Reżyser Danny Boyle wielką historię ukazał miastu i światu.
Więc oglądaliśmy „Wyspy Cudów”. Dokonywały się jeden za drugim.

Mieszkańcy spokojnych wiosek, prawie jak Gabriel Oak, (z powieści Toma Hardy’ego)*
skwapliwie strzygli owce, bo chociaż „zjadły ludzi”- „piasek przemieniły w złoto”.
Czas „grodzeń” był zasadniczy dla „uwolnienia” roboczej, sprawczej siły.
Konie i krowy, owce i psy, w tym przedstawieniu musiały być obecne.
Kapitalizm się rodził dzięki Hakluytt’a opisom.
„Najważniejsze wyprawy…”**
rodziły morską świadomość. Powstawały kolonie i Wschodnioindyjska Kompania.
Sport także miał swoje miejsce w programie każdej szkoły.
Krykiet, rugby, badminton, wszelkie formy ruchowe,
po to, żeby na polach Eton wygrywać z Napoleonem.
Chóry dziecięce śpiewały pieśni swych stron rodzinnych:
z Irlandii, Szkocji i Walii, z bogatej angielskiej ziemi.
Konieczny też był fragment „Burzy”, z wyspy zaczarowanej mocą wiedźmy Sykoraks,
Kalibana w niewoli  księcia mocy Prospera.***
Kenneth Branagh wygłosił słowa „jak nie być w niepokoju, kiedy pełno hałasu dokoła”,
jednak to co jest w epilogu „Teraz o własnych tylko siłach stoję” jest najlepszym przesłaniem.
Kiedy zielone drzewo poszybowało ku górze – z dziury w ziemi szli spracowani
dokerzy, robotnicy East Endu. Z ich pracy „rosły” kominy, pejzaż wciąż więcej dymił.
Lało się z pieców żelazo, powstały z niego idee – jak olimpijskie koła.
Daniel Craig w Buckingham Palace w rolę James’a Bond’a się wcielił,
spełnić miał misję powierzoną mu wprost od królowej, która w filmie zagrała!
Razem wznieśli się w niebo bojowym helikopterem.
Flaga brytyjska w powietrzu wiała nad spadochronem i nad naszymi głowami.
Wtedy na stadion przybyli: Elżbieta II i książę Filip, małżonek,
William i Catherine, bohaterowie ślubu XXI stulecia!
Owacja spontaniczna!
„God save the Queen”zaśpiewano. Chroń Boże olimpiadę w Londynie.
Chroń zdrowie wszystkich poddanych. Ustawą o usługach dla zdrowia ****
można się światu pochwalić, dlatego łóżka szpitalne mogą były jasnym symbolem,
wzorem opieki nie tylko nad dziećmi a dla nich wszystko jest bajką,
wtedy cierpienie nie zmienia się w horror.
Kapitan Hook i Alicja z odsieczą przybywają, był lord Voldemort, a gdzie Harry?
Wystarczy Marry Poppins? Złe duchy umykają.
Brzmią dźwięki „Rydwanów Ognia” *****, sport był i jest z zasadami!
Jednak humor „wyspiarzy” wymaga kontrapunktowania,
dlatego Mr. Atkinson odgrywa Jasia Fasolę, sympatycznego dziwaka,
niby gra na pianinie, robi zdjęcia telefonem! Przeszkadza Oldfield’owi.
Wszyscy możemy się poczuć swojsko na tym stadionie.
Angielskim samochodem jedzie rodzina do domu,
muzyka na jego ścianach „przebiega” przez wątki nam znane od paru pokoleń:
Underworld,  The Prodigy, „Firestarter”, „Abide With Me” Emeli Sande,
„My Generation” The Who czy piosenki  The Beatles, Rolling Stones,
David’a Bowie i Freddi’ego Mercury. Czy ktoś ma jeszcze pytanie o oblicze muzycznej kultury?
Świecące pręty, logo znaki, „Peace”, emotiokon „Smile” czytelne są na całej Ziemi.
Tamizą płynie Beckham, nie on jednak ogień zapali.
Przysięgę „Fair play” odczytuje mistrzyni taekwondo, Stevenson Sarah.
Igrzyska otworzone, mkną w górę fajerwerki.
Arctic Monkey gra, rapuje Dizzie Rascal na scenie.
Kiedy Znicz już się pali, Paul McCartney „Hey Jude” przypomina:
„Nie musicie dźwigać świata na ramionach,
on może stać się lepszy gdy wpuścicie tę piosenkę do swoich serc”.
Zmagania na arenach też niosą taką nadzieję.

Zbigniew Mirosławski

*„Z dala od zgiełku”,, „Far from the Madding Crowd”
** „The Principal Navigations…” Richarda Hakluytt’a.
***Motywy z „Burzy” W. Shakespire’a.
**** Health Service Act z 1946 r.

meritum.us