziera się w duszę górala całą swą potęgą i urokiem, staje się “sacrum” i świętym darem Boga. Urodzony i wychowany na “świętej ziemi ojców” przejmuje wolność, honor, hyr i ślebodę. Góral bywa czasem zadziorny, porywczy i podejrzliwy, ale gdy zdobędzie się jego zaufanie staje się dobrym, szczerym przyjacielem.
– Góral to urodzony artysta, swobodny jak ptak, nader wrażliwy na piękno. Tam, na Podhalu każdy potrafi śpiewać i tańczyć. Muzykowanie to część życia większości górali. Jak pan myśli, co wykreowało przez stulecia ten artyzm?
– To prawda. U nas częściej niż gdzie indziej w Polsce rodzą się prawdziwi artyści. Może w górach bliżej do nieba? Może Pan Bóg dając góralom talent artystyczny, chciał im wynagrodzić ciężki byt materialny? Ten góralski artyzm – to fenomenalne zjawisko. Popatrzmy na architekturę. Geniusz architektury zakwitł na dachu góralskiej chaty “pazdurem”, to taka ozdoba w kształcie kwiatu, najczęściej lilii. Stare zabytkowe budownictwo Podhala zachwyca. Zakopiański styl wdarł się wszędzie. Góral mieszka w kolorowej i zdobionej chacie, maluje i rzeźbi sprzęty ciekawym ornamentem, nosi ozdoby na sobie – na swoim ubraniu. To działa na wyobraźnię innych. Góral wszedł cały do polskiej kultury – od kapelusza po kierpce, od budowli do sprzętów, ubrań, naczyń, biżuterii. Dziś “wszystko” nosi piętno Tatr. To też powód do naszej dumy. O swojej cusze (guńce), bardzo prostej w kroju, Sabała mówił: “Zakiel baba uwarzy śniodanie cucha już gotowo”. Kobiece ozdobne staniki nazywano kiedyś “sabałówkami”.
– Muzyka góralska jest specyficzna. Podobno trudno ją zapisać w systemie nutowym, ma bowiem tak wielke niuansów i odmienności. Niektórzy porównują ją nawet do jazzu…bo jest żywiołowa i spontaniczna. Trafiła ona do ogólnopolskiej muzyki młodzieżowej. Nagrano wiele przedziwnych kompozycji. Jak pan patrzy na obecność motywów góralskich w muzyce rozrywkowej, na stylizację tej muzyki?
– Mówiąc o muzyce chciałbym przytoczyć słowa dra Tytusa Chałubińskiego na temat Sabały (Jana Krzeptowskiego). Instrument Sabały…nie są to skrzypce, ale jak on je zowie… “gęśliki”. Mimo największej biegłości grajka niepodobna tu uniknąć nieraz skrzypienia lub dojmującego pisku, a jednak w górach muzyka ta nie tylko nie razi ale jest pożądaną, upragnioną. Jest ona harmonijnym dopełnieniem prawdziwie tatrzańskich wrażeń. Zdarzyło sie, że zasłużony artysta muzyk z Warszawy zasłabł na wycieczce w górach, padł jak nieżywy, ani ruchu, ani słowa nie można było z niego wydobyć. Jasiek, zawołałem wtedy na Sabałę – zagraj no temu panu, bo też muzykant. Sabała dobywa co prędzej swoich “gęślików” z rękawa cuchy i dalej jakąś pieśń góralską. – A to co?! – zapytał otwierając oczy i podnosząc się omdlały. Odtąd śmieliśmy się z Jaśka, że i umarłych swoją muzyką wskrzesi…
O Bartku Obrochcie sławnym skrzypku góralskim, jednym z najwybitniejszych muzyków Podhala, którego muzyka inspirowała twórczość Ignacego Paderewskiego i Karola Szymanowskiego, Chałubiński wspomina: Bartek Obrochta niewątpliwy talent, zwykłym skrzypkiem wyrzyna. Do tańca górale wolą muzykę Bartka i innych dobrych skrzypków, ale wszyscy się na to zgadzają, dawnych pieśni nikt już tak nie zagra jak Sabała. Warto tu przytoczyć słowa Jana Gąsienicy Krzeptowskiego Sabały skierowane do potomnych, mające charakter testamentu:
Kto rod śpiywo, śmieje sie
ludzkie serca ciesy,
tyn przeciw Bogu, ludziom
światu nie grzysy.
