Pracodawcy w USA we wrześniu dodali tylko 148 tys. nowych miejsc pracy z planowanych 180 tys., a mimo to stopa bezrobocia spadła do 7,2 proc. – poinformowało Ministerstwo Pracy.

Dobre wyniki z sierpnia zapowiadały jeszcze lepszy wrzesień, ale przepowiadane zamknięcie rządu zabrało sporo wiatru z żagli amerykańskiej gospodarki. Przez rządowy shutdown dopiero dziś poznaliśmy wyniki z września, normalnie dane publikowane są w pierwszy piątek miesiąca. Raport z październikowego rynku pracy poznamy w piątek, 8 listopada, tydzień później niż planowano.

Pełne skutki budżetowej wojny w Waszyngtonie i trwającej 16 dni przerwy w działaniach administracji rządowej i jej agend poznamy być może dopiero za kilka miesięcy, ale większość ekonomicznych ekspertów spodziewa się, że urlopowanie 800 tys. osób przyniesie w czwartym kwartale stratę PKB w wysokości 0,5 proc. Wliczone są w koszta także przerwy w produkcji i spadek zaufania konsumentów i biznesu. Fed w przyszłym tygodniu planuje serię spotkań w celu omówienia polityki pieniężnej i przekonamy się czy bank centralny wciąż będzie pompował w rynek wewnętrzny 85 mld dolarów jak dotychczas to czyni.

Musimy też pamiętać, że od kilku lat trwa prowizorium budżetowe i Kongres w najbliższym czasie musi podnieść limit zadłużenia Stanów Zjednoczonych. W innym przypadku grozi nam powtórka z październikowej rozrywki, tyle że skutki będą dużo groźniejsze dla gospodarki nie tylko amerykańskiej, ale i światowej.

Póki co z najnowszego raportu wynika, iż średnia długość tygodnia pracy wynosi wciąż 34,5 godziny, największy przyrost etatów nastąpił w handlu detalicznym, budownictwie,  przemyśle rozrywkowym i hotelarstwie, wciąż blado sytuacja wygląda z zatrudnieniem w przemyśle. Stawka godzinowa za pracę wzrosła o zaledwie 3 centy co najlepiej obrazuje sytuację na rynku pracy. Jest dobrze, ale nie beznadziejnie!

Sławomir Sobczak

meritum.us