Szef do pracownika:
– Niech pan powie jak się panu pracuje? Tak jednym słowem.
– Dobrze.
– A w dwóch słowach?
– Nie dobrze.

***

Pracuje Meksykanin na budowie u kontraktora Polaka. Po wielu ciężkich godzinach pracy mówi szefowi:
– Nie będę dalej robił bo jestem strasznie głodny!
Szef przynosi wiadro wody i każe mu pić. Meksykanin wypił całe wiadro.
Szef się go pyta:
– Dalej jesteś głodny?
Meksykanin na to:
– Nie!!!
Szef mówi:
– No widzisz, tobie się chciało pić a nie jeść!!!

***

Przychodzi absolwent wyższej uczelni do biura pośrednictwa pracy i pyta:
– Czy jest praca dla absolwenta?
– Oczywiście, że tak! Pensja 10.000 miesięcznie, komórka i samochód służbowy.
– Pani żartuje?!
– Sam pan zaczął…

***

Rozmawiają dwaj koledzy z pracy:
– Franek, dlaczego szef jest na ciebie zły od tygodnia?
– Tydzień temu była impreza zakładowa i szef wzniósł toast “Niech żyją pracownicy”. A ja tylko zapytałem: – Tak? A z czego?

***

Uczeni pracują nad nowym specyfikiem, który pozwoli ludziom pracować do 90. roku życia. Sponsorem badań jest ZUS…

***

Lekarz do pacjenta przed operacją:
– Niech pan się nie martwi… Robiłem to już ze sto razy! Kiedyś musi się udać!

***

Kierownik do pracownika:
– Panie Malinowski, ja już nie mam do pana siły! Wszystko pan robi wolno – wolno pracuje, wolno mówi… Czy jest do cholery jakaś rzecz, którą robi Pan szybko?
– Tak… szybko się męczę.

***

Zdrowy sen nie tylko przedłuża życie, ale i skraca dzień roboczy.

***

Adwokaci tak zdrożeli, że ostatnio taniej wychodzi kupić sędziego.

***

Rozmawiają dwaj koledzy w toalecie:
– Co tam w pracy?
– Mam jeszcze kupę do zrobienia.

***

Sztuka negocjacji:
– Szefie, dostanę podwyżkę?
– W żadnym wypadku!
– Tak…? Bo powiem innym, że dostałem…

***

Wycieczka zwiedza nowoczesny zakład produkcyjny.
– Ta linia sterowana komputerowo zastępuje 10 robotników.
– A kto ją obsługuje?
– 10 informatyków.

***

Szef do pracownika:
– Od dawna wiedziałem, że pan śpi w pracy, ale przebierać się w pidżamę, to już przesada!

***

Nowy manager zatrudnił się w dużej międzynarodowej firmie.
Pierwszego dnia wykręcił wewnętrzny do swojej sekretarki i drze się:
– Przynieś mi k…. tej kawy szybko!
Z drugiej strony odezwał się gniewny męski głos:
– Wybrałeś zły numer! Wiesz, z kim rozmawiasz?!
– Nie!
– Z dyrektorem naczelnym, ty idioto!!
– A wiesz, z kim ty k… rozmawiasz?!
– Nie!
– No i dobrze!!!

***

Wraca zmęczony grabarz do domu, ledwie żywy, pada z nóg.
Co ci Franiu, ile miałeś pogrzebów dzisiaj? – pyta żona.
– Jeden, ale chowaliśmy naczelnika urzędu skarbowego – odpowiada grabarz.
– No i co z tego?
– No niby nic, ale jak go tylko zakopaliśmy to zerwały się takie brawa, że musieliśmy bisować jeszcze 10 razy…

***

Szef jednej z chicagowskich firm zebrał pracowników i mówi:
– Mam złą wiadomość. Ze względów oszczędnościowych muszę kogoś z was zwolnić.
– Mnie nie, jestem mniejszością i mogę oskarżyć cię o rasizm – szybko reaguje czarnoskóry pracownik.
– Jestem kobietą, od razu wniosę do sadu sprawę o seksistowskie traktowanie – ostrzega sekretarka.
– Spróbuj mnie zwolnić, to pozwę cię i oskarżę o dyskryminację ze względu na wiek – wycedził liczący 72 lata kierownik działu.
Wtedy wszyscy spojrzeli na bezbronnego, młodego, białego, zdrowego pracownika. Ten zastanowił się chwilę i wyszeptał:
– Ostatnio wydaje mi się, że jestem gejem…

***

Młody człowiek przychodzi pierwszego dnia do pracy w supermarkecie. Manager obdarza go uśmiechem, daje mu miotłę i mówi:
– Twoim pierwszym zadaniem będzie pozamiatanie sklepu.
– Ale ja jestem absolwentem uniwersytetu – odpowiada z oburzeniem młody człowiek.
– O, przepraszam, nie wiedziałem – mówi manager – Zaraz, daj mi tę miotłę, pokażę ci, jak to się robi!

