Oryginalne myślenie gigantów nowojorskiej giełdy

Po publikacji kiepskich danych z amerykańskiego rynku pracy S&P500 i Nasdaq ustanowiły nowe rekordy. A wszystko w myśl obowiązującej już ponad dekady zasady: „im gorzej (dla nich), tym lepiej (dla nas)”. Styczniowy raport z amerykańskiego rynku pracy oględnie rzecz ujmując nie zachwycił. Po silnym spadku w grudniu zatrudnienie w sektorze prywatnym pozostało praktycznie bez zmian, a poziom zatrudnienia obniżyły rewizje danych za listopad i grudzień. Redukcje etatów rozlały się na kolejne branże, które jesienią radziły sobie jeszcze całkiem nieźle. Wzrosła liczba trwale bezrobotnych i zmalała aktywność zawodowa Amerykanów. Trudno było się dopatrzeć pozytywów. Przynajmniej z puntu widzenia Main Street, czyli pracowników i realnej gospodarki. Za to dla Wall Street taki raport to prezent idealny. Oznacza on, że sytuacja na rynku pracy jest na tyle kiepska, żeby zdopingować Kongres do zaciągnięcia kolejnego biliona (albo i dwóch) dolarów nowego długu i sfinansowania nim mniej lub bardziej szkodliwych transferów socjalnych i dotacji. Na stole wciąż leży propozycja Joe Bidena opiewająca na 1,9 bln dolarów. O ile przeciętny Amerykanin (zwłaszcza ten o niższych kwalifikacjach zawodowych) ma problem ze znalezieniem pracy i utrzymuje się z państwowych zasiłków, o tyle wielkie korporacje radzą sobie w tym otoczeniu całkiem nieźle. Trwający w Ameryce sezon publikacji wyników za IV kwartał  jak dotąd okazuje się nadspodziewanie dobry – ok. 80 proc. spółek pokazuje zyski wyższe od oczekiwań analityków. Może się nawet okazać, że wbrew wcześniejszym oczekiwaniom już po trzech kwartałach wynikowej recesji zobaczymy dodatnią dynamikę korporacyjnych zysków przypadających na indeks S&P500.

Giełdowe indeksy idą zatem w górę w otoczeniu rosnących oczekiwań na poprawę zysków spółek i większej podaży nowego długu pompowanego w gospodarkę oraz wzmagających się oczekiwań inflacyjnych. W takim układzie akcje wydają się być bardziej preferowane od obligacji skarbowych. I to właśnie widzieliśmy w piątek. S&P500 zyskał 0,39 proc., rosnąc do 3 886,83 pkt. Nasdaq także ustanowił nowy rekord wszech czasów, zwyżkując o 0,57 proc. i kończąc tydzień na poziomie 13 856,30 pkt. Dow Jones nowego szczytu wprawdzie nie ustanowił, ale i tak zyskawszy 0,30 proc. przybliżył się do niego na odległość niespełna 0,5 proc. W ciągu całego tygodnia DJIA zyskał 3,9 proc., S&P500 4,7 proc., a Nasdaq aż 6 proc. Były to najlepsze rezultaty od listopada. W przeciwną stronę podążyły ceny obligacji skarbowych rządu USA. Rentowność papierów 10-letnich wzrosła o 3,5 punktu bazowego, do przeszło 1,17 proc., zbliżając się do najwyższych poziomów od maja 2020. Rentowność obligacji porusza się w przeciwnym kierunku niż jej cena.

Szaleńczy popyt na bitcoiny

Najpopularniejsza kryptowaluta drożała w sobotę i znów kosztuje ponad 40 tys. dolarów. To przyczyniło się do ustanowienia nowego rekordu kapitalizacji wszystkich wirtualnych pieniędzy. Bitcoin drożał w sobotę nawet do 40538 USD. Przez miniony tydzień jego wartość wzrosła o 24 proc. Tak było w weekend. Dziś notowania wirtualnej waluty znacznie wzrosły. Co się stało? Otóż okazało się, że Tesla zainwestowała 1,5 mld dolarów w zakup bitcoinów w styczniu. Spółka zamierza także rozpocząć akceptację płatności bitcoinami. Kurs wirtualnej waluty w reakcji na te informację poszybował w górę osiągając nowy rekord wszech czasów. W południe notowania bitcoina rosną o ponad 13 proc. do poziomu 44 tys. dolarów. Taki wzrost kursu nastąpił w zaledwie godzinę, a wszystko za sprawą raportu Tesli przekazanego w poniedziałek do amerykańskiej Komisji Papierów Wartościowych i Giełd (SEC – odpowiednik polskiej Komisji Nadzoru Finansowego). W raporcie spółka ujawniła, że w styczniu zainwestowała w bitcoiny 1,5 mld dolarów. Spółka nie wykluczyła także dalszych zakupów wirtualnej waluty. Z raportu spółki wynika także, że może się zdecydować na kolejne tego typu inwestycje.  Zakup bitcoinów przez Teslę wynika z aktualizacji polityki inwestycyjnej Tesli, jaka nastąpiła w styczniu. Cele tej aktualizacji jest zapewnienie spółce większej elastyczność w zakresie dalszej dywersyfikacji i maksymalizacji zwrotów osiąganych z posiadanych przez Teslę środków pieniężnych, które nie są wymagane do utrzymania odpowiedniej płynności operacyjnej. W ramach polityki inwestycyjnej, która została zatwierdzona przez Komitet Audytu Rady Dyrektorów, Tesla może zainwestować część posiadanej gotówki w alternatywne aktywa, w tym aktywa cyfrowe, złoto kruszcowe oraz fundusze ETF na złoto notowane na giełdach.

Tesla zapowiedziała także, że w najbliższej przyszłości zacznie akceptować bitcoiny jako formę płatności za produkty spółki. Początkowo może to nastąpić na ograniczonych zasadach. W tym samy raporcie spółka ostrzega jednak inwestorów, że ceny aktywów cyfrowych, takich jak bitcoin, mogą podlegać znacznym wahaniom, co w przypadku spadku ich kursów może wpłynąć  negatywnie na wyniki operacyjne spółki w okresie, w którym wystąpi taka utrata wartości. Jednocześnie wzrost kursu cyfrowych walut niekoniecznie musi poprawić wyniki spółki, zgodnie z obowiązującymi zasadami rachunkowości. Spółka ostrzega także, że brak fizycznej formy aktywów cyfrowych oraz ich decentralizacja mogą narazić ich integralność, narazić na zagrożenie atakami ze strony hakerów, co może skutkować utratą lub zniszczeniem kluczy prywatnych niezbędnych do uzyskania dostępu do takich aktywów. Współzałożycielem Tesli oraz jej głównym inwestorem jest Elon Musk, który w ostatnim czasie aktywnie wspiera bitcoina. Twórca Tesli kilkanaście dni temu zmienił swój opis w sekcji bio na twitterowym profilu umieszczając wyraz i ikonkę bitcoina, co spowodowało, że kurs bitcoina w przeciągu godziny zyskał 10 proc. Elon Musk „naganiał” ostatnio także na inną kryptowalutę – dogecoina. Także ta kryptowaluta mocno wtedy zyskała na wartości.