Taniec jest nierozerwalnie związany z muzyką. Myślę tu o tańcu góralskim i zbójnickim. Kiedyś, kiedyś juhas podczas wypasu owiec nucił melodię i tańczył …na kamieniu, na skale, w szałasie. Dobry tancerz to indywidualność dużej miary. W tańcu dominował mężczyzna, kobieta asystowała, stanowiła tylko jego ozdobę.
– Co było natchnieniem dla muzyki góralskiej ?
– Górale grali z wdzięczności naturze i Bogu. Na pewno też z radości, nostalgii i smutku, z wewnętrznej potrzeby wykrzyczenia swojej niespokojnej żywotności. Wygrywali swoją łagodną i szlachetną duszę, ale również ukazywali jej dzikość, wszystko co ich niepokoiło. Poprzez muzykę kontaktowali się między sobą, ze światem, z przyrodą. Zgryźliwy, piskliwy dzwięk “złobcoków” Sabały naśladował świst wiatru, gwizd świstaka, akordy pełne dysonansów przypominające skalne lawiny, burze pełną piorunów, wyjące wezbraną wodą potoki, rozszalałe wichry łamiące wiekowe limby i smreki. Wygrywał Sabała na swoich gęślikach idealną symfonię obrazu i dzwięku, Tatry z chustami śniegu na ramionach, kozice stojące nad przepaściami, ptasie pienia, muzykę lasu…
– Ciągle ten legendarny Sabała…
– To “Homer Tarzański”. Jan Gąsienica – Krzeptowski “Sabała” jest postacią na pół mityczną, na pół legendarną wyrastającą z tajemnicy czasów odkrywania Tatr, Zakopanego i góralszczyzny. Był bajarzem, muzykantem, przyjacielem artystów i uczonych. Jego “gędźby” słuchał Paderewski. Archaicznym stylem gry na gęślikach urzekał Szymanowskiego. Jego bajania, legendy, opowiastki zapisywali m. in.: Witkiewicz, Sienkiewicz, Stopka. Był też Sabała zbójnikiem i polowacem – rabsicem (kłusownikiem). Choć niepiśmienny wdarł się do polskiej literatury z szybkością wiatru halnego.
Oto rozmowa Sabały z dr Chałubińskim, podaję za Włodzimierzem Wnukiem.
– Niekze bedzie pokwolony na syćkie śtyry strony.
– Witajcie mój Sabało – siednijcie na krzesło.
– Dyć siedne, siedne. A zdrowi som jest ik miłość?
– Ja, dzięki Bogu, zdrów. Jak pstrąg w Morskim Oku.
(Sabała śmiejąc się do rozpuku dodaje)
– Albo cap w Hrubym Wirchu (…)
– Góralski śpiew jakże specyficzny. Czasem wydaje się, że ten głośny krzyk powstał z nawoływań pasterskich, czy zbójnickich. To śpiew pełen melancholii, zadumy i odmienności. W tańcu góralskim ujawnia się cały żywioł tego regionu… skoczność, energia, dynamizm, spontaniczność. Każdy góral śpiewa i tańczy, czy to prawda?
Na holi na holi
na holi zielonej
pasom sie łowiecki
jesce nie dojone
Nasza kultura, nasze obrzędy narodziły się w górach…na hali. Hala jest symbolem szczęśliwego i swobodnego życia, a krokusy zwiastują pomyślność i sukces. Zanim na hali (holi) zakwitły krokusy, góral musiał wykarczować las, spalić pniaki, korzenie, usunąć kamienie (skole, wanty), wyrównać pole. Wymagało to ogromnego poświęcenia i silnej woli, a nieraz długiego okresu czasu. Wczesną wiosną na pohalańskich halach zakwitają krokusy – szafrany. To najpiękniejszy widok roku. Całe łąki mienią się fioletem. Legenda mówi, że aniołowie niosąc skarby Bogu Ojcu wysypali z kilku skrzyń zbójnickich dukaty także z licznych worków diamenty…na łąkę. Niech się ludziska patrzą, a cudują. Należy im się trochę niebiańskich widoków za ciężką pracę. Pochwalił Bóg aniołów za dobry uczynek, zaś żeby skarby nie zniknęły dał im życie krokusów – szafranów i przyodział nimi – piekną szatą archanielską – hale. Mieni się ona szczególnie w promieniach wstającego i ochodzącego słońca, cała w perłach rosy, tysiącami barw i niesamowitego kolorytu. Na hale przychodzą górale, poeci, artyści, muzycy….aby patrzeć, słuchać ciszy, kontemplować, chłonąć twórcze wizje. Tam rodzą sie najpiękniejsze dzieła, nie tylko ludowe.
