Kryzys energetyczny gnębi Europę

Europa stoi obecnie przed potencjalnie największym kryzysem energetycznym w historii. Przyczyn takiej sytuacji możemy znaleźć naprawdę wiele, ale kluczowy powód jest oczywisty. Rosja w odwecie za sankcje nałożone po zaatakowaniu Ukrainy odcięła już dostawy gazu do wielu krajów europejskich, a do kolejnych zmniejsza przepływ gazu stopniowo. Gaz przez wiele lat był preferowanym źródłem energii w Europie, co było związane z jego łatwą dostępnością oraz niską ceną. Nie można również wykluczyć działania lobby rosyjskiego, które uzależniło Europę od dostaw tego błękitnego surowca. Wobec takiej sytuacji wszyscy zadajemy sobie teraz pytanie, czy Europa będzie marznąć w zimie?

W pobliżu nigeryjskiej wyspy Bonny, skrawka ziemi w miejscu, w którym Ocean Atlantycki spotyka się z deltą Nigru, gigantyczny zakład LNG w zeszłym roku wyprodukował wystarczającą ilość skroplonego gazu ziemnego, aby zimą ogrzać pół Wielkiej Brytanii. Większość wyprodukowanego surowca została wysłana poza granice kraju, a największymi nabywcami byli Hiszpania, Francja i Portugalia. Nigeria posiada 3 proc. potwierdzonych światowych rezerw gazu, ale nie wykorzystała z nich prawie nic. Podobnie jak większość krajów afrykańskich, to, co zostało wydobyte, jest w większości wysyłane do Europy, która teraz chce importować jeszcze więcej, aby zrekompensować dostawy utracone w wyniku inwazji Rosji na Ukrainę. Afrykańscy przywódcy pragną milionowych dochodów, które prawdopodobnie przyniosą umowy gazowe. Jednocześnie twierdzą, że nagłe zainteresowanie ich zasobami to podwójne standardy działania, które utrwalają eksploatację regionu przez Zachód. Pytają dlaczego Afryka musi odejść od brudnych paliw, opóźniając tym samym dostęp setek milionów ludzi do elektryczności, nawet wtedy, gdy jej gaz jest używany jako źródło energii w Europie. Bogate kraje niechętnie finansowały rurociągi i elektrownie, które ułatwiłyby wykorzystanie gazu w Afryce, ale nie spełniły obietnic dotyczących pomocy w finansowaniu zielonych projektów, które mogłyby być alternatywnym źródłem energii.

Gaz od dawna budzi kontrowersje z punktu widzenia klimatu. Błękitne paliwo spala się czyściej niż inne paliwa kopalne, ale nadal generuje zanieczyszczenie dwutlenkiem węgla i metanem. Od początku wojny w Ukrainie stanowisko Europy w sprawie paliwa zmieniło się. Jego głównym priorytetem jest teraz zakup jak największej ilości LNG, podczas gdy kraje, w tym Niemcy, Austria i Holandia, sięgnęły po węgiel jako rezerwowe paliwo. Europejscy politycy argumentują, że paliwa kopalne są środkiem pomocniczym potrzebnym do przetrwania obecnego kryzysu, dzięki czemu może uniknąć niedoborów i przerw w dostawach prądu, które mogą osłabić poparcie dla sankcji wobec Rosji. Teoretycznie, jednoczesne plany zwiększenia energii odnawialnej, znacznie szybciej niż wcześniej zakładano, zrównoważą skalę klimatyczną, przyczyniając się do niższych emisji. Jednak UE wahała się również przed wprowadzeniem polityki, która ograniczyłaby teraz zużycie energii z obawy przed politycznymi turbulencjami. Chociaż matematyka klimatyczna może zakończyć się tak, jak twierdzą urzędnicy UE, to jednak takie podejście do tematu trudniej jest sprzedać za granicą. Kwestia finansowania klimatycznego prawdopodobnie zdominuje tegoroczne rozmowy COP27 w Egipcie, które będą w dużej mierze koncentrować się na rozwiązaniach dla Afryki. Przyszłość gazu będzie również kluczowym tematem, biorąc pod uwagę to, że państwo-gospodarz i wiele krajów rozwijających się postrzega ten surowiec jako sposób na odejście od węgla, powiedział Kwasi Kwarteng, sekretarz ds. biznesu Wielkiej Brytanii, która była gospodarzem zeszłorocznego szczytu. „Dla nich gaz jest częścią transformacji”.

 

Federacja Rosyjska mocarstwem w świecie aborcji, rozwodów i narkotyków

Rosja nadal jest przedstawiana przez niektórych komentatorów politycznych, jako kraj broniący tradycyjnych wartości. Znany kanadyjski psycholog i filozof Jordan Peterson przedstawił ostatnio rosyjską inwazją, jako wojnę pomiędzy broniącymi konserwatywnych wartości Rosjanami i zdegenerowanym, patologicznym Zachodem. Jednakże konserwatywna Rosja jest jedynie mitem. No, chyba że aborcje, rozwody, handel narkotykami, zażywanie substancji psychoaktywnych uznamy za wartości, których konserwatysta powinien bronić.  Jordan Peterson w jednym z ostatnich swoich materiałów postanowił zająć się rosyjską inwazją. Jednakże nie przedstawił jej jako nieuprawnionego ataku rosyjskiego agresora na Ukrainę, która bohatersko broni się już od wielu miesięcy. Raczej w jego ujęciu wojna w Ukrainie to tak naprawdę wewnętrzna wojna Zachodu, w której Rosjanie bronią tradycyjnych wartości i nie chcą, aby Ukraina znalazła się w strefie wpływów zdegenerowanego, patologicznego Zachodu. Jednakże uważanie Rosji za obrońcę tradycyjnych wartości, a Putina za katechona (nowotestamentowe pojęcie oznaczające siłę powstrzymującą nadejście antychrysta i apokalipsy) jest mylne z wielu powodów. Nawet pobieżne przyjrzenie się rosyjskiemu społeczeństwu i tamtejszej władzy jasno wskazuje na to, że Rosja nie broni chrześcijańskich, tradycyjnych wartości.

