Maszyny potrafią rozpoznać, na widok czego się uśmiechamy albo krzywimy. Co chcielibyśmy kupić, a co tylko nas irytuje. Co więcej: znają naszą płeć, wiek, kolor skóry, nawet wzrost i fryzurę.
Nie – nie chodzi o wszechobecne dziś szpiegowanie ludzi w Internecie przez potencjalnych reklamodawców. Chodzi o to, co się dzieje „w realu”, w świecie rzeczywistym. Wystarczy takie urządzenie postawić na półce w sklepie, aby natychmiast zorientować się, na jakich opakowaniach zatrzymujemy wzrok. I wykorzystać tę wiedzę do jeszcze skuteczniejszego marketingu. Inaczej mówiąc – ilekroć przechodzimy obok nowoczesnych ogłoszeń wyświetlanych na płaskich ekranach w sklepie, musimy się liczyć z tym, że ktoś nas obserwuje.
Permanentna inwigilacja
Gdy kogoś spotykamy, wystarczy nam dosłownie ułamek sekundy, aby określić wiek, płeć czy rasę drugiej osoby. Tylko odrobinę dłużej zajmuje nam sprawdzenie, w jakim ktoś jest nastroju. Wszystko to umiemy odczytać z wyrazu twarzy.
Teraz to samo umie zrobić komputer, a nawet telefon komórkowy wyposażony w kamerkę – a przecież większość urządzeń już je posiada. Opracowane przez firmę IMRSV oprogramowanie Cara analizuje twarze ludzi i określa ich wiek, płeć czy grupę etniczną. Według Jasona Sosa, szefa IMRSV, takie oprogramowanie to marzenie marketingowców.
– Dane statystyczne zbierane przez strony internetowe to potężne narzędzie – można podzielić użytkowników na grupy pod względem płci, wieku i skorelować to z liczbą odsłon. My dajemy to samo, tyle że dotyczy to świata realnego – mówi Sosa.
Cara jest w stanie rozpoznać twarze z odległości 8 metrów i rozróżnić kategorie wiekowe (dziecko do 13. roku życia, młody dorosły do 35. roku życia, dorosły i senior powyżej 65 lat) z dokładnością 80 proc. Płeć obserwowanej osoby określa zaś z precyzją sięgającą 92 proc. System mierzy też czas spędzony na oglądaniu towaru, porównywaniu z innymi, a także określa, jak wiele osób przechodzących obok zerka w stronę reklam.
– Stworzyliśmy matematyczny wzorzec, jak wygląda twarz młodego mężczyzny. A później, klatka po klatce, porównujemy rzeczywisty obraz z matematycznym modelem – tłumaczy Jason Sosa. – Przetestowaliśmy to z osobami z brodami i wąsami, szalami, okularami, kapeluszami, z łysymi i pochodzącymi z różnych grup etnicznych.
– Najważniejsze cechy to kształt kości policzkowych, kształt ust i odległość między brwiami – mówi agencji AP Paolo Prandoni z firmy Quivindi, która stworzyła własny program do analizy rysów twarzy. Działa z dokładnością 80-90 proc., a przecież nawet prawdziwy, żywy sprzedawca nie zawsze jest pewny wieku i płci klienta – podkreślają autorzy tego rozwiązania.
Spójrz mi w oczy
Jak to można wykorzystać? W filmie science fiction „Raport mniejszości” komputery rozpoznają bohatera granego przez Toma Cruise’a i proponują mu spersonalizowane reklamy – a to piwo, a to luksusowy samochód. W taki sam sposób maszyny mogą dopasować wyświetlany obraz w zależności od płci i wieku patrzącej właśnie osoby. Cara zaproponuje mężczyźnie maszynkę do golenia, a kobiecie kosmetyki lub torebkę pasującą do butów. Dziecko zobaczy najnowszą zabawkę – oczywiście inną w zależności od tego, czy patrzącym jest dziewczynka, czy chłopczyk.
– To są podstawowe dane, których poszukujemy: jak klient rzeczywiście reaguje na nasze produkty, włączając w to reklamy wyświetlane na ekranach w sklepach. Teraz mamy narzędzie, aby te dane zbierać – mówi Claire Fahie z amerykańskiego oddziału Reeboka.
