Od wieków świat był podzielony na rozmaite frakcje; a to na czerwonych i białych, demokratów i republikanów, na prawicę i lewicę, ale zawsze na bogatych, i biednych. Była też swego czasu klasa robotnicza, nad którą czuwały komitety partyjne i inna inteligencja. Przynależność do partii zobowiązywała do pisania wierszy o najwspanialszym systemie i jego nieomylnych przywódcach. Pisano też o pługu przewracającym socjalistyczne skiby, albo o budowie Nowej Huty. Niech owi pisarze śpią w pokoju, a my zachwycajmy się ich spuścizną. Mówią, że każdy temat może stać się pięknym, gdy umieści się go w odpowiednio dobranych słowach.

Kiedy dawno temu strzegłem granic morskich naszego kraju, mówiono mi, że ktoś musi czuwać, by ktoś mógł spokojnie spać. Innymi słowy; jedno wynika z drugiego. Bez podziałów nie może być zdrowego myślenia, bo jednomyślność już wielokrotnie przerabialiśmy.

Jedni się łączą, drudzy dzielą i tak być powinno, nawet w przepływie prądu potrzebne są dwa bieguny.

Chicago, jak już kiedyś pisałem – miasto poetów -. Rzeczywiście mieszka w nim wielu piszących. Większość ludzi ma własną pasję, której poświęca resztki wygospodarowanego czasu. To dobrze, nie można pracować bez wytchnienia, chyba, że ma się lekką pracę. Moje środowisko nie ma takiego szczęścia, choć słyszałem, że niektórzy małym wysiłkiem zarabiają kokosy. Nic mi do tego, każdy orze jak może.

Chciałbym się jednak skupić na piszących, bez zbędnych złośliwości. Ocenę tym razem oddaję w profesjonalne dłonie, a są takie. Przekonałem się o tym stawiając pytanie pod wierszem na stronie internetowej Kworum. Zwyczajne pytanie jakich pada tysiące. Nikomu nie ubliżyłem, nikogo nie oceniałem. Poddałem jedynie pod wątpliwość skromność piszącego, a to mi wolno. Aż tu nagle ni stąd, ni zowąd rzuciła się na mnie z ostrymi pazurami zdegustowana niewiasta… Miałem więc przyjemność polemizować z Mgiełką i Magdaleną. Może nie była to zwyczajna poranna mgiełka, ani też zwyczajna polemika, ale było ostro. Owe Panie stanęły w obronie kolegi, co jest według mnie szlachetne i co sobie bardzo cenię. Jednak do wszystkiego potrzebne są jakieś narzędzia, argumenty.

Jeśli nie jesteś drapieżnikiem, musisz być ofiarą – taka właśnie myśl przyświecała tym komentatorkom. Same obelgi i nienawiść nie stanowią o żadnej mądrości.

Nie bez kozery zacząłem od podziałów. Nic nie mam przeciwko innym, nowo powstałym organizacjom. Choć niektórym czas się zatrzymał (mam na myśli w/w Panie), które nadal żyją w epoce konspiracji i używają pseudonimów. Więcej odwagi Drogie Panie.

Wręcz jest taka potrzeba, by powstawały nowe organizacje, kluby i kółka. Nikt nikomu nie broni się zrzeszać, ale nie napadajmy na siebie jak dzika zwierzyna. Opowiadajmy o losach Indian, wypalajmy z nimi fajki pokoju, częstujmy się ich chlebem i pamiętajmy, że dla wszystkich miejsca wystarczy pod olbrzymim dachem świata. Nie opowiadajmy, że ci w JOM, to żadni poeci.

Nikt nie musi mnie kochać wszak jestem kontrowersyjny; za dużo pytam, za mało chwalę, a może jestem zbyt dokładny? Nie ma gorszych i lepszych, pod błękitem nieba jesteśmy wszyscy równi. Żaden napisany przez nas wiersz (nawet ten genialny) nie upoważnia do niegodnego postępowania. Nie trudno było rozpoznać przynależność naszych poetek, doskonale wiem – kogo na co stać.