Podobno każdy w życiu ma swoją halę, niekoniecznie tę z fioletowymi krokusami, ale halę pełną niesamowitości czy marzeń. St. Witkiewicz w swoim dziele “Na przełęczy” ukazuje dziewczynę śpiewającą nad przepaściami i juhasa który szedł prosto w tę przepaść, rozchodzili się ze schadzki…
Ja sam w młodości słyszałem jodłowanie chłopców i dziewcząt nawołujących się, wyznających sobie miłość…
– Góralskie zespoły muzyczne w Chicago są nadzieją na utrzymanie podhalańskiego folkloru. Czy tutaj, na emigracji, prezentowana jest autentyczna muzyka góralska, czy też zdarzają się przeróżne stylizacje?
– Wiele kapel góralskich reprezentujących młode pokolenie oscyluje w stronę muzyki folk. Czasem dzieją się różne rzeczy. Na przykład spotkanie góralskiej muzyki folkowej z muzyką reggae – z Jamajki – stworzyło nową jakość muzyczną, która odniosła sukces na światowym rynku. Tych nagrań dokonała kapela rodzinna Trebuniów – Tutków. Efekty znakomite. Ten melanż muzyki góralskiej z innymi formacjami muzycznymi dokonał się dzieki geniuszowi naszych twórców. Nie jest to zdradzanie naszej góralszczyzny. Jak widać tworzenie “nowej muzyki góralskiej”, czyli wzbogacanie tej tradycyjnej o nowe teksty i awangardowe aranżacje jest możliwe. Muzyka jest przecież częścią naszej kultury, musi być żywa i oryginalna.
– …Janosik, zbójnicy, Sabała, Klimek Bachleda, ks. Józef Stolarczyk, Tytus Chałubiński, Stanisław Witkiewicz, hr. Władysław Zamoyski…to dawni piewcy góralszczyzny. Jakie nazwiska możemy wymienić dzisiaj?
– Ojciec Święty Jan Paweł II był największym piewcą Podhala. Góry były dla Niego świadectwem potęgi Boga, a górale pasterzami stojącymi od pradziejów w stajence betlejemskiej, u boku Chrystusa. Będąc na Podhalu Papież powiedział:… “Dziękuję za ten wymowny hołd Podhala, zawsze wiernego Kościołowi i Ojczyźnie. Na was zawsze można liczyć” …” Z tą częścią Ojczyzny (…) byłem szczególnie związany, bo tam się urodziłem, bo tam spędziłem prawie całe moje życie, tam zostałem powołany do kapłaństwa, do biskupstwa – byłem góralskim biskupem, góralskim kardynałem, a na końcu zostałem góralskim papieżem.
Prezes Moskal też był wielkim przyjacielem górali, bywał na naszych uroczystościach związkowych. Zachwycał się folklorem Podhala. Powtarzał często …”Ja też jestem Galicjaninem, a Galicjanie to górale”.
Ks. prof. Józef Tischner – uczył górali patrzeć, widzieć, czuć i kochać. Uczył prawdy o ludzkiej godności, przypominał o góralskim honorze – żeby zawsze dobrem owocował.
Także inni księża zapisali się chlubnie w dziejach góralszczyzny… ks. Władysław Zązel, ks. Tadeusz Juchas, ojciec Wacław Lech (obecny kapelan ZPPA). Także najwyżsi dostojnicy polskiego kościoła przyjeżdżali bo kochali nader Tatry. Wymienię kilka nazwisk, prymas Polski ks.kardynał Stefan Wyszyński, prymas Polski ks. kardynał Józef Glemp, ks. kardynał Franciszek Macharski – metropolita krakowski, ks. kardynał Stanisław Dziwisz. Wszyscy przyjeżdżali w góry, by wypocząć, nabrać sił do niesienia własnego i wiernych krzyża, wyciszyć się w rozmowie z Bogiem.
Inne znaczące postacie to: Wojciech Kilar, Henryk Mikołaj Górecki, Jerzy Kenar, Władysław Trebunia – Tutka, Jan Karpiel Bułecka (Sabała XXI wieku), Jan Słodyczka – Maśniak, Marian Styrczula – Maśniak, Bogdan Pawlikowski, Mirosława Sojka – Topór, Joanna Bobak – Hula, Andrzej Krzeptowski, Władysław Pawlikowski, Marian Bryja. To tylko niektóre nazwiska. Wszyscy wnosimy jakąś cegiełkę do budowy gmachu zwanego góralszczyzną.