***

Wielki, ogromny, wielopiętrowy supermarket na przedmieściach Chicago. Szef przyjmuje do pracy nowego sprzedawcę, dając mu jeden dzień okresu próbnego, żeby go przetestować. Po zamknięciu wzywa szef nowego sprzedawcę do biura:
– No to ile dziś zrobił pan transakcji? – pyta sprzedawcę.
– Jedną, szefie.
– Co? Jedną?! Nasi sprzedawcy mają średnio od 50 do 100 transakcji w ciągu dnia! Co pan robił przez cały dzień? A właściwie to ile pan utargował?
– 470 tysięcy dolarów.
Szefa zatkało.
– Prawie pół miliona?! Na Boga, co pan sprzedał?!
– No, na początku sprzedałem mały haczyk na ryby…
– Haczyk na ryby? Za 470 tysięcy?
– Potem przekonałem klienta, żeby wziął jeszcze średni i duży haczyk. Następnie przekonałem go, że powinien wziąć jeszcze żyłkę. Sprzedałem mu trzy rodzaje: cienką, średnią i grubą. Wdaliśmy się w rozmowę. Spytałem gdzie będzie łowić. Powiedział, że na Fox Lake, 30 mil na północ. W związku z tym sprzedałem mu jeszcze porządną wiatrówkę, nieprzemakalne spodnie i rybackie gumowce, ponieważ tam mocno wieje. Przekonałem go, że na brzegu ryby nie biorą, no i tak poszliśmy wybrać łódź motorową. Spytałem go jakie ma auto i wyperswadowałem mu, że dość małe aby odwieźć łódź, w związku z czym sprzedałem mu przyczepę.
– I wszystko to sprzedał pan człowiekowi, który przyszedł sobie kupić jeden, jedyny haczyk na ryby?!
– Nieee. On przyszedł z zamiarem kupienia podpasek dla swojej żony. Zaproponowałem mu, że skoro w weekend nici z seksu to może pojechałby przynajmniej na ryby…

***

Konferencja, temat: “kariera zawodowa a wierność małżeńska”, referent wygłasza:
– Pierwsze miejsce jeśli chodzi o zdrady małżeńskie zajmują lekarze… te nocne dyżury sprzyjają, kilka etatów naraz itd.
– Drugie miejsce to oczywiście artyści… ciągle nowe role, plany, otoczenie.
– … no a trzecie miejsce… to właśnie ludzie tacy jak państwo – uczestnicy konferencji, szkoleń, jeżdżący w delegacje.
Z sali odzywa się facet:
– Protestuję! Już od 20 lat wyjeżdżam i nigdy mi się to nie zdarzyło!!!
Na to głos z końca sali, wstaje facet i krzyczy:
– No i właśnie przez takich dupków jak ty mamy dopiero trzecie miejsce!!!

***

Pochodzący z Ukrainy chicagowscy kontraktorzy przyjechali na gospodarstwo w Wisconsin wymalować facetowi dom. Jako że byli ze Wschodniej Europy mieli w zwyczaju przed robotą chlapnąć ze dwie sety, ale niestety nie mieli za co. Sprzedali więc farbę, kupili flaszkę, drugą, trzecią…  W końcu przepili wszystko. Po jakimś czasie fachowcy widząc, że zbliża się właściciel domu, szybko resztką farby wysmarowali koniowi mordę.
Właściciel się pyta:
– Dlaczego nic nie jest pomalowane?!
– Bo koń wypił całą farbę!
Właściciel bez zastanowienia wyciąga spluwę i strzela koniowi w łeb.
– Dlaczego od razu tak brutalnie? – pytają ze zdumieniem.
– A na co mi taki koń?!
Ostatnio jak byli tu murarze pochodzący z Polski to 10 worków cementu wpie….lił!!!