Wojna Tesli z Twitterem wciąż trwa
Prezes Tesli Elon Musk wezwał do sądu w roli świadka swojego przyjaciela i byłego prezesa Twittera Jacka Dorseya w ramach starań o wycofanie się z umowy o przejęcie firmy wycenianej na 44 miliardy dolarów. Twitter i Elon Musk spotkają się w sądzie 17 października podczas procesu w Delaware. Ten powinien określić, czy Twitter może zmusić miliardera do sfinalizowania wcześniejszej umowy dotyczącej przejęcia. Twitter wezwał na świadków wielu inwestorów technologicznych i przedsiębiorców związanych z Muskiem, w tym wybitnego inwestora venture capital Marca Andreessena i Davida Sacksa, założyciela operacyjnego PayPal. Musk twierdzi, że Twitter nie dostarczył odpowiednich informacji na temat liczby fałszywych kont na Twitterze, a także, że naruszył swoje zobowiązania wynikające z umowy, zwalniając czołowych menedżerów i znaczną liczbę pracowników. Zespół Muska oczekuje, że więcej informacji na temat numerów kont-botów zostanie ujawnionych w procesie sądowym, kiedy obie strony muszą przekazać sędziemu dowody potwierdzające ich racje.
Twitter argumentuje, że powody wycofania się Muska są tylko przykrywką dla realnych motywacji kupującego. Wkrótce po tym jak Musk zgodził się zapłacić 38% więcej niż wynosiła cena pojedynczej akcji Twittera, giełda potknęła się i akcje producenta samochodów elektrycznych Tesla, gdzie znajduje się większość osobistego majątku Muska, straciły więcej niż 100 miliardów dolarów swojej wartości. Wezwanie zostało doręczone w zeszłym tygodniu. Miliardera prosi Dorseya o dokumenty i komunikację związaną z przejęciem, a także o informacje na temat wpływu fałszywych lub spamowych kont na działalność Twittera i jego pomiaru dziennych aktywnych użytkowników. Akcje Twittera traciły w poniedziałek 2,23%, po tym jak od lipcowych minimów zyskiwały w kluczowym momencie miesiąca nawet 37%. Akcje Tesli rosną natomiast od dołków z maja o niespełna 40%, ale od maksimów z tego miesiąca oddalają się o około 9%.
Czy Biden umorzy część kredytów studenckich?
Kredyty studenckie w USA są kwestią polityczną. W kampanii prezydenckiej Joe Biden obiecywał umorzenie 10 tys. USD długu na osobę. Wraz z końcem sierpnia mija termin zawieszenia spłaty. Co zrobi prezydent? Młodzi Amerykanie muszą spłacić niemal 1,75 bln dolarów wynikających z kredytów zaciągniętych na kontynuowanie nauki na uniwersytetach. Jak podaje Bank Rezerwy Federalnej w St. Louis, w 2006 roku było to „zaledwie” 481 mld USD. Ten niebotyczny wzrost stanowi obecnie najwyższy poziom zadłużenia studentów na świecie. Co istotne, niektórzy spłacili już kwotę zaciągniętą na poczet edukacji. Pozostała kwota do odsetki. W miarę pogłębiania się kryzysu związanego z kredytami studenckimi w Stanach Zjednoczonych, kredytobiorcy coraz głośniej żądają zmian. Rząd USA odpowiada za 93% kredytów studenckich. Tak więc pożyczki są utrzymywane przez amerykańskiego podatnika. Jeśli kredyty są niespłacane lub umorzone, koszt ten jest przenoszony na podatnika federalnego. Umorzenie kredytów studenckich to kwestia polityczna. Do uregulowania tej kwestii zobowiązał się obecny prezydent USA. Jednak pojawiają się głosy, że dla amerykańskich konsumentów umorzenie kredytów edukacyjnych będzie oznaczało wyższą inflację lub wyższe podatki.
Na początku pandemii wstrzymano naliczanie odsetek od kredytów studenckich, następnie zawieszono ich spłatę. Z uwagi na trudną sytuację rynkową dla wielu młodych dorosłych pandemia oznaczała utratę pracy i pogłębianie się kłopotów finansowych. Po objęciu władzy przez Joe Bidena oczekiwano bardziej radykalnych zmian. Prezydent prowadził swoją kampanię wyborczą w myśl obietnicy „natychmiastowego anulowania co najmniej 10 000 USD długu studenckiego na osobę”. Niewątpliwie przyczyniło się to do uzyskania wielu głosów wyborczych. Jednak wydaje się, że w ciągu ostatnich miesięcy kwestia zawieszenia spłaty pozostaje niewyjaśniona. Zamrożenie płatności kredytów studenckich wygasa wraz z końcem sierpnia. Jeśli nie zostaną podjęte żadne kroki, pożyczki trzeba będzie spłacać od 1 września. Średnia miesięczna rata pożyczki studenckiej w USA wynosi aktualnie ok. 393 USD.
Według grupy badawczej Education Data Initiative w latach 2010-2020, a więc w ciągu dekady koszt związany z czesnym na amerykańskich uczelniach wzrósł o ok. 31,4%. Oczywiście jest to wartość uśredniona. Co do zasady, im uczelnia jest bardziej prestiżowa, tym nalicza wyższe opłaty. Jak podaje National Center for Education Statistics, rok nauki na czteroletnim uniwersytecie w USA kosztuje średnio 35 551 USD. Studenci mogą się również ubiegać o finansowanie edukacji, jednak otrzymują je nieliczni. Większość pożyczek udziela rząd federalny. Sektor prywatny odpowiada raczej za marginalny odsetek. Pożyczkobiorcy są upoważnieni do rozpoczęcia spłaty sześć miesięcy po ukończeniu edukacji, niezależnie od tego, czy ukończyli studia, czy nie.
Dla wielu młodych Amerykanów jarzmo kredytu studenckiego uniemożliwia tak naprawdę pełne wejście w dorosłość. Znaczna część z osób obciążonych kredytem na edukację odwleka w czasie decyzję o ślubie czy kupnie domu. Tkwienie w marazmie zadłużeniowym odbija się negatywnie na gospodarce. Wiele osób, zaciągając kredyt studencki, nie zdaje sobie sprawy z obciążenia finansowego. Doskonale obrazuje to badanie, które wykazało, że oczekiwania finansowe amerykańskich studentów wynoszą ok. 104 tys USD. Jednak rynek pracy boleśnie weryfikuje oczekiwania. Średnia pensja w USA po ukończeniu studiów wyższych wynosi 55 tys. USD rocznie. Rozbieżność ta sprawia, że absolwenci często popadają w problemy finansowe zaraz po ukończeniu szkoły. Największym problemem wydaje się rosnąca wciąż popularność kart kredytowych. W drugim kwartale tego roku łączne zadłużenie amerykańskich konsumentów w związku z używaniem kart kredytowych wyniosło 46 mld USD i stanowi to największy wzrost od 1999 roku. Coraz częściej sięgają po nie tzw. młodzi-dorośli. Coraz częściej pojawiają się opinię, że kredyty studenckie powinny być udzielane głównie przez niezależny sektor prywatny. Jednak w wielu przypadkach wiązałoby się to z wykluczeniem, m.in. ze względu na status imigranta. Wiele banków promuje system mający na celu analizę profilu danego studenta i studiowanego przez niego kierunku. Jeśli obrana ścieżka edukacyjna wydaje się przyszłościowa, wówczas kredyt mógłby być udzielany z pominięciem części procedur.