Indeksy giełdowe (jeszcze) w przewadze

Właśnie rozpoczął się kolejny i zarazem ostatni miesiąc pierwszego kwartału 2022 roku, co staje się idealną okazją do tego, aby analitycy z Wall Street mogli podzielić się swoimi odczuciami na temat dalszych prognoz wobec indeksów głównych. Chociaż pierwsze dwa miesiące nowego roku nie były zbyt łaskawe dla rynków akcyjnych, to czy marzec będzie w stanie odwrócić dotychczasową zależność na Wall Street? Indeksy Dow Jones i S&P 500 zakończyły poniedziałkową sesję ze stratą. To efekt niepewności wśród inwestorów wywołanej nałożeniem przez wiele krajów świata surowych sankcji na Rosję. Dow Jones spadł o 0,49 proc. do 33,892.60 pkt, a S&P 500 o 0,24 proc. do 4,373.94 pkt. Nasdaq Composite wzrósł o 0,41 proc. do 13,751.40 pkt. bKontrakty na główne indeksy amerykańskie w poniedziałek zwieńczyły pierwsze dwa miesiące handlu w 2022 roku, przy czym inwestorzy zza oceanu raczej nie powinni skakać z radości patrząc na wynik dwumiesięcznych starań rynków. Jak łatwo zauważyć, w tym roku przeważają obawy dotyczące silnej inflacji, dalszej niepewności wobec prowadzenia polityki monetarnej nie tylko już przez bank centralny w USA ale również przez Europejski Bank Centralny oraz jako wisienka na torcie: eskalacja konfliktu na Ukrainie. Wobec tego indeksy główne, takie jak Dow Jones, Nasdaq 100 czy S&P 500 traciły, osuwając się do coraz to niższych i coraz to istotniejszych poziomów. Finalnie jednak reakcja na wykresie była dostrzegalna i rynki wybroniły się przed utrzymaniem się poniżej istotniejszych zakresów technicznych, przez wielu uważanych jako “ostateczne” przed silniejszymi spadkami.

Po niskim otwarciu rynków na początku tygodnia poniedziałkowy handel przyniósł odreagowanie, a sesja na Wall Street zakończyła się w pobliżu piątkowego poziomu odniesienia. Podobnie sytuacja wygląda również we wtorek rano, choć notowania kontraktu terminowego na S&P 500 oddalają się od okolic 4400 pkt. Gorzej wygląda sytuacja na Starym Kontynencie. Niemiecki Dax ponownie zbliża się do poziomu 14000 pkt. To przez zaogniającą się sytuację na Ukrainie i dalszą izolację Rosji. Liczba ofiar na Ukrainie rośnie, a na horyzoncie nie widać perspektywy poprawy sytuacji. Rosja bowiem angażuje coraz większe siły. Ukraina natomiast dostaje wsparcie ze strony krajów Zachodu.

 

Rosyjski rubel kosztuje 1 amerykańskiego centa

We wtorek dolar nieznacznie słabnie na szerokim rynku, a na rynkach akcji widać ostrożny optymizm, chociaż konflikt na Ukrainie nadal trwa. Rynki zdają się jednak wierzyć w tworzoną przez siebie narrację, która zakłada, że w obecnej trudnej sytuacji geopolitycznej banki centralne będą zmuszone przeorientować swoje działania. To może oznaczać opóźnienie spodziewanych decyzji o normalizacji polityki monetarnej przez największych graczy. Wczoraj szefowa Europejskiego Banku Centralnego dała do zrozumienia, że bank centralny jest gotowy do podjęcia wszelkich działań w ramach swojego mandatu. Z kolei Fabio Panetta z zarządu EBC dał do zrozumienia, że planowane działania zmierzające do normalizacji polityki monetarnej powinny być tak wyważone, aby nie zaszkodzić ożywieniu gospodarczemu.

Prezes Banku Centralnego Rosji Elvira Nabiullina oficjalnie przyznała, że sankcje nałożone przez kraje zachodu na kierowaną przez nią instytucję oznaczają, iż nie może ona interweniować, aby uchronić rubla przed załamaniem. To też sprawiło, że kurs rosyjskiej waluty runął w poniedziałek do najniższego poziomu w historii sprawiając, że jeden rubel jest obecnie wart o wiele mniej niż jeden cent amerykański.  Wprowadzone przez świat zachodni „nuklearne” sankcje na Rosję sprawiły, że w ciągu zaledwie jednego dnia ziścił się najgorszy ze scenariuszy, przed którym zaledwie trzy tygodnie temu ostrzegali nawet rosyjscy ekonomiści.

Odcięcie rosyjskich banków od systemu SWIFT oraz zamrożenie zagranicznych rezerw rosyjskiego banku centralnego sprawiło, iż rosyjska gospodarka wkracza w fazę prawdziwego załamania, którego skutków może nie być w stanie odrobić nawet przez kolejnych kilkanaście lat. Zdaniem Instytutu Finansów Międzynarodowych, około 40 do 50 proc. rezerw Rosji – ostatnio oficjalnie szacowanych w połowie lutego na 643,2 mld dolarów – jest potencjalnie poza zasięgiem banku centralnego.

Prezes instytucji nie odniosła się jednak do tego, ile środków jeszcze posiada – na wypadek, gdyby bank centralny został wezwany do działania. Sądząc jednak po wezwaniu rosyjskich firm do sprzedaży obcych walut odnieść można wrażenie, że niektórym pali się już grunt pod nogami. Chcąc jakkolwiek spowolnić wyprzedaż rubla, którego wartość spadła w trakcie poniedziałkowego handlu o ponad 30 proc. osuwając się w ten sposób poniżej wartości jednego centa amerykańskiego, rosyjski bank centralny podjął także decyzję o natychmiastowym podniesieniu stóp proc. z 9,5 proc. do 20 proc. Nabiullina przyznała także, że w ciągu ostatnich dwóch sesji giełdowych interwencje banku wyniosły ponad 1 mld dolarów. Stawką w grze jest zdolność banku centralnego do wypełniania swojego głównego zadania, jakim jest “ochrona rubla i zapewnienie jego stabilności”. Według Michaela S. Bernstama, pracownika naukowego Hoover Institution na Uniwersytecie Stanforda rubel rosyjski ulegnie dewaluacji i załamaniu, a ludzie sięgną po każdą walutę obcą, jaką uda im się zdobyć po jakiejkolwiek cenie, jako środek przechowywania wartości.