– Tę odmienność etnograficzną łączy, spina jedną klamrą, złotą parzenicą… Związek Podhalan. Czym jest dla pana ta organizacja?
– To znacząca organizacja dla mnie. Związek to wielka rodzina łącząca wszystkich braci -górali. Ze szczególną sympatią odnoszę się do pierwszego prezesa ZPPA, Henryka Lokańskiego, który uważał że Związek Podhalan uratował regionalizm góralski z jego wartościami i obyczajami dla polskości w Ameryce.
ZPPA – to piękny przykład solidarności w trudzie o zachowanie góralskich wartości, kultury, sztuki, tradycji, obrzędów i obyczajów, także języka polskiego, mowy ojców (gwary), tańca, śpiewu, muzyki…
– Był pan korespondentem prasowym Związku Podhalan. Z jakimi mediami pan współpracował i czy udało się panu skutecznie promować góralszczyznę dla szerokiego gremium Polonii i Amerykanów?
– Współpracowałem z programem radiowym ZPPA, przez 3 lata byłem anonserem programu radiowego Stowarzyszenia Polskich Twórców Ludowych w USA “Nasze Dziedzictwo”. Występowałem w programie “Na góralską nutę” prowadzonym przez A. Gędłka i J. Bafię. Prowadziłem kolumnę “Co słychać wśród Podhalan” w Dzienniku Związkowym (9 lat). Napisałem wiele artykułów. Współpracowałem z “Tygodnikiem Podhalańskim”. Byłem jednym z redaktorów “Echa Podhalańskiego”, wydawanego przez ZPPA. Współredaguję kwartalnik “Na placówce”. Opracowywałem i redagowałem materiały do czasopisma (folderu) “Polscy Twórcy Ludowi w A.P.” Jak pan widzi działałem tu i ówdzie. Może nie zmieniłem świata, nie wprowadziłem rewolucji kulturalnej, ale mam świadomość dobrze spełnionego obowiązku.
– Czy mamy szansę pokazać Ameryce nasz góralski folklor w całej jego krasie? Jak to zrobić?
– My to wciąż czynimy. Programy radiowe Związku Podhalan “Na góralską nutę” A. Gędłka i J. Bafii przybliżają wszystkim nasz folklor. Był pan zresztą na “Konkursie Koszyczka Wielkanocnego” w Domu Podhalan. Ileż tam etnografii i ludowości… Na XXIII festiwalu “Na góralską nutę” wystąpiło ponad 800 aktorów ludowych, w tym dwa zespoły z Kanady, 11 z Chicago, 8 grup etnicznych oraz zespół “Wici”. W 2006 roku odbyło się 21 imprez. Każda miała inny charakter regionalny, część związana była z tradycjami ludowymi, niektóre prezentowały bogactwo naszej kultury ludowej w śpiewie, muzyce, tańcu, stroju …w całej ich krasie. Polonii znane są ” Józefinki muzykanckie”, w ostatnich uczestniczyło 9 muzycznych kapel góralskich. Inne imprezy to: “Wybór zbójnika roku”, “Wybór królowej Związku Podhalan”. Każdego roku na piknikach ZP gromadzi się kilka tysięcy osób, także Amerykanów. Góralski kolorowy pochód zachwyca wszystkich na Paradach 3-Majowych w downtown. Koncertujemy dla Amerykanów…dla Marii Papas- skarbnika Cook County, także w Navy Pier, uczestniczymy w Miesiącu Dziedzictwa Polskiego. Podhalanie współpracują z Paderewski Symphony Orchestra etc, etc…
– Każdego roku Podhalanie w sposób oryginalny promują sztukę .
– W ostatnich latach dużym sukcesem cieszyły się sztuki teatralne: “Portki” J. Pitoraka w wykonaniu Koła Ząb, także “Wesoła Nowina” Juliana Reimschussla zrealizowana pod auspicjami Komitetu Edukacji , “Zatraceniec” J. Pitoraka zagrany przez Koło Bukowina Tatrzańska. Koło w 2005 roku wystawiło sztukę “Ojcowizna”. W 1996 roku oglądaliśmy sztukę “Gwałtu co się nie robi”, rok później “Zielone obyczaje”, w 2002 roku “Jasełka”. Koło Chochołów prezentowało “Powstanie Chochołowskie. Wiele cudownych polskich sztuk wystawiało Koło Literacko – Dramatyczne.
