Eskalujący konflikt zagraża gospodarce światowej
Miliony gospodarstw domowych na cały świecie odczułyby ekonomiczne konsekwencje pełnego konfliktu między Rosją i Ukrainą. Dzieje się tak, ponieważ światowa gospodarka i rynki finansowe są ze sobą powiązane. Jak pokazała pandemia Covid-19, kryzys po jednej stronie planety może wywołać falę ekonomicznego tsunami po drugiej jej stronie. Inwazja Rosji na Ukrainę najprawdopodobniej zwiększy i tak stale rosnące koszty życia. Problemów nie unikną również inwestorzy, których portfele mogą dotkliwie odczuć obecne zawirowania w globalnej polityce. Oba te czynniki w dalszej perspektywie spowolnią globalne ożywienie gospodarcze .
W zeszłym roku Rosja produkowała 9,7 mln baryłek dziennie ropy dziennie, czyli więcej niż Irak i Kanada razem wzięte. Więcej surowca wydobyły tylko Stany Zjednoczone, które i tak kupują od rosyjskich firm tańszą ciężką ropę typu Ural. Podaż ropy nie nadąża już za popytem. Inwestorzy obawiają się, że wszelkie uszkodzenia infrastruktury wydobywczej i przesyłowej oraz dodatkowe sankcje nałożone na Rosję w czasie wojny mogą jeszcze bardziej ograniczyć ilość surowca trafiającego na rynek. JPMorgan ostrzegł, że jeśli przepływy rosyjskiej ropy zostaną zakłócone przez kryzys, ceny nafty mogą „szybko” wzrosnąć do 120 dolarów za baryłkę. W przypadku zmniejszenia eksportu rosyjskiej ropy o połowę, jej cena może wystrzelić nawet do 150 dolarów za baryłkę.
Ten drastyczny wzrost cen ropy mógłby zostać przynajmniej częściowo zatrzymany przez uwolnienie jej światowych zapasów i zwiększoną produkcję surowca przez kraje OPEC.
Wysoki poziom inflacji jest największym problemem, z jakim obecnie boryka się światowa gospodarka. Kryzys rosyjsko-ukraiński i problemy na rynku surowców zdecydowanie powyższy ten wskaźnik. W przypadku Stanów Zjednoczonych, nawet gdyby cena baryłki ropy wzrosła tylko do 110 dolarów, to roczna stopa inflacji z obecnych 7,5 proc. przebiłaby poziom 10 proc., piszą analitycy RSM w opinii udostępnionej CNN. Po raz ostatni amerykańska inflacja przekroczyła próg 10 proc na początku lat 80-tych XX wieku. Oznacza to, że wyższe ceny ropy naftowej i gazu ziemnego spowodowałyby nie tylko wzrost cen paliw na stacjach benzynowych, ale również przełożyłyby się na zwiększenie kosztów ogrzewania domów i elektryczności.
Wyższe ceny energii oznaczają też rosnące koszty transportu, zarówno naziemnego jak i lotniczego, co negatywnie przełoży się na wzrost kosztów działalności gospodarczej firm, które już w tej chwili borykają się z rosnącymi wydatkami. Przedsiębiorcy nie mogąc udźwignąć dalszych obciążeń finansowych, zapewne przeniosą część tych podwyżek na konsumentów, a to przełoży się na szybki skok cen. Ale nie tylko rosnące koszty surowców energetycznych będą windować ceny towarów. Rosja jest głównym producentem metali, w tym aluminium i palladu. Do tego Rosja jest także największym światowym eksporterem pszenicy. Globalny rynek zbóż odczuje również brak kukurydzy i pszenicy z Ukrainy. Ze względu na geograficzną bliskość ukraińskiego kryzysu presja inflacyjna byłaby prawdopodobnie jeszcze bardziej odczuwalna zwłaszcza w naszej części Europy.