Weźmy pod uwagę na przykład kwestię rozwodów. W 2019 roku według danych Federalnej Służby Statystyki Państwowej (Rosstat) wskaźnik rozwodów w Rosji, czyli liczba rozwodów przypadająca na 1000 ludzi, wyniósł aż 4,2. Z kolei, jak widać na poniższym wykresie, z danych Eurostatu wynika, że w żadnym europejskim państwie nie osiągnął on wartości wyższej od 3,1! Co warto zaznaczyć, tak wysoki wskaźnik rozwodów w Rosji bynajmniej nie został spowodowany tym, że mieszkańcy tego kraju tak chętnie się żenią. Faktycznie współczynnik małżeństw w Rosji jest wysoki na tle Europy i w ciągu ostatnich dekad nie spadł on poniżej 5,3 na 1000 mieszkańców. Jednakże na Litwie w analizowanym okresie, ludzie brali ślub praktycznie równie chętnie co w Rosji, a wskaźnik rozwodów wyniósł tam w 2019 roku 3,1. Zdaniem Sergeai V. Zakharova, zastępcy dyrektora rosyjskiego Instytutu Demografii Wyższej Szkoły Ekonomicznej za powszechnością rozwodów w Rosji stoi tamtejsze liberalne prawo. Jak wskazuje badacz, dzięki niemu wzięcie rozwodu kosztuje mało, procedura jest szybka, a sam rozwód przebiega „bez rozlewu krwi”. To, jak bardzo liberalne jest prawo rozwodowe w tym kraju, bardzo dobrze ukazują reklamy firm prawniczych, które wyspecjalizowały się w prawie rozwodowym.

Co interesujące konserwatywna Rosja nie słynie jedynie z dużej liczby rozwodów, ale również aborcji. Choć trzeba przyznać, że jest ich obecnie mniej niż za czasów Związku Radzieckiego. Jak widać na zamieszczonym poniżej wykresie, jeszcze w latach 60. na 100 urodzeń przypadało prawie 300 aborcji (sic!). Z kolei w drugiej dekadzie XXI wieku przeprowadzono już mniej niż 50 zabiegów aborcyjnych na 100 urodzeń. Choć ten spadek, jak wskazuje badaczka zajmująca się demografią Viktoria I. Sakevich, Rosja zawdzięcza głównie upowszechnieniu się środków antykoncepcyjnych w ostatnich dekadach. Według danych z najszerszego jak dotąd badania ankietowego dotyczącego zdrowia reprodukcyjnego rosyjskich kobiet z 2011 roku, 72,3 proc. kobiet w wieku 15-44 lat, które były zamężne lub miały partnera, stosowało antykoncepcję w okresie 30 dni przed badaniem. Dla porównania w Niemczech wśród zamężnych kobiet w wieku 15-49 lat odsetek ten wyniósł67 proc. w 2018 roku. Jednakże mimo tego, że liczba aborcji spadła i tak dokonuje się ich znacznie więcej niż na Zachodzie. Z danych Światowej Organizacji Zdrowia wynika, że w 2019 roku w Rosji na 1000 urodzeń dokonano 351 aborcji. Dla porównania w Szwecji wskaźnik ten wyniósł 316, we Francji 306, a w Niemczech zaledwie 130. Do takiej popularności aborcji w Rosji z pewnością przyczyniło się relatywnie liberalne prawo. Otóż w Rosji każda kobieta może umówić się na bezpłatny zabieg aborcyjny, jeżeli ciąża trwa krócej niż 12 tygodni. Do tego w wypadku, gdy ciąża jest zagrożeniem dla życia matki, aborcja może zostać przeprowadzona niezależnie od tego, w którym tygodniu jest ciąża. Co więcej, w wypadku, gdy poczęcie jest wynikiem gwałtu, może zostać przerwana do 22 tygodnia ciąży.

Rosja nie ma żadnego zaawansowanego technologicznie przemysłu. Jednakże nie jest to do końca prawda. Otóż konserwatywna Rosja ma bardzo dobrze prosperujący przemysł narkotykowy. Co warto zaznaczyć, dla tego sektora równie ważny co rynek zewnętrzny jest ten wewnętrzny. Otóż z badania „Narcotics and Nationalism: Russian Drug Policies and Future” wynika, że ok. 6 proc. rosyjskiej populacji regularnie zażywa narkotyki.  Do tego jest to przemysł innowacyjny. Choćby w 2015 roku rosyjscy handlarze narkotykami zaczęli rozprowadzać substancje odurzające z pomocą strony Hydra, która na skutek działań amerykańskich i niemieckich organów ścigania została zamknięta w kwietniu tego roku. Użytkownicy tego portalu w latach 2017-2022 przeprowadzili transakcje sprzedaży na łączną kwotę 780 mln dolarów. Co warto zaznaczyć, na tej stronie substancje odurzające sprzedawało się za kryptowaluty. Do tego właśnie Rosjanie opracowali i zaczęli rozprowadzać po świecie, jeden z najbardziej zabójczych narkotyków świata. Krokodyl, gdyż tak się on zwie, to narkotyk bazujący na Dezomorfinie, która jest pochodną morfiny. Podobnie, jak heroina, krokodyl wprowadza osobę go zażywającą w stan euforii. Przy tym jest on znacznie tańszy od heroiny i znacznie bardziej toksyczny.