Ameryka w opinii większości mieszkańców globu, a i na ogół samych Amerykanów, to raj na Ziemi. Szczyt cywilizacyjny, dostępność wszelakiej maści technologicznych zdobyczy, gwarancja egzystencji spokojnej, w miarę bogatej. W sumie szczęśliwego życia. Statystyka jednak okrutnie burzy te obiegowe opinie.
Amerykanie starzeją się przedwcześnie! A i żyją przeciętnie znacznie krócej niż ma to miejsce wielu krajach świata. Według danych Census Bureau & National Center for Health Statistics, USA pod względem długości życia plasują się dopiero na 42. miejscu wśród 191 badanych państw. Według naukowców, na tak mizerny rezultat odnośnie długowieczności ma przede wszystkim notoryczny stres towarzyszący mieszkańcom Ziemi Waszyngtona. Do tego dochodzą złe nawyki żywieniowe większości amerykańskiego społeczeństwa. Oczywiście z wykluczeniem elity finansowej, intelektualnej czy po prostu osób w pełni uświadomionych w sferze kultury żywieniowej. W sumie daje to wyjątkowo duży procent zgonów w kwiecie wieku. Okazuje się, iż powodem skracania sobie żywota jest – poza stresem, który może stymulować pozytywnie, jakkolwiek najczęściej stanowi zalążek groźnych dla zdrowia depresji – powszechnie praktykowany fatalny tryb życia. Który stanowi już niemal normę dla Amerykanów. Bo i świętością w Stanach Zjednoczonych jest praca, stąd brakuje czasu na wszystko, włącznie z dbałością o higienę podstawowych funkcji zdrowego życia. Jak choćby świadomego odżywiania. Zamiast delektowania się samemu przyrządzonymi posiłkami powszechne jest spożywanie – chociaż bardziej: połykanie – wysoko przetworzonego jedzenia. Dochodzi do tego siedzący tryb życia, będący zerwaniem z atawistycznymi odruchami nieustannego przemieszczania się, czyli podstawą egzystencji homo sapiens. No i współczesny tzw. cywilizowany osobnik nieświadomie absorbuje toksyny z żywności, wody i powietrza. A poza tym większość swego żywota spędza przy sztucznym świetle. A przecież to Słońce daje siły witalne…
Nigdy jednak nie jest zbyt późno na ratunek, czyli zmianę wymienionych wyżej fatalnych w skutkach przyzwyczajeń. Byleby tylko zrozumieć popełniane błędy. Zmiana nawyków żywieniowych, regularny ruch, jakiekolwiek ćwiczenia fizyczne, od zwykłego spaceru poczynając – to nie kaprys, to konieczność jeżeli chcemy przeciwstawić się okrutnej statystyce. Która mówi, że w Ameryce coraz szybciej ludzie umierają.
Akurat w tej rubryce raczej nie staramy się moralizować, pouczać czy napominać nikogo. Bardziej radzić. Stąd – przy uwzględnieniu wszystkich wymienionych oczywistych prawd – zalecamy dodatkowo mały zdrowotny “poprawiacz” ziołowy. Stosowany na Dalekim Wschodzie od 5000 lat. A jest nim ŻEŃ-SZEŃ. Jeżeli sprawdził się przez tysiąclecia w Azji to czemu go nie stosować regularnie w naszych czasach, w naszym menu?
W powszechnym mniemaniu to skuteczny afrodyzjak. Tylko że korzystne działanie tego korzenia i jego przetworów na “korzeń” z medycznego punktu widzenia ma najmniejsze znaczenie. Mianowicie inne skutki regularnego spożywania Żeń-Szenia pod różnymi postaciami (korzeń, sproszkowany, w płynie, w formie herbat itd.) są wręcz bezcenne dla poprawiania kondycji fizycznej i psychicznej. Udowodniono bowiem ponad wszelką wątpliwość, iż Żeń-Szeń wzmacnia system odpornościowy, przyczynia się do zachowania hormonalnej równowagi w organizmie, dostarcza energii. Ponadto naprawia uszkodzone komórki, czyli ma działanie antyrakowe oraz regeneruje wątrobę. Jest zadziwiająco skuteczny przy problemach ze stawami. Poprawia także jakość snu. A w kwestiach psychicznych: skutecznie zwalcza stres, korzystnie wpływa na samopoczucie i działa uspokajająco, zwiększa zdolność uczenia się i poprawia pamięć.
Tak duża ilość zbawiennego działania Żeń-Szenia może napawać wielu sceptycyzmem, bo skoro leczy niemal wszystko to i pewnie nie wpływa tak naprawdę korzystnie na nic. Tylko że to zostało potwierdzone w ponad 3.000 naukowych badaniach.
Stąd już bez krygowania się dodamy: Ginseng dostarcza energii i witalności, pomaga normalizować wszelkiego rodzaju nieprawidłowości, w tym fizjologiczne, jak wysokie lub niskie ciśnienie krwi oraz eliminuje skoki stężenia cukru we krwi. Poprawia wytrzymałość, stąd w sporcie znajduje się teraz na liście środków dopingowych (tu ciekawostka: niedawno wyszło na jaw, że najpierw reprezentanci ZSRR, a później Rosji regularnie zażywali Żeń-Szeń).
Najbardziej ceniony jest Żeń-Szeń syberyjski, chociaż w USA prym wiedzie odmiana koreańska. Być może jednak, że ten pierwszy darzony jest większą estymą li tylko dlatego, iż jest trudniej dostępny.
Żeń-Szeń to nieodłączny element kultury kulinarnej Rosji, Japonii, Korei oraz Chin i Tybetu. Skoro przez kilka tysięcy lat tam się sprawdził – czumu teraz nie mamy sprawdzać jego skuteczności na co dzień tutaj, w Ameryce?
Opracował: Leszek Pieśniakiewicz
meritum.us
foto: newsolio.com