Gdzie winnice, gdzie wonne pomarańcze rosną,
Ty domowy mój prostaku, zakopiańska sosno,
Od matki i sióstr oderwana rodu,
Stoisz , sieroto, posród cudzego ogrodu.
Jakże tu miłym gościem jesteś memu oku,
Bowiem oboje doświadczamy jednego wyroku.
I mnie także przeniosła pielgrzymka daleka.
I mnie w cudzej ziemi czas życia ucieka.
Czemuś-choć cię starania cudze otoczyły,
Nie rozwinęła wzrostu-utraciła siły?
Masz tu wcześniej i slońce, i rosy wiośniane
A przecież twe gałązki bledną pochylane.
Więdniesz, usychasz,
Smutna wśród kwietnej płaszczyzny
I nie ma dla ciebie życia,
Bo nie ma Ojczyzny. Drzewo wierne!
Nie zniesiesz wygnania, tęsknoty
Jeszcze trochę jesiennej i zimowej słoty,
A padniesz martwa- obca ziemia cię pogrzebie – Drzewo moje !
Czy będę szczęśliwszy od ciebie?
JAN PAWEŁ II