Polska opinia publiczna zdaje się być w swej większości wzburzona zaprezentowaniem relacji polsko-żydowskich w czasie II wojny światowej w sposób, jakiego dokonał Jan Tomasz Gross w swojej najnowszej książce “Złote żniwa”. Przedstawienie szeregu przypadków eksterminacji Żydów lub pomaganiu w tym niechlubnym dziele niemieckim najeźdźcom przez Polaków może już teraz nie wywołuje tak powszechnego oburzenia, jak miało to miejsce w sprawie Jedwabnego, niemniej kolejne rozgrzebywanie starych ran przyjmowane jest nad Wisłą co najmniej z niesmakiem. Książka Grossa niewątpliwie stanowi dla wielu szok, ale chyba warto się z faktami tamże zaprezentowanymi zapoznać. W jakiś sposób ten szok przeciętnego Kowalskiego przy wyjawianiu czarnych plam z naszej historii jest zrozumiały. Wszak przez wiele lat propaganda karmiła społeczeństwo nieskazitelnym wizerunkiem Polaka podczas okupacji hitlerowskiej. Przedstawiając nas jako naród li tylko walczący z najeźdźcą i pomagający bezbronnym obywatelom polskim żydowskiego pochodzenia. Niestety, nie każdy wykazywał postawę Ireny Sendlerowej, która uratowała od śmierci około 2.500 żydowskich dzieci. Powszechne też były przypadki skrajnie odmienne.
Żaden kształtowany w świadomości społecznej obraz, szczególnie dotyczący życia w warunkach ekstremalnych, nie może być czarno-biały. Zawsze bowiem zdarzały się i zdarzają nadal przypadki patologii, wynaturzenia, okrucieństwa, wynikające choćby nawet tylko z jakiejś dzikiej chciwości. Stąd też zamiast się oburzać i obrażać, przyjmijmy z pokorą, że my też mamy w swojej historii niezbyt chlubne karty, jakieś wstydliwe grzechy. Pewnie aktów barbarzyństwa dopuszczała się tylko część społeczeństwa, niemniej była to część naszego, polskiego społeczeństwa i dlatego ogólna odpowiedzialność spada na nas wszystkich. Odkłamywanie historii sprawia ból, ale cierpienie jest zwykle nieuniknione przy odkrywaniu prawdy.
Leszek Pieśniakiewicz
meritum.us
– Sądzę, że ta książka porusza Polaków – powiedział w “Kropce nad i” Jan Tomasz Gross, autor “Złotych żniw”. Przekonywał, że w czasie II wojny światowej Żydzi byli traktowani przez Polaków, jak zwierzyna łowna. I takie zachowanie nie dotyczyło tylko ludzi z marginesu społecznego, ale i normalnych obywateli.
Gross zaznaczył, że historycy znają problematykę, którą poruszył w swojej książce. – Ona nie otwiera nowych perspektyw dla specjalistów – powiedział. I szybko dodał, że jest duże zainteresowanie książką, dlatego sądzi, że poruszy ona Polaków.
– Opowieść, która została skonstruowania jest bardzo dramatyczna. Na obrzeżach Holokaustu, w jego ostatniej fazie, rejestrujemy – rozpowszechnioną na terenie całego kraju i angażującą normalnych obywateli, lokalnych przywódców – działalność ze strony Polaków, która prowadzi do śmierci Żydów – powiedział Gross.
I zaznaczał, że książka odnosi się do potencjału zła, jaki jest w człowieku i jak łatwo go uruchomić.
“To była norma”
Pytany, czy owo zło dotyczyło chłopów, czy inteligencji, odpowiedział, że człowieka. Choć – jak zaznaczył – opisy w książce dotyczą głównie ludności chłopskiej, ich przywódców. Zastrzegł też, że nie wysnuwa w swojej książce wniosku, iż chłopi w ogóle nie pomagali w czasie wojny Żydom.
– Książka dotyczy następującego pytania, na które szukamy rozstrzygnięcia. A mianowicie, czy mordowanie i rabowanie Żydów było związane tylko z działalnością marginesu społecznego, czy też raczej były to działania ludzi, którzy byli normalnymi obywatelami społeczności wiejskiej. Krótko mówiąc, czy było to zachowanie oparte na społecznej normie – tłumaczył Gross.
– Niestety materiały i dokumentacja z tego okresu mówią, że normą zachowania, która aktualizowała ze strony polskiej ludności w zetknięciu się z Żydami, było traktowanie ich jako zwierzyny łownej – mówił historyk. I przekonywał: – Ludzie, którzy denuncjowali Żydów, dostarczali ich w ręce żandarmów nie wstydzili tego, robili to publicznie, byli traktowani w swojej społeczności jako pełnoprawni jej członkowie.
Pytany z czego to wynikało, zastrzegł że nie wie. – To jest taki długi proces odczłowieczenia Żydów, w sposób fundamentalny to kwestia przyzwolenia, które dali Naziści. Ludność miejscowa poszła tym tropem. Większość to nie byli ci, którzy pomagali (Żydom – red.) – stwierdził historyk.
Gross tłumaczył, że jego książka jest o tym, jak w czasie wojny mordowano i plądrowano Żydów – element mordu i element rabunku się tam łączą.
– Denuncjacja Żydów do Gestapo czy granatowej policji, czyli do polskiego personelu, który wykonywał mnóstwo egzekucji na Żydach, wiązała się z tym, że nagrodą za to był litr wódki czy ubranie z tej osoby (Żyda – red.). Sytuacja materialna jest bardzo głęboko obecna w postępowaniu, które prowadzi do zbrodni, do mordowania i denuncjacji Żydów – ocenił Gross, jednocześnie podkreślając, że “ubóstwo i sytuacja wojenna nie są dla niego tłumaczeniem, w sensie głębokim, zachowania polegającego na tym, że się innych morduje”.
Holokaust w “Złotych żniwach”
W książce “Złote żniwa” Jan Tomasz Gross i Irena Grudzińska-Gross dowodzą, że Polacy czerpali materialne zyski z Holokaustu: ukrywali Żydów za pieniądze, szantażowali denuncjacją tych, którym udało się zbiec z getta, dopuszczali się mordów na swoich żydowskich sąsiadach, a także przejmowali ich majątki i posady.
Grossowie podkreślają, że grabież żydowskiej własności i mordowanie Żydów były ze sobą ściśle związane.
Nie podają, ilu Żydów wymordowali sąsiedzi na terenie rdzennie polskim, zastrzegając, że badania wciąż trwają, ale jak piszą “tymczasem liczbę ofiar można szacować na kilkadziesiąt tysięcy”.
tvn24.pl