Faktem jest, że naraziłem się niektórym poetom, gdy stanąłem po stronie poszkodowanej prezeski, kiedy krążyły po instytucjach haniebne listy. Myślę, że każdy człowiek podobnie by uczynił, nie było to żadne bohaterstwo, zwyczajny ludzki odruch, a może tylko mały gest.

Moje nazwisko nie jest tramwajem i nie należy się go czepiać. Nie zatracajmy godności nawet wtedy, gdy wydaje się nam, iż osiągamy szczyt sławy. Nasze życie pełne złudzeń, szybko powraca do rzeczywistości. Najlepiej chodzi się po ziemi gwarantuje to nam jej przyciąganie. Przygotowałem o wiele ostrzejszy felieton, ale nie chciałbym go zamieszczać. Liczę, że nienawiść minie i wszystko będzie jak za dawnych lat. Rozdrapywanie starych ran nie jest najlepszym rozwiązaniem dla piszących.

Chicago miasto poetów… i niech tak zostanie.

Piszmy wspaniałe wiersze, to dobry sposób, by pokazać światu naszą mądrość. Jest wielu wrażliwych czytelników w naszym mieście, którzy uważnie przyglądają się naszej (co tu dużo mówić) skromnej twórczości. Nie mnie oceniać wasze wiersze. Każdy, kogo Bóg obdarował pisarskim talentem potrafi coś sensownego napisać, inni się wciąż uczą tego trudnego rzemiosła.  Nikt nie jest na tyle mądry, by nie musiał korzystać z wiedzy innych.

W Zrzeszeniu Literatów zadrżało, a to dzięki Pani dr Agnieszce Janiak z Wrocławia, która poświęciła swój cenny czas na szkolenie. W JOM odbyły się profesjonalne warsztaty literackie. Siedem spotkań, a każde trwało nie krócej niż trzy godziny. Wielka pigułka wiedzy do przyswojenia w krótkim czasie. Myślę, że na efekty nie będziemy musieli czekać zbyt długo.

Nie mogłem być tylko na jednym wykładzie, więc miałem okazję wyrobić sobie zdanie odnośnie warsztatów. Same spotkania były nie tylko sympatyczne, ale i potrzebne. Ludzie maja lepszą okazję się poznać, wymienić swoje poglądy, co nie jest bez znaczenia. Osiemnaście osób, to wcale nie mało jak na miasto poetów. Nikt nas nie zapewniał, że po warsztatach będziemy geniuszami, ale jestem pewien, iż poziom pisania nieco wzrośnie. Fachowa wiedza jeszcze nikomu nie zaszkodziła i niewątpliwie jest potrzebna do podniesienia tzw. poprzeczki. Nie każdy może wchłonąć tak dużą ilość wiadomości w ciągu kilkudziesięciu godzin, ale przecież temat literatury nie powinien stanowić dla nas trudności. Samo słowo poeta do czegoś zobowiązuje.

Znawca literatury, a z pewnością Pani Agnieszka nim jest, doskonale potrafi przekazać cząstkę swojej wiedzy studentom. Cząstkę, bo brak czasu nie pozwolił na więcej, ale też z cząstek składa się świat, w którym jakoś funkcjonujemy, nie znając całego.

Wiemy więc jak pisać wiersze, nic zatem nie stoi na przeszkodzie, by pokazać reszcie świata, że w Chicago też mieszkają poeci wcale nie gorsi od innych.
Czas najwyższy przekreślić wszystkie spory i podać sobie ręce w tym kółku, które wcale nie jest takie małe.

Nie wyrywajmy się jednak do pisania komentarzy, bo nikt nas jeszcze tego nie uczył, a jeśli czegoś nie potrafimy, niech nas pióro nie swędzi. Niech na wielką wodę rzucają się doświadczeni pływacy, którym żaden styl nie sprawia trudności.

Wiemy też, że dobry szermierz nie tylko potrafi władać szpadą, ale w równym stopniu szablą i floretem.

Szanujmy się, by ominąć te okrutne słowa: im bardziej poznaję ludzi, tym mocniej kocham zwierzęta.

Wśród burz, co już szaleją i co grożą z dali,
Kiedy wszystkie się siły rozprzęgły w naturze,
Ocalić można wszystko, jeśli się ocali
To, co nas robi ludźmi: nasze własne burze.   

Jan Lechoń

Władysław Panasiuk