– Przy Związku Podhalan działa kilkadziesiąt Kół. One to, poprzez różnorodną działalność, niosą barwny pochód góralszczyzny na emigracji. Proszę przybliżyć nieco tę działalność.
– Tak, to prawda. To właśnie Koła, a jest ich 81 i…3000 członków, podtrzymują góralszczyznę na emigracji. Parę tygoni temu zarejestrowano nowe Koło – Bustryk. Szacuje się, że około 65 Kół działa czynnie, wywiązuje się ze swoich statutowych obowiązków.
– Jest pan poetą. Czym jest dla pana poezja, ta mowa w innej oktawie, ten szept duszy?
– Za wielkiego poetę się nie uważam. Wydałem tylko dwa tomiki poezji. To była tylko przygoda mojego życia, jakaś odskocznia od mojej pracy pedagogicznej, chęc powiedzenia ludziom moich myśli…
Misją poezji jest zmienianie świata na piękniejszy, lepszy. Poezja zmusza ludzi do przemyśleń, odkrywania w człowieczeństwie boskości. Poprzez zbliżanie świata do absolutnej prawdy, mądrości, miłości, do Boga… czyni go bardziej radosnym. W tej radości kryją się kolory odczuć, barwy widzenia czasu. Modlitwa jest również poezją, ona zmienia świat.
– Na czym polega uroda życia ?
– Myślę, że na umiejetności cieszenia się jego darem. Pełnienim posługi społecznej na rzecz wspólnego dobra. Na wzbogacaniu tradycji, w której jesteśmy wychowani. Trzeba być otwartym wobec drugiego człowieka, nieść radość, dobro, nadzieję. Kochać ludzi zanim odejdą. Trzeba zauważać małe rzeczy i cieszyć się nimi…dostrzegać spacer biedronki po płatku dzikiej róży…
– Za czym pan tęskni?
– Brak mi cudownej “Opery gór” z harnasiami i ich kochankami ( frajerkami) w roli głównej, bezszelestnego lotu orłów, tańca kozic – akrobatek nad przepaściami gór, gwiezdnego śpiewu świstaków. Chciałbym czasem posłuchać słowika śpiewającego arię dla oracza. Nasłuchiwać marzeń szarotki na Zawracie, spojrzeć w smutne oczy pierwiosnka, dotnkąć ostrości dziewięćsiła, posłuchać muzyki wiatru… Najbardziej mi brakuje świętej góry z krzyżem – Giewontu.
– W tych słowach tkwi cała pana poezja i niezwykła wrażliwość. Czego życzyć chicagowskim góralom?
– Ja nie dzielę górali w Chicago. Dla mnie górale to wszyscy ci, którzy urodzili się na Podhalu, Spiszu, Orawie i Ameryce. Marzę, by górale zbudowali skansen góralski. Taki bardzo piękny i nowoczesy. By był kuźnią kultury podhalańskiej, z holami tuż obok, na których juhasi będą paśli owce, a mądry baca będzie częstował gości “zyntycą”, będzie bajał o starym Podhalu, rodnym miejscu siumnych górali osiadłych w Ameryce. Będzie opowiadał o polskich bohaterach, którzy ofiarą życia okupili wolność Stanów Zjednoczonych. Powie o młodych, uzdolnionych góralach i nadchodzącycm złotym wieku góralszczyzny. Oby to nastąpiło jak najszybciej.
– Pana upodobania literackie?
– Różnorakie. W każdej epoce odnajduję inne wartości, inny świat. Czytam bardzo dużo. Lubię Sofoklesa, Szekspira, Gogola, Mickiewicza, Słowackiego, Puszkina, Przybosia, Baczyńskiego, Miłosza, Szymborską, Białoszewskiego.
Ostatnio pasjonuje mnie poezja o charakterze refleksyjno – filozoficznym nawiązująca do naszej przeszłości narodowej. A gdy pragnę trochę relaksu zaczytuję się fraszkami. Bawią mnie do łez. One to bezlitośnie chłostają nasze współczesne postawy, naszą dulszczyznę.
– Przekonał mnie pan, że góralszczyzna to hale pełne krokusów kwitnących cały rok. Niech kolorowy pochód sztuki Podhala na emigracji nadal trwa i czyni nasze życie pełniejsze i radośniejsze. A dla pana – promotora góralszczyzny w Ameryce należy się złota ciupaga i bukiet kwiatów polnych przywiezionych wprost z Ojczyzny.
Rozmawiał: Janusz Kopeć