0622-komorowski-ccNajwyraźniej Polacy akceptują polityków spokojnych, wyważonych, kompetentnych i przewidywalnych. Z kolei naród nie darzy zaufaniem skandalistów, radykalistów, ksenofobów i “szczekaczy”, szukających wiecznie konfrontacji. Do takich konkluzji można dojść po analizie ostatniego sondażu odnośnie popularności najważniejszych postaci polskiej sceny politycznej. Okazuje się mianowicie, że prezydent Bronisław Komorowski wywołuje wśród rodaków w kraju najsympatyczniejsze skojarzenia, zdecydowanie dystansując innych polityków w swoistym rankingu popularności. Na przeciwległym biegunie, czyli w klasyfikacji osób ze świecznika postrzeganych przez społeczeństwo jako niegodne zaufania znalazł się prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński. Wynika niezbicie, iż przeciętny Kowalski na najwyższych szczeblach władzy nie chce widzieć nieobliczalnych rewolucjonistów i skrajnych nacjonalistów, niepośrednią rolę w odbiorze konkretnego polityka odgrywa także aparycja i miła powierzchowność. Zastanawiające, ale gdyby podobny sondaż przeprowadzić wśród naszej, chicagowskiej Polonii rezultaty byłyby idealnie odwrotne, czyli pierwsi w ojczyźnie byliby ostatnimi w klasyfikacji polonusów z “Wietrznego Miasta”. Z kolei najmniej akceptowani nad Wisłą dzierżyliby pozycje absolutnych liderów w Chicago, wszak u nas gwiazda Jarosława Kaczyńskiego wciąż świeci najjaśniej, a jego skrajny radykalizm pada na podatny grunt będąc niemal powszechnie uznawany za jedynie słuszną drogę dla Polski. Przyczyny tak szokująco wręcz przeciwstawnych odczuć i sympatii są bardziej złożone, niżby mogło się wydawać postronnym obserwatorom. No, ale to temat na oddzielną rozprawkę, w większym stopniu frapujący socjologów niż politologów. Polonia jaka jest – każdy widzi, słyszy i czuje. A dlaczego rysuje się taki a nie inny obraz polskiej diaspory w Chicago? Splot przyczynowo-skutkowy jest na tyle skomplikowany, że trudno bez dogłębnej analizy dać prostą odpowiedź, czemu krajowi polityczni liderzy są tak skrajnie różnie postrzegani nad Wisłą i w aglomeracji nad jeziorem Michigan.

Leszek Pieśniakiewicz

meritum.us

Prezydent Bronisław Komorowski cieszy się największym zaufaniem Polaków (64 proc.) – wynika z czerwcowego sondażu CBOS. Drugie miejsce, z poparciem 47 proc. badanych, zajmuje trzech polityków: premier Donald Tusk, szef MSZ Radosław Sikorski i szef SLD Grzegorz Napieralski.

43 proc. uczestników sondażu ufa Ryszardowi Kaliszowi, który ma startować w jesiennych wyborach z pierwszego miejsca listy SLD w Warszawie. Wicepremier i szef resortu gospodarki Waldemar Pawlak oraz minister zdrowia Ewa Kopacz cieszą się zaufaniem po 41 proc. badanych.

Po 34 proc. respondentów ufa Markowi Borowskiemu (SdPl), a także prezydenckiemu doradcy Tomaszowi Nałęczowi; marszałkowi Sejmu Grzegorzowi Schetynie – 32 proc.

Nieco rzadziej z zaufaniem ankietowanych spotykają się prezes PiS Jarosław Kaczyński (29 proc.), szef MSWiA Jerzy Miller (28 proc.) i minister obrony Bogdan Klich (27 proc.). 25 proc. deklaruje zaufanie do byłej już szefowej PJN Joanny Kluzik-Rostkowskiej. Niewiele mniej osób ufa marszałkowi Senatu Bogdanowi Borusewiczowi (23 proc.) oraz szefowi doradców premiera Michałowi Boniemu (22 proc.).

Według badania, kolejne miejsca w rankingu zaufania zajmują: minister kultury Bogdan Zdrojewski (20 proc.), Bartosz Arłukowicz, który ma startować z listy PO w Szczecinie (19 proc.), rzecznik rządu Paweł Graś (18 proc.), minister finansów Jacek Rostowski (16 proc.) i szefowa resortu pracy Jolanta Fedak (12 proc.).

Sondaż pokazuje, że z brakiem zaufania ze strony ankietowanych zdecydowanie najczęściej spotyka się Jarosław Kaczyński, któremu nie ufa 52 proc. badanych. Zajmujący drugie miejsce w tej klasyfikacji Tusk budzi nieufność 35 proc. respondentów. Pozostali politycy zbierają jeszcze mniej negatywnych ocen. Do Ewy Kopacz nie ma zaufania 26 proc. badanych; 22 proc. nie ufa Schetynie. 21 proc. – Pawlakowi.

Sondaż przeprowadzono w dniach 2–8 czerwca 2011 r. na liczącej 1164 osoby reprezentatywnej próbie losowej dorosłych mieszkańców Polski.

Generalnie, najbardziej lubiani nad Wisłą są nienawidzeni wręcz przez większość Polaków z Chicago, a kochane są postaci nieakceptowane przez rodaków w kraju. Zjawisko zadziwiając, a jednak mające miejsce.

LP meritum.us, PAP