83. gala wręczenia Oscarów, czyli ceremonia uhonorowania najlepszych dzieł roku w świecie filmu okazała się triumfem “The King’s Speech”. Podczas okazałej uroczystości w Kodak Theathre w Los Angeles opowieść o jąkającym się brytyjskim władcy Jerzym VI otrzymała aż cztery statuetki w najważniejszych kategoriach.
Tym razem większych niespodzianek nie było, a wyrocznie filmowych ekspertów raczej pokryły się z przewidywaniami bukmacherów, krytyków i odczuciami zwykłych kinomanów. “Mowa króla” (w Polsce obowiązuje tytuł “Jak zostać królem”) była powszechnym faworytem i została nagrodzona Oscarami. Nieco rozczarowani mogą się czuć twórcy “Black Swan”, bo i poza głównym wyróżnieniem w kobiecej roli dla Natalie Portman liczyli chyba na więcej statuetek dla “Czarnego Łabędzia” i samego reżysera Darrena Aronofsky’ego. No, ale co mają powiedzieć bracia Coen, których “Prawdziwe męstwo” miało aż 10 nominacji a w ani jednym przypadku nie byli wywoływani do odebrania Oscara.
Tak więc “The King’s Speech” został wyróżniony jako najlepszy film, odtwórca roli głównego bohatera Colin Firth otrzymał Oscara za najlepszą rolę męską, najważniejszą nagrodę za reżyserię zdobył Tom Hooper, a Oscara-Davida Seidlera doceniono za oryginalny scenariusz.
Również 4 statuetki otrzymała “Incepcja” Christophera Nolana, niemniej w mniej prestiżowych kategoriach (najlepsze efekty specjalne, najlepszy montaż dźwięku, najlepszy dźwięk, najlepsze zdjęcia).
Głośny “Social Network” – opowieść o twórcy Facebooka – wyróżniono trzema Oscarami (najlepsza muzyka, najlepszy scenariusz adaptowany i najlepszy montaż).
Gala, którą prowadzili ją Anne Hathaway i James Franco przejdzie do historii z jeszcze jednego, niby mało znaczącego powodu. Mianowicie po raz pierwszy w czasie dystyngowanej, liczącej 83 lata uroczystości, z ust obdarowanego Oscarem padło niecenzuralne słowo. Wyróżniona za najlepszą drugoplanową rolę Melissa Leo (“The Fighter”) w podekscytowaniu pozwoliła sobie na wypowiedzenie mało eleganckiego przerywnika na “f”.
LP meritum.us