Cara może korzystać ze zwykłych, tanich kamer montowanych w laptopach i smartfonach. Działa na komputerach z Windows i Linuksem, wkrótce będzie też dostępna dla platform mobilnych. – To naprawdę niewielki program, działa nawet na moim Samsungu Galaxy S3 – zapewnia Sosa.
Zastosowanie podobnego systemu w smartfonach otwiera reklamodawcom zupełnie nowe możliwości. Będą wiedzieć, czy podoba nam się to, co nam serwują na ekranach aparatów – bo przecież kamera do wideorozmów może nas śledzić zawsze, gdy używamy komórki. Do tego system „wie”, kim jesteśmy, zna nasze nazwisko, miejsce zamieszkanie, krąg znajomych…
– Prywatność to ważny temat do dyskusji. Rozumiemy, że przyszłość przedstawiona w „Raporcie mniejszości” nadchodzi i dopóki ktoś nie wymyśli czegoś lepszego, nie ma żadnej alternatywy – przyznaje szef IMRSV.
Miesięczny koszt używania tego systemu z jedną kamerą to ok. 40 dolarów. Można więc przyjąć, że będzie na niego stać praktycznie każdego zainteresowanego sprzedawcę. Dotąd podobne systemy kosztowały kilkanaście–kilkadziesiąt tysięcy dolarów.
A tego rodzaju badania mogą przynieść kolosalne zyski. Posługując się urządzeniem śledzącym zachowania i wzrok ludzi, opracowano m.in. nowy kształt butelki szamponu Axe (prostsza okazała się bardziej atrakcyjna), co przełożyło się na wzrost sprzedaży o 3,5 proc. Koncern Kimberly-Clark zaprojektował w podobny sposób opakowania papierowych ręczników i pieluch. Okazało się, że duże logo i napisy wcale nie są bardziej skuteczne niż małe.
– To proaktywny marketing. Docieramy do ludzi z inteligentnymi reklamami – mówi agencji AP Vicky Rabenou z TruMedia Technologies, firmy oferującej takie rozwiązania handlowcom.
Prawda z kącików ust
Jak może w przyszłości wyglądać zastosowanie takiej technologii, pokazuje system opracowany przez naukowców z MIT Media Labs. Inżynierowie z zespołu Daniela McDuffa stworzyli program, który analizuje obraz rejestrowany przez zwykłe kamerki – takie jak w laptopach czy smartfonach. Chodzi o drobne skurcze mięśni otaczających usta. Program klasyfikuje te mimowolne ruchy jako pozytywne, obojętne lub negatywne. Na tej podstawie potrafi przewidzieć, czy to, co człowiek właśnie ogląda, podoba mu się, czy nie.
Dane potrzebne do kalibracji systemu zebrano podczas Super Bowl w 2011 roku. Grupa 3200 osób oglądała puszczane w przerwach meczu reklamy – Doritos, Google i Volkswagena, a kamerki w laptopach rejestrowały ich twarze. Później badani mieli odpowiedzieć, czy i które reklamy im się podobały.
Pokazywany na niedawnej wystawie Automatyki Rozpoznawania Twarzy i Gestów w Szanghaju system prawidłowo odczytywał emocje ludzi w trzech czwartych przypadków. Dzięki temu już w chwili wyświetlania reklamy firma wie, czy pomysł „chwycił”.
Technologie podglądania nas w świecie rzeczywistym i wykorzystania tych informacji w marketingu Jason Sosa porównuje do tego, w jaki sposób rozwijała się internetowa reklama. Na początku były krzykliwe banery i wyskakujące okienka, które najpierw przyciągały uwagę, ale szybko stały się irytujące. Teraz reklama jest dyskretniejsza, ale przede wszystkim lepiej dopasowana do tego, czym interesuje się odbiorca. Służą temu analizy danych zbieranych o użytkowniku komputera czy smartfona. Taka sama zmiana czeka tradycyjne reklamy, staną się lepiej dostosowane („targetowane”) do oglądającego i będą przez to efektywniejsze. A że ucierpi na tym nasze prawo do prywatności? To nie jest zmartwienie ludzi od marketingu.
Piotr Kościelniak
Rzeczpospolita