W opublikowanym dziś w sześciu europejskich gazetach wywiadzie przewodniczącego Rady Europejskiej jest wiele ciekawych wątków. Jeden jednak przeszedł niezauważony. A szkoda, bo jest kluczowy.

W polskich mediach ten wątek nie pojawił się w ogóle, nie ma go bowiem w wersji wywiadu Donalda Tuska opublikowanej w “Gazecie Wyborczej”. Jest jednak np. w “Guardianie”, który cytując wypowiedź przewodniczącego w sprawie kłopotów z koordynacją wspólnego stanowiska UE wobec Ukrainy cytuje go m.in. tak:

“[Taka koordynacja] jest bardzo trudna, bo kraje członkowskie otwarcie pokazują, że mają różne zdanie i różne interesy. Nie ma co do tego wątpliwości. Wspólna polityka 28 krajów nie istnieje. Mamy 28 różnych polityk zagranicznych”.

Eksperci pisali o tym wielokrotnie, również politycy w różnych krajach mówią o tym otwarcie – wspólna polityka zagraniczna UE nie istnieje. Bardzo rzadko tak otwarcie mówią o tym jednak urzędnicy w Brukseli. Dlatego tak szczera wypowiedź przewodniczącego Tuska nie powinna przejść niezauważona.

Tak, Unia Europejska nie ma wspólnej polityki zagranicznej. Bez dalszej integracji politycznej takowa nie powstanie. Służba dyplomatyczna UE, kierowana obecnie przez Federicę Mogherini, nie odgrywa w zasadzie żadnej roli. Unijne ambasady są świetną posadą, m.in. dlatego, że nie wiążą się z żadną większą odpowiedzialnością.

Dlatego właśnie pomysł Junckera, by stworzyć armię UE, nie ma żadnych szans. To znaczy, taka armia może powstać, na pewno mogą powstać dowództwa, sztaby, komendy, biura, wydziały i departamenty, ale za kilka lat dowódca sił UE w jakimś wywiadzie powie dokładnie to samo, co – być może niechcący – powiedział właśnie Donald Tusk.

Bartosz Węglarczyk

rp.pl

foto: blogs.surrey.ac.uk