Wiekowy podział politycznej sceny w Stanach Zjednoczonych ulega transformacji. Kłopoty wewnętrzne będące wypadkową kryzysu ekonomicznego, niezadowolenie społeczne oraz coraz powszechniejsza dezaprobata przeciętnych Amerykanów wobec polityki obu głównych sił politycznych, czyli Partii Demokratycznej i Republikańskiej, stały się zarodkiem powstania trzeciego ugrupowania. Pierwotnie Tea Party traktowano jako socjologiczny żart, chwilowy wybuch społecznego niezadowolenia zwolenników natychmiastowych i zdecydowanych rozwiązań. Gdy jednak tak w polityce zewnętrznej, jak i międzynarodowej, zapowiadane przez rząd zmiany na lepsze nie nadeszły skrajni konserwatyści zaczęli przekształcać radykalne skrzydło GOP w obóz z szyldem Partii Herbacianej. No i teraz pod sztandarami tejże mają zamiar walczyć o najwyższe personalne stanowisko w administracji USA, czyli prezydenturę. Biorąc pod uwagę rosnącą w błyskawicznym tempie popularność Tea Party i jej radykalnego programu zdaje się być wielce prawdopodobne, że nowym rezydentem Białego Domu będzie właśnie ktoś z kandydatów trzeciej siły Ameryki.
Bezwzględna krytyka prezydenta Baracka Obamy była głównym wątkiem debaty telewizyjnej republikańskich kandydatów do nominacji prezydenckiej przed wyborami w 2012 roku, która odbyła się w Rochester w stanie New Hampshire.
Atakowali oni politykę ekonomiczną Obamy i jego politykę zagraniczną, w tym udział USA interwencji zbrojnej w Libii i kontynuowanie wojny w Afganistanie.
Między kandydatami zarysowały się różnice poglądów w niektórych sprawach, ale unikali oni polemiki z sobą nawzajem.
W debacie, zorganizowanej i bezpośrednio transmitowanej przez telewizję CNN, wzięło udział siedmioro polityków, w tym uchodzący za faworyta w wyścigu do nominacji były gubernator stanu Massachusetts, Mitt Romney.
Rywal Romney’a, były gubernator stanu Minnesota, Tim Pawlenty, który poprzedniego dnia wypomniał mu, że wprowadził w Massachusetts prawie taką samą reformę ochrony zdrowia, jaką przeforsował Obama – krytykowaną przez cała prawicę – w poniedziałek starał się nie podejmować sporu w tej sprawie.
W czasie debaty kongresmenka Michelle Bachmann – która dotychczas nie ogłosiła swej kandydatury – oznajmiła, że wkrótce oficjalnie to uczyni. Bachmann, przywódczyni Tea Party w Kongresie, jest jak dotąd jedyną kobietą, która potwierdziła, że chce się ubiegać o prezydenturę. Komentatorzy oceniają, że w debacie wypadła doskonale.
Sarah Palin, była kandydatka na wiceprezydenta i rzeczniczka ultrakonserwatywnej prawicy, nie zdecydowała się jeszcze, czy przystąpi do rywalizacji o Biały Dom.
Republikańscy kandydaci zarzucali Obamie, że jego polityka gospodarcza jest odpowiedzialna za zastój na rynku pracy, gdyż hamuje wzrost biznesu. Oskarżali go o tłumienie wzrostu prywatnego sektora i nadmierną rozbudowę rządu federalnego. Jako sposób na przyspieszenie wzrostu proponowali obniżanie podatków.
Postulowali też radykalne reformy funduszy federalnych – emerytalnego i ubezpieczeń medycznych dla emerytów (Social Security i Medicare) – których rosnące koszty najbardziej przyczyniają się do wzrostu deficytu budżetowego i zadłużenia.
Romney podkreślił, że warunkiem zgody jego partii w Kongresie na podniesienie ustawowego limitu zadłużenia powinna być akceptacja przez Obamę i Demokratów znacznych cięć wydatków rządowych, w tym także Medicare i Social Security.
Jako gubernator Massachusetts, Romney zajmował znacznie bardziej umiarkowane stanowisko – popierał np. prawo kobiet do aborcji. W czasie debaty podkreślał, że jest za “prawem do życia”.
Faworyt Republikanów za porażkę Obamy uznał nawet akcję ratowania koncernów samochodowych kosztem pożyczek z budżetu – chociaż dzięki nim wydostały się one z kryzysu.
Zdaniem komentatorów, wolta Romney’a wynika z chęci pozyskania sobie głosów prawicowej Tea Party, która może odegrać bardzo wpływową rolę w procesie nominacji kandydata GOP na prezydenta.
LP meritum.us, PAP