Jeśli inflacja wzrośnie powyżej 10 proc., banki centralne będą zmuszone do rewizji swojej polityki monetarnej i zintensyfikowania walki o opanowanie podwyżek cen. Może to oznaczać szybsze tempo wzrostu stóp procentowych, które będzie miało na celu schłodzenia inflacji. Potencjalne podwyżki stóp procentowych zwiększą koszty wszystkich rodzajów pożyczek: od kredytów hipotecznych i kredytów samochodowych, po karty kredytowe. W ostatnich tygodniach oprocentowanie kredytów hipotecznych już skoczyło do poziomów sprzed pandemii Covid-19, co stanowi nową przeszkodę dla potencjalnych nabywców domów i nieruchomości. Amerykański Fed może zlekceważyć narastającą inflację jako jedynie tymczasowe zjawisko napędzane sytuacją na granicy rosyjsko-ukraińskiej. Jednak ta strategia nie sprawdziła się w zeszłym roku, a Fed ostatecznie zrezygnował ze zbyt gołębiego podejścia do inflacji związanej z Covidem. Otwarty konflikt rosyjsko-ukraiński jeszcze bardziej skomplikowałby i tak już trudne zadanie, jakie stoi przed wszystkimi szefami banków narodowych, jakim jest poskromienie inflacji bez wywoływania recesji. A przecież zostaje jeszcze groźba ataków cybernetycznych w wykonaniu rosyjskich hakerów i bezwzględna rosyjska polityka energetyczna oraz co spędza Zachodowi sen z powiek, coraz silniejsza więź gospodarcza Rosji z Chinami.
Donald Trump uruchomił platformę Truth
Truth Social, platforma mediów społecznościowych, za którą odpowiada Donald Trump, została po raz pierwszy uruchomiona w ograniczonej formie w amerykańskim sklepie Apple App Store. Aplikacja wyglądem przypomina Twittera. Pierwsi użytkownicy mieli problemy z rejestracją kont. Devin Nunes będący szefem projektu przyznał, że platforma ma być w pełni operacyjna do końca marca. Zainteresowanie aplikacją było tak duże, że części użytkowników został wyświetlony komunikat: „Z powodu ogromnego popytu umieściliśmy cię na naszej liście oczekujących”. Nunes w grudniu zrezygnował ze stanowiska w Kongresie, aby stanąć na czele projektu Truth Social. Już w zeszłym tygodniu były prezydent USA umieścił zapowiedź premiery w sieci.
Truth Social został wcześniej udostępniony 600 testerom, których zadaniem miało być wykrycie potencjalnych błędów. Według App Store Truth Social ma już jedną aktualizację, a teraz funkcjonuje w wersji 1.0.1. W opisie aplikacji wyszczególniono, że będzie ona platformą do otwartej dyskusji i wymiany poglądów w skali globalnej, bez dyskryminowania. To nawiązanie do powszechnego poglądu wśród amerykańskich konserwatystów, którzy twierdzą, że firmy z Doliny Krzemowej ograniczają wolność słowa, usuwając posty i użytkowników, którzy wyrażają odmienne zdanie. Jednak jak każda firma figurująca zarówno w Apple Store, jak i Google Play musi usuwać treści łamiące regulamin ustalony przez dany sklep.
To nie pierwsza platforma, która miała stanowić konkurencję dla liderów branży. Alternatywnymi aplikacjami miały być: Gettr, Parler, Gab i Rumble, jednak żadnej z nich nie udało się przyciągnąć liczby odbiorców porównywalnej z dużymi sieciami społecznościowymi. Ponadto w zeszłym roku Apple i Google usunęły Parlera ze swoich sklepów za nieusuwanie postów, które według nich groziły przemocą i zawierały nielegalną działalność. Pozwolono na powrót, ale tylko pod warunkiem przestrzegania obowiązującego regulaminu. Platforma Truth Social, żeby stanowić realną alternatywę dla popularnych sieci społecznościowych, musi być również wystarczająco solidna, aby odeprzeć ataki hakerów.