16 lat i dwie godziny przyszło czekać chicagowskim fanom na występ jednej z najwspanialszych polskich wokalistek, jaką zapewne jest Agnieszka Chylińska.
– To bardzo ważne dla mnie koncerty. Mam nadzieję, że wspólnie spędzimy wspaniałe chwile – mówiła ze sceny “Kopernikusa” o dziwo urocza blondynka opatulona w kruczoczarną skórzaną spódnicę. – Te blond włosy to z okazji przyjazdu do Chicago – podkreśliła Agnieszka Chylińska, promująca w “Wietrznym Mieście” płytę Modern Rocking, wydaną w 2009 roku, w chwili rozpoczęcia kariery solowej.
Sprawny, ciekawy pod każdym względem koncert na pewno zostanie zapamiętany jako jedno z najciekawszych występów rockowych w polonijnym Chicago. Niestety, obecna ekonomia oraz fala polskich artystów, która przewinęła się w ostatnim miesiącu przez chicagowskie sceny wpłynęła na frekwencję podczas wczorajszego koncertu. Urok osobisty i profesjonalizm Chylińskiej został wyceniony ponad przeciętną, jak na dość płytką kieszeń jej fanów. Mam nadzieję, że dzisiejszy koncert w The Club Eagle Arena zapełni się do ostatniego miejsca.
Z jednej strony elegancja Chylińskiej, a z drugiej należy wspomnieć o braku profesjonalizmu i obycia scenicznego organizatorów wczorajszego koncertu, w szczególności Pana „V”, który w swoim oryginalnym stylu zamiast słów przepraszam czy dobry wieczór, użył krwistych inwektyw, jakimi przywitał przybyłych na koncert, m.in. rodziców ze swoimi nastoletnimi pociechami. Mam nadzieję, że fani z południa Chicago usłyszą dziś tylko gwiazdę w największym słowa tego znaczeniu ze swoimi przebojami a nie soczysty język ojczysty.
Tekst i zdjęcia
Bodek Kwaśny
meritum.us