Po 13 latach Europa znów stanie przed ścianą
Rok 2022 będzie z pewnością zapamiętany przez inwestorów, jednak nie będą to pozytywne wspomnienia. Kryzys energetyczny, wysoka inflacja oraz nadmierna aprecjacja dolara to tylko niektóre czynniki, które uderzyły w ostatnich miesiącach w europejską gospodarkę. Analitycy uwzględniając sytuację makroekonomiczną są negatywnie nastawieni do akcji ze starego kontynentu i spodziewają się kontynuacji przeceny. W ankiecie Bloomberga przeprowadzonej wśród analityków rynku akcji, większość wskazała na 17% spadek indeksu Stoxx Europe 600 w tym roku, co byłby najgorszym wynikiem od czasu globalnego kryzysu finansowego z 2008 roku. – Znacznie lepsze czasy dla inwestorów nastąpią w momencie poprawy sytuacji makroekonomicznej. Aktualnie mamy do czynienia ze wzrostem inflacji, problemami politycznymi/geopolitycznymi. Dodatkowo przydałaby się pełna kapitulacji inwestorów do osiągnięcia prawdziwego dołka dla rynku niedźwiedzia w najbliższym czasie – napisali analitycy Goldman Sachs. Ich prognoza na koniec roku na poziomie 360 pkt. jest najbardziej niedźwiedzia wśród ankietowanych przez Bloomberg.
Indeks STOXX Europe 600 reprezentuje spółki o dużej, średniej i małej kapitalizacji w 17 krajach regionu europejskiego: Austrii, Belgii, Danii, Finlandii, Francji, Niemczech, Irlandii, Włoszech, Luksemburgu, Holandii, Norwegia, Polska, Portugalia, Hiszpania, Szwecja, Szwajcaria i Wielka Brytania. Na początku 2022 roku, eksperci oczekiwali, że Stoxx 600 zakończy rok mniej więcej bez zmian w porównaniu z końcem 2021 roku. Zamiast tego, benchmark osunął się do tej pory o około 20%, ciągnięty w dół przez rosnącą inflację, jastrzębie banki centralne, skutki wojny na Ukrainie i kryzys energetyczny. – Perspektywy dla rynku europejskiego będą fatalne na koniec roku i najprawdopodobniej w przyszłym. Przeciętne warunki makroekonomiczne wcale nie słabną, napięcia geopolityczne wciąż rosną, a wraz z utrzymującą się silną inflacją wyobrażam sobie pogorszenie popytu, które w pewnym stopniu zostanie ujawnione w nadchodzących miesiącach – powiedział Stephane Ekolo, analityk z TFS Derivatives, którego marcowa prognoza była najbliższa zakresowi obecnych spadków. W tym roku nawet przyzwoity sezon wyników nie przekonał inwestorów do zainwestowania swojego kapitał w akcje. Być może dlatego, że m.in eksperci Bank of America ostrzegają, że perspektywy zysków w najbliższych kwartałach mogą się pogorszyć. – Nawet po ostrym tegorocznym spowolnieniu, akcje nie są jeszcze wyceniane pod kątem dalszego spadku tempa wzrostu, który spodziewamy się zobaczyć w nadchodzących miesiącach – powiedziała strateg BofA Milla Savova, która prognozuje spadek Stoxx 600 do poziomu 380 pkt.
Podobnego zdania są analitycy HSBC, którzy już kilka miesięcy temu twierdzili, że lepiej jest omijać ten region planując inwestycje, nawet pomimo pozornie atrakcyjnych wycen. – Inwestorzy powinni unikać alokacji w Europie w poszukiwaniu wartościowych akcji, ponieważ kryzys energetyczny na tym kontynencie oznacza, że stosunek potencjalnego zysku do ryzyka jest zdecydowanie za mały – uważa Willem Sels, CIO w HSBC. Od momentu publikacji tej analizy sytuacja na starym kontynencie systematycznie się pogarsza. Potwierdzają to wstępne dane PMI za październik dla najważniejszych gospodarek w Europie oraz całej Strefy Euro, które wypały poniżej oczekiwań.
Jaki jest naprawdę wzrost gospodarczy Chin?
Przejrzystość danych statystycznych Chin jest z każdym rokiem coraz mniejsza. Jak donosi dziennik Financial Times, w 2012 roku chińskie Narodowe Biuro Statystyczne opublikowało ponad 80 tys. wskaźników ekonomicznych. Kilka lat potem ich liczba była mniejsza o ponad połowę. Co warto zaznaczyć, wiele z tych wskaźników służyło analitykom do sprawdzania na przykład tego, czy wzrost gospodarczy Chin nie jest zawyżany. Gospodarka Państwa Środka rozwijała się w bardzo szybkim tempie. Średni roczny wzrost PKB Chin w latach 2000-2010, według Banku Światowego, wyniósł aż ponad 9,5 proc. Jednakże wraz z upływem lat, wzrost gospodarczy stawał się coraz mniej imponujący. W 2010 roku PKB Państwa Środka zwiększyło się aż o 10,6 proc. Z kolei już w 2019 roku wzrost był już o 4,6 pkt proc. niższy. Co więcej, według prognozy Banku Światowego, chińska gospodarka w tym roku odnotuje najniższy wzrost gospodarczy, pomijając pandemiczny rok 2020, od 1976 roku. Chińska gospodarka w 2022 roku osiągnie wzrost na poziomie wynoszącym zaledwie 2,8 proc. Jak informują analitycy PIE, wynika to nie tylko z restrykcyjnej polityki zero-covid, ale również z sytuacji na rynku mieszkaniowym.
Ponadto wiele wskazuje na to, że przywódcy Chin bardzo dobrze zdają sobie sprawę z tego, że tamtejsza gospodarka wyhamowuje. W 2020 roku został ogłoszony ambitny plan, który zakładał, iż w ciągu piętnastu lat dojdzie do podwojenia zarówno absolutnej wartości krajowego PKB, jak i PKB na mieszkańca. Jednakże niedawno najprawdopodobniej zrezygnowano z osiągnięcia tego pierwszego celu. Jak donosi Newsweek, zdaniem analityka ekonomicznego z Chicago Houze Songa słowa Xi Jinpinga wypowiedziane na dwudziestym zjedzie Komunistycznej Partii Chin jasno wskazują, iż po cichu przewodniczący partii porzucił ambicję stania się największą gospodarką świata. Choć, warto zaznaczyć, iż KPCh nalazła sposób na wyjście z tej nienapawającej optymizmem sytuacji. Otóż po prostu przestała ujawniać dane, które mogłyby ukazać chińską gospodarkę w niekorzystnym świetle. Jak wskazuje John Burn-Murdoch na łamach Financial Times, jeszcze w 2012 roku chińskie Narodowe Biuro Statystyczne publikowało ogrom różnego rodzaju wskaźników ekonomicznych. Organ na przykład informował o tym, jak wiele osób pracuje w sektorze urządzeń rozrywkowych na placach zabaw na świeżym powietrzu. Jednakże wraz z upływem czasu liczba statystyk przez niego publikowanych spadała i to w relatywnie szybkim tempie. W 2012 roku urząd ten opublikował aż 80 tys. serii czasowych.
Przy czym, co warto zaznaczyć, wiele danych, których publikacji zaprzestano miało dla analityków spore znaczenie. Reżimy autorytarne mają tendencje do zawyżania wzrostu gospodarczego. Z badania Luisa R. Martineza z Uniwersytetu w Chicago, który wykorzystał zdjęcia satelitarne do oceny aktywności ekonomicznej danych krajów, a następnie porównał otrzymanie w ten sposób wyniki z tymi deklarowanymi przez rządy wynika, że średnio reżimy autorytarne zawyżają roczny wzrost PKB aż o około 35 proc. Z tego powodu, analitycy regularnie wykorzystywali różnego rodzaju dane, aby ocenić, czy wzrost gospodarczy Chin jest rzeczywiście tak wysoki, jak wskazują władze. Przy czym, jak twierdzi John Burn-Murdoch, z wielu z nich wynikało, że Państwo Środka faktycznie go zawyża. Jednakże niedługo ze względu na malejącą przejrzystość danych statystycznych Chin nie będą mieli zwyczajnie z czym pracować i zostaną zmuszeni do wykorzystywania równie niekonwencjonalnych metod. Do tego ze względu na ograniczanie liczby dostępnych analitykom danych, trzeba będzie patrzeć na oficjalny wzrost gospodarczy Chi bardziej sceptycznie.