Co najmniej 18 śmiertelnych ofiar, szalejące burze, powodzie i ponad 4 miliony ludzi pozbawionych prądu – to efekt dotarcia huraganu Irene do Wschodniego Wybrzeża Stanów Zjednoczonych. Wprawdzie w ostatniej dosłownie chwili “Irena” nieco “wyhamowała”, została zdegradowana z huraganu do burzy tropikalnej, niemniej żywioł i tak dokonał ogromnego spustoszenia w 20 stanach. Okrutny pogodowy wybryk natury wciąż jest groźny, a już rozpoczęły się kłótnie, kto ma pomagać poszkodowanym, czy w ogóle taka pomoc ze strony rządu jest zasadna, no i kto odpowiada za nadejście huraganu? To ostatnie i podobne pytania stawiają nawiedzeni pseudoekolodzy spod sztandaru Greenpeace, widzący atak “Ireny” na Karaiby i Amerykę jako efekt ocieplenia klimatu i oczywiście za całe nieszczęście winią niekontrolowany postęp cywilizacyjny. Jakby zapominając, iż huragany występowały od wieków, są i pewno zawsze będą mieć miejsce.

Potężny huragan Irene przeszedł w sobotę i niedzielę nad wschodnim wybrzeżem Stanów Zjednoczonych powodując śmierć co najmniej 18 osób i straty materialne. Zakłócone zostało życie w ponad 20 stanach.

Najbardziej poszkodowanym regionem USA jest Karolina Północna, gdzie zginęło siedem osób.

Siła żywiołu nie była jednak tak znaczna, jak się wcześniej obawiano: huragan miał kategorię 1 w pięciostopniowej skali, a w niedzielę został nawet zdegradowany do rangi burzy tropikalnej. Niektórzy eksperci uważają nawet, że w USA doszło do histerii wywołanej alarmistycznymi zapowiedziami.

Huragan pozbawił prądu elektrycznego około 4,5 miliona osób, najwięcej w Nowym Jorku i okolicy – około miliona mieszkańców, w stanie Wirginia – 900 tys., a w stanie Maryland – 600 tys.

Wichury wiejące z prędkością do 190 km na godzinę w niektórych regionach powaliły drzewa, które padając przerwały przewody trakcji elektrycznej. Usuwanie przerw w dostawach prądu może potrwać kilka dni – ostrzegają władze stanów i miast. Firmy użyteczności publicznej sprowadziły z zachodnich stanów dodatkowe ekipy do pracy przy naprawie sieci.

W kilkunastu stanach z powodu kataklizmu ogłoszono stan wyjątkowy. Straty w niektórych stanach, np. New Jersey, sięgają kilku miliardów dolarów. Jest to poważny cios w okresie deficytów budżetowych prawie w całym kraju. Stany liczą na pomoc rządu federalnego w usuwaniu zniszczeń.

Obfite opady deszczu wywołały lokalne powodzie. Telewizja pokazuje od soboty obrazy zalanych miast. W niektórych regionach, np. w New Jersey, pojawiły się kłopoty z benzyną, gdyż wielu ludzi tankowało przed huraganem do pełna na wypadek ewentualnych braków w zaopatrzeniu.

Przed huraganem prezydent Barack Obama przerwał urlop i wrócił do Waszyngtonu z kurortu Martha’s Vineyard. Na konferencji prasowej w niedzielę minister bezpieczeństwa kraju Janet Napolitano, powiedziała, że “najgorsze minęło”, ale ostrzegła, że zagrożenie jeszcze istnieje. – Naszym przesłaniem jest: Nie jesteśmy jeszcze w pełni bezpieczni – powiedziała.

Minister zwróciła się do ludności by nie opuszczała domów, jeśli nie jest to konieczne, aby nie utrudniać pracy ekipom usuwającym zwalone drzewa z dróg. Z podobnymi apelami występują gubernatorzy stanów.

Jeszcze przed kataklizmem władze w wielu miastach zarządziły ewakuację mieszkańców z terenów położonych nad samym Atlantykiem. Nakaz ewakuacji wydał także burmistrz Nowego Jorku Michael Bloomberg. Wiele osób nie posłuchało jednak tych rozporządzeń. Pojawiły się komentarze, że zagrożenie zostało wyolbrzymione. Pensjonariusze niektórych domów starców odmówili ich opuszczenia twierdząc, że bardziej obawiają się przeprowadzki w nieznane miejsce.

LP meritum